~ Rozdział 1 ~

3.5K 171 14
                                    

"Życie w naszej gildii jest wspaniałe. Od dziecka pamiętam wszystkie wspaniałe chwile, jakie tam spędziłam. Mam również dwóch partnerów w drużynie. Są naprawdę wspaniali, lecz mają też swoją jedną, jedyną wadę. Obydwoje, i Jet i Droy, wyznali mi miłość. Miło z ich strony, lecz traktuję ich bardziej jako przyjaciół i nie wyobrażam jakoś sobie, bym w przyszłości z którymś z nich potrafiłam być. Dlatego od razu im odmówiłam, nie robiąc im nawet nadziei. Moja magia nie jest szczególnie potężna. Nazywa się "solidne pismo". Co do mojego wyglądu: mam błękitne włosy które uwielbiam, no i jestem niska, czego już tak bardzo nie lubię. Pewnego dnia..."

Przepychając się nawzajem, wpatrzyli się w obity niebieską skórę pamiętnik.

- Jet... Ona... ONA O NAS PISZE... - podskakiwał radośnie, patrząc na swojego towarzysza - Napisała o nas w pamiętniku!

- Cicho Droy, bo jeszcze nas ktoś usłyszy - wyszeptał, w tej samej chwili wyrywając chłopakowi książkę z ręki, i włożył z powrotem na półkę za wielkimi księgami. Mieszkanie dziewczyny prawie całkowicie zawalone było półkami wypełnionymi rozmaitymi książkami. Tylko pośrodku był stół z czterema krzesłami i łóżko przy ścianie. Następnie trzy drzwi, które prowadziły kolejno na korytarz, do kuchni i łazienki - Co jeśli już by wracała i cię usłyszała? Ja jeszcze zdołam uciec, a ty? Ale... - podszedł do niego, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. - Ale wiesz co...? JA TEŻ SIĘ CIESZĘ - oboje zaczęli skakać z radości po całym pomieszczeniu.

- Dobrze, już starczy tego - usiedli na podłodze. - Zaraz powinna być, jest już 21 , więc musimy się uspokoić - podpierając się o Droya wstał i odwrócił się w stronę drzwi. - L...Levy - znieruchomiał. Patrzył tylko przed siebie, przez parę sekund bez słowa. - Hej. No bo wiesz... My wpadliśmy cię odwiedzić - tłumaczył się Jet, stojąc naprzeciw dziewczyny.

- Co ty odwalasz, przemowę trenujesz? Wiesz, nawet dobra, tylko nic nie mów o pamiętniku - Siedział dalej na podłodze odwrócony tyłem do ich obojga.

- Może jeszcze czegoś się dowiem? Moją bieliznę też przymierzaliście!? - patrzyła się na nich jak na grupkę idiotów, co nie zmieniało faktu, że często tak o nich myślała. Wkurzona dalej stała w drzwiach, czekając na odpowiedź. Przez ciało Droya przeszły dreszcze, od razu po usłyszeniu głosu dziewczyny. Powoli odwrócił się w jej stronę, by następnie znieruchomieć.

- Ale Levy... to nie tak jak myślisz. Nigdy w życiu nie przeglądalibyśmy twojego pamiętnika, a tym bardziej nie dotykalibyśmy twojej bielizny - czerwieniąc się na twarzy coraz bardziej, tłumaczył się dalej. - Musisz nam uwierzyć.

- Jeśli cenicie swoje życie, to radzę czym prędzej stąd wychodzić - weszła do środka, robiąc przejście w drzwiach, tak nabuzowana, że mogłaby zaraz wybuchnąć. - Macie pięć sekund... A więc, raz...

- Ale ja nie dam rady tak szybko...

- Dwa... - Jet szybko złapał przyjaciela. - Trzy... - wstając, zaczęli biec ku wejściu. - Cztery - zatrzymali się w drzwiach, odwracając się w stronę dziewczyny.

- Ale Levyyy - nie potrafili nawet dokończyć.

- Pięć - zatrzasnęła drzwiami, a oni podbiegając do okna na korytarzu, wyskoczyli z niego. Już samo włamanie się do budynku było niebezpieczne, chociażby ze względu, że to Hotel dla kobiet.

