Przeskakiwała przez korzenie wystające z ziemi i omijała sterczące gałęzie, które w jakiś sposób mogły by ją spowolnić. Dzik jednak na to nawet nie zważał, a taranował wszystko co po drodze napotka z wielką wściekłością. Nagle między drzewami zauważyła trzy sylwetki mężczyzn zbierających grzyby.
-JET! DROY! - wykrzyczała, a oni poznając od razu jej głos przyjęli pozycję bojową. Dziewczyna stworzyła długi sznur i będąc już blisko Jeta rzuciła mu go – Zwiąż mu nogi – więcej mówić nie musiała, bo mężczyzna z olbrzymią prędkością zaczął okrążać zwierze – A ty Droy zatrzymaj go swoimi roślinami i przygwóźdź do ziemi – Po chwili zwierze leżało już obezwładnione, a Levy w końcu mogła odsapnąć – Dzięki chłopaki.
-Nieeee~ ma sprawy~ – nie umieli z szczęści słysząc od niej podziękowania.
-Co my teraz z nim zrobimy – zapytał Droy, dodając trochę więcej roślinności, gdy zwierze się poruszyło.
-Gdy pójdziecie głębiej w las za moim domem mieszka leśniczy, który z tego co wiem wydał zlecenie złapania tego zwierzęcia – odpowiedział chłopak – Ale gdzie jest moja siostra!
-Spokojnie jest bezpieczna w domu – odpowiedziała, a Keiji odetchnął z ulgą. On postanowił, że pójdzie z nimi po Cheiko, a później razem z nią będzie dalej zbierał grzyby, a oni mogą się udać do leśniczego. Był tylko jeden problem... Jak go zanieść. Ważył z dobre 300 kg.
-U mnie dam wam konia i przyczepę, ale do mojego domu musimy go jakoś donieść – niby w czwórkę powinno dać radę, ale Droy i Jet nie posiadali tak wielkiej siły fizycznej co np. Natsu czy Gajeel. Mimo to udało się po długich mękach i wielu przerwach donieść go na podwórko, na które Chi zerkała przez okno. Szybko wrzucili związane zwierze na powóz i ruszyli głębiej w las, by zdążyć choć trochę jeszcze w zbieraniu grzybów. Przejechali z dwa kilometry a ich oczu w końcu ukazała się dość masywna chata z dużą częścią ogrodzonego szczelnie podwórka. Dziewczyna zeskoczyła z powozu i każąc chłopakom zaczekać przy zwierzęciu, kierowała się do drzwi.
-Hej słyszeliście to – odezwał się nagle Droy, zatrzymując Levy dłonią
-Niby c...
-PROSZE NIE RÓB MI KRZYWDY!!! Ja naprawdę żałuję! - krzyk pełen rozpaczy dochodził prosto z budynku. Nie zastanawiając się zbyt długo, wbiegła od razu do środka, a jej oczom ukazał się klęczący, prawdopodobnie właściciel domu a przy nim...
-Gajeel! - powiedziała z wściekłością w głosie – Czy ty zawsze musisz być tam gdzie ja! No i co ty robisz temu Panu! Walnięty zboczeniec! - krzyczała na całą posiadłość, jakoś zbytnio nawet nie przejmując się tym, że jest w lesie i że nie powinna.
-O co ci znowu chodzi kobieto?! Jaki zboczeniec i dlaczego tak się wściekasz? - nie wiedział kompletnie o co jej chodzi, a na dodatek zrobiło mu się dość smutno słysząc taką obelgę.
-Bo się sprzedajesz jak jakiś .... Ah nawet nie chce mi to przejść przez gardło!
-Chodzi ci o to, że grałem za kasę w tej restauracji? Co w tym niby takiego złego ?! - właśnie o tym pomyślał jako pierwsze już w Magnoli gdy Mira mówiła, że Levy go na czymś przyłapała. Nie mogąc zrozumieć co dzieje się tam w środku Doy i Jet weszli, by poogarniać sytuacje, lecz widząc tą kłócącą się dwójkę ponownie zaniemówili jak ostatnio.
-Nie o restauracje mi chodzi, a o to co robiłeś w Hotelu!
-W jakim znowu Hotelu?!
-No tym w którym czekałeś na pociąg do Magnolii przy naszej przypadkowej wspólnej misji... Już nie udawaj, że nie wiesz co tam robiłeś! - Boże co w nią wstąpiło, mówiła sobie w myślach. Dlaczego tak bardzo się na niego wściekła, no i jakim cudem nie boi się tak na niego krzyczeć. Mimo wszystko na wspomnienie owej sytuacji zrobiła się cała czerwona – Za..Zadowalałeś je swoim ciałem, słyszałam krzyki tych dziewczyn... - Niespodziewanie na te słowa Gajeel zrobił się również cały czerwony, a chłopakom opadła szczęka.
-Ja je nie zadowalałem w ten sposób – mówił lekko się jąkając – Nigdy czegoś takiego nie robiłem. Ja tylko grałem na gitarze i przybiegły do mojego pokoju, gdy usłyszały jak gram...
-He... – Levy nie wiedziała co odpowiedzieć, czy aby na pewno ma w to uwierzyć. W ogóle co ją to interesowało – Czekaj, czekaj, czekaj ... Czyli mówisz, że tego nie robiliście?
-No nie !
-Levy myślimy, że ten raz możemy mu na razie uwierzyć – powiedział Jet stawiając kilka kroków w ich kierunku.
-Dlaczego tak uważasz? – zapytała
-Bo to on cię uratował wtedy w pociągu. Raczej no... - zwrócił się w stronę Gajeela – Nie myśl sobie, że całkowicie ci zaufaliśmy. Po prostu jesteśmy wdzięczni za jej uratowanie.
-Nie chłopaki wam się coś pomyliło. To przecież Gray mnie uratował, on leżał wtedy nieprzytomny na ziemi – wskazała ruchem dłoni na chłopaka.
-Powiedział to ostatnim razem przy Mirajane, też w to nie uwierzyliśmy, więc byliśmy się zapytać Graya i powiedział, że to prawda – dokończył za Jeta Droy. Tym razem to Levy zrobiła się cała czerwona nie tylko po twarzy i nie wiedziała co ma zrobić. Oskarżyła go o bycie zboczeńcem, kiedy to on jej pomógł.
-Ja y... no tego ... Przepraszam – spuściła głowę w dół – Nie potrzebie się tak wkurzyłam i nazwałam cię zboczeńcem. Wybacz.
-Nie ma sprawy – podrapał się po głowie. Nastała chwila niezręcznej ciszy.
-Yy... czy ktokolwiek jeszcze tutaj o mnie pamięta – Odezwał się głos z podłogi.
-Właśnie! Miałem ci skopać twój tyłek za to co zrobiłeś! - powiedział Gajeela po czym złapał mężczyznę za ubrania.
-Spokojnie! Co on ci takiego zrobił? - Levy zatrzymała go ruchem dłoni.
-To przez niego ten dzik panoszył się wściekły po lesie i wszystko niszczył. Nie dziwie się jej jak zabrał jej młode.
-Czy to prawda?!
-Nawet nie wiecie ile kasy można zarobić za sprzedanie takich małych, który w przyszłości będą wielkie... Może zawrzyjmy układ! Zapłacę wam za misje i drugie tyle za pozwolenie zbicia fortuny na tych zwierzakach – dziewczyna nie wytrzymując, uderzyła mężczyznę z całej siły w twarz, a on wypadając z uścisku Gajeela poleciał metr dalej uderzając soczyście na podłogę.
-Ty dziwko zapłacisz mi za to – już chciał wstać i postawić się dziewczynie, lecz w tym samym momencie Smoczy zabójca stanął przed nią, zasłaniając ją ciałem.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?! – spojrzał na niego z wściekłością jakiej jeszcze nie widziała. W ten właśnie sposób nie dostał w ogolę zapłaty za misję, ponieważ postanowił zgłosić go przed radę za znęcanie się nad zwierzętami i nielegalny handel. Droy i Jet znaleźli za to młode dzika, które przyprowadzili pod ich matkę i ją rozwiązali. Spokojna udała się głęboko w las wraz z dziećmi. Następnie w czwórkę udali się na pomoc w zbieraniu grzybów i pod koniec dnia podzieli się nagrodą w drobnej części wraz z Gajeelem. Levy przez cały czas do końca misji, gdy tylko pojawiał on się gdzieś w pobliżu czerwieniła się ze wstydu.
-Słuchaj Gajeel ja naprawdę przepraszam za to wszystko – odezwała się w końcu, gdy dotarli do Magnoli
-Nie ma sprawy, może w końcu przestaniesz mnie unikać – poczochrał ją po włosach z rogalem na ustach, po czym poszedł w swoją stronę.
-Debil – to było jedyne co potrafiła z siebie wydukać pół głosem. Była zarumieniona, a jej serce w jednym momencie zabiło szybciej. Jet i Droy jak zawsze mogli tylko patrzeć na cała scenę z zazdrością, lecz już po chwili w trójkę udali się razem do Gildii.
~*~*~*~*~*~
W końcu doszłam do momentów w których będę mogła zbliżyć bardziej naszych bohaterów xD miało to być już po 4 rozdziałach ale zawsze muszę coś wpleść między to :_: Spójność z mangą mniej więcej tutaj się kończy, no może tam wcisnę kiedyś tego 7 letniego time skipa, ale to tam wyjdzie w praniu xD Mashima ostatnimi rozdziałami FT mnie nieźle załamał ;_; już miałam przygotowana notka z napisem "zawieszam" dopóki bym się nie ogarnęłam po tym, ale pomyślałam że jak to on na pewno zrobił jakiegoś trolla i lada moment wymyśli sposób jak to odkręcić i tak też zrobił xD ;_; A więc tak na powitanie lata i wakacji ~miłego czytania xD
CZYTASZ
Żelazna Miłość
FanfictionLevy, mała, płaska dziewczyna będąca członkinią Fairy Tail. Myślała, że gorszej osoby, która tak łatwo może wyprowadzić ja z równowagi jak Droy i Jet nie spotka.. A jednak w gildii pojawia się nowy członek, który sprawi jej jeszcze więcej problemów...