- Ahh mam tego już czasem dosyć - wskoczyła do łóżka, po chwili zabierając książkę z półki obok. Była zmęczona tym wszystkim. Ledwo wróciła z misji, którą wyznaczył jej Mistrz i na którą musiała iść sama, a ta dwójka zamiast na spokojnie ją odwiedzić, to włamuje się jej do pokoju. Miała w końcu chwilę dla siebie. Kątem oka spojrzała na tytuł książki, jaką parę minut wcześniej wyjęła z półki obok - Romans... a miałam nadzieję, że trafię dziś jakiś dramat - otworzyła ją i powoli wczuwała, całkowicie się w niej pochłaniając, w te wspaniałe opisy romansu bohaterki. Nawet nie zauważyła kiedy, a zasnęła tuląc się do przeczytanej już książki. Nie minęło nawet 7 godzin, a donośny budzik rozniósł się po pokoju, witając jednocześnie pierwsze promienie słońca, przebijające się przez zasłony w oknach. Dziewczyna tanecznym krokiem wstała z łóżka i powędrowała do łazienki, dokładnie szorując sobie twarz w obawie, że jakiś brud na niej zostanie. Po raz pierwszy w życiu redaktor tygodnika czarodziejów zaproponował jej, by pojawiła się na okładce. Przeważnie to Mira była na stronie głównej i jakoś nigdy jej to nie przeszkadzało. Mirijane była piękna, miała duże piersi, coś, czego Levy mogła jej pozazdrościć. Mimo wszystko, nie była zbytnio tym zachwycona i już widziała zawiedzione twarze czytelników z powodu braku Mirijany, a zamiast niej małej, płaskiej "dziewczynki". Choć bardziej przerażał ją fakt zboczeńców, którym i to się spodoba.

- No dobra! - mówiła do siebie, motywując się do działania. Krocząc korytarzem w stronę drzwi, czuła jakiś niepokój i czyjeś spojrzenie na swoich plecach. Było coraz bliżej i mimo, że z reguły powinno być bezpiecznie w Hotelu, przygotowała się do ataku pisnąwszy słowa. Nagle ktoś złapał jej ramię, odwracając do siebie.

-Levy... Chcieliśmy cię przeprosić za to z wczoraj, nie chcieliśmy by tak to wyszło - mówili obaj równocześnie. Rozluźniła się poznając swoich partnerów, lecz gniew na nich nie ustał. Z litości zgodziła się iść z nimi pod jednym warunkiem, że nie będą próbować jej tego wszystkiego wynagrodzić, bo wiedziała jak to wszystko by się skończyło. Redaktor nie czekając ani chwili na nią, wykorzystał to, by porozmawiać z innymi członkami gildii.

-Przepraszam za spóźnienie - powiedziała delikatnie, podchodząc bliżej.

-Oto i jest, nasza drużyna trybu cienia!!! - napalony jak zawsze chwycił jej dłonie i przyglądając się dokładnie, zaczęły się różne pytania, a później również zdjęcia. Po siedmiu godzinach w końcu wszystko się skończyło.

- Skończyłam - skakała na samą myśl, że ma już to wszystko za sobą.

- Dobrze ci poszło, nie jest to wcale takie złe te wywiady i zdjęcia, co nie?- zapytała Mirajane.

- Tobie to łatwo, ty do tego jesteś przyzwyczajona, a ja wykończona - opadła na krzesło, nie mając sił. - Idę za niedługo do domu, raczej i tak nie wezmę na razie żadnej misji, a za chwilę przyjdzie nasza kochana dwójka, i coś czuję że znów coś wymyślą.

- A co ty dziś taka na nich wkurzona?

- Włamali mi się do domu i czytali mój pamiętnik! - wstała uderzając o stół ręką.

- Oni zawsze tak... Lecz możesz na nich zawsze polegać - uśmiechnęła się szczerze, ona wiedziała jak poprawić człowiekowi humor.

- Dzięki, to ja już idę - mówiąc to, pobiegła w stronę wyjścia. Odwróciła się machając z uśmiechem na pożegnanie. Miała rację, zawsze mogła na nich polegać, byli wszyscy razem w jednej drużynie i znali się najlepiej, lecz nie wyobrażała sobie zbytnio, że z którymś z nich kiedykolwiek potrafiłaby być. Postanowiła nie wracać od razu do domu, tylko pospacerować po mieście i sklepach. Nawet na dobre jej to wyszło. Kroczyła ulicami, zastanawiając się jak jej życie potoczy się dalej, no i czy znajdzie w końcu jakiegoś chłopaka. Choć to nie zaprzątało jej tak głowy, teraz tylko najbardziej obawiała się jutrzejszej gazety, pod jej drzwiami, z nią na okładce.

Żelazna MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz