Tak jak się spodziewała, już od samego rana czekały ją próby do występu. Wychodząc z pokoju spojrzała na drzwi obok, które otworzone na oścież, ukazywały, że nie ma go już w pokoju od dłuższego czasu. Przez kolejne cztery dni ciężko przygotowywała się z swoją rolą, która jak dla niej była zbyt przesadzona. Musiała biegać po całej platformie co jakiś czas, z godnie z czytanym tekstem wypisywać rożne żywioły i umiejętności smoków. Wszystko to na dodatek musiała wykonywać w długiej sztywnej sukni.
-Ale jak przyjdzie mi walczyć, to ten strój mnie spowolni... Jak mam w tym swobodnie się ruszać – nie wytrzymując raz zwróciła się do stylisty.
-Teraz ważniejszą rzeczą dla ciebie jest występ, bo do walki ma nawet nie dojść, a jeśli serio coś by się wydarzyło co za problem ją podrzeć - powiedział tak jakby ten materiał był z papieru. Nie miała tyle sił w dłoniach, by jednym machnięciem ręki dobrze ja podrzeć, na dodatek tak by nie ukazać swojej bielizny. Już wiedziała, że najlepiej pod spód ubrać coś swojego
– A tak czy tak nie powinno do niczego dojść, z tego co słyszałem drugi mag wykonał już swoje zadanie, a burmistrz po tej próbie wzywa cie do swojego gabinetu – i to była prawda w czasie tych czterech dni, załatwił już całą gildię. Na początku powoli rozprawiając się z pojedynczymi osobami, a na sam koniec wkroczył do gildii, która w tym czasie liczyła już sobie tylko 20 słabiutkich magów. Po próbie Levy udała się do gabinetu, gdzie burmistrz i Gajeel stali spokojnie czekając na nią. Podchodząc i stojąc obok siebie, ani ona ani on nie spojrzeli w swoim kierunki, a tylko słuchali uważnie co burmistrz im mówi.
-Z faktu, ze Gajeel skończył już swoją prace, zlikwidował cała mroczną gildie, którą już zajęło się wojsko Rady, może wracać z powrotem do Magnoli do Fairy Tail, ma oczywiście pozwolenie, jeśli chce, by zostać na dzisiejszej paradzie. Levy twoje zadanie trwa jednak dalej i mimo, że po występie mogłabyś wrócić z powrotem do domu, prosiłbym Cię jednak o zostaniu aż do czasu odniesienia diamentowego smoka z powrotem do sejfu. Zgadza się Pani na to? - zapytał. Dziewczyna tylko kiwnęła głową na tak, po czym wyszła z pokoju. Już za godzinę zaczynała się parada, a ona wolała być punktualna i gotowa w każdej chwili. Wrzaski uradowanych mieszkańców i zabawy słyszalne były już w środku budynku, a to właśnie stamtąd wyruszały wszystkie platformy. Pierwsi, kierujący całą paradą byli jeźdźcy na koniach trzymający ogień na pochodniach. Słońce, które powoli chowało się za domami sprawiało że ogień świecił z każdą minutą coraz bardziej. Drugą atrakcją, która wyjechała z placu burmistrza była platforma, na której się znajdowała, gdzie na samym środku w szklanym pudełku umieszczony był posążek smoka. Czujność dziewczyny była na największych obrotach i wykonując różne tańce, przedstawienia i ukazywanie żywiołów, rozglądała się po zgromadzonych, czy nie widzi nic podejrzanego. Jednak wysokie buty, które miały sprawić, że wyglądała na wyższa, znacznie ograniczały jej ruchy. W połowie drogi nastała minuta przerwy, by zaraz odegrać tą samą scenkę jeszcze raz. W tym właśnie momencie, kątem oka zauważyła osobę, która jej się przygląda z zadziornym uśmiechem. Mimo, że stała w cieniu, gdzie ledwo dosięgało go światło od razu rozpoznała w nim Gajeela i z podejrzliwym wzrokiem patrzyła na niego. On widząc jej spojrzenie, postawił parę kroków przed siebie, wychodząc z cienia.
-Ghehehe i tak jesteś płaska – wśród okrzyków tłumu, nie było możliwości by dosłyszała te słowa, lecz wystarczyło widzieć usta i z nich wyczytać słowa.
-Jaki idiota !!! - miała ochotę wykrzyczeć, a twarz zrobiła jej się cała czerwona. Gdyby mogła zeskoczyła by z platformy i go uderzyła. Przez jej ciało przeszły ciarki – A co jakby... znowu mnie zaatakował... Nie ufam mu – to były ostatnie rozmyślenia, który zdążyły przejść jej przez głowę, ponieważ chwilę później znów odgrywała tą sama nudną scenkę. Impreza w końcu dobiegła końca tak samo jak i spokojna noc spędzona wewnątrz niewygodnej kolumny fontanny. Choć kolosalne rozmiary sprawiły, że nawet się wyspała, mimo że nie powinna... To i tak sił na powrót prawie w ogóle nie miała. Gdy słońce było już dokładnie widoczne na horyzoncie, a coraz więcej osób chodziło po ulicach, otrzymała swoją nagrodę i powędrowała do miasteczka gdzie pojutrze odjeżdżał pociąg do Magnoli. Po kilku godzinach męczącej drogi, była już na miejscu.
-Przede mną jeszcze pół dnia i noc do przeczekania – powiedziała do siebie, idąc między budynkami – Może znajdę sobie już jakiś nocleg za ten czas – i powędrowała w stronę najbliższego hotelu. Budynek nie był zbyt wielki,a jedno okno na pierwszym piętrze było otwarte.
-Proszę więcej ~... Jesteś takie wspaniały ~.... – z pokoju dochodził głos kobiety, najwidoczniej nieźle podnieconej.
-Ahh ~ no proszę więcej – kolejny głos kobiety.
-Nie, ja tu nie będę spać! – gapiła się zniesmaczeniem na okno z którego dochodziły głosy. Odwróciła się i wolnym krokiem kroczyła przed siebie.
-Na dziś już starczy, mamy jeszcze cała noc aż pojadę – Levy stanęła jak wryta. Tym razem dochodził stamtąd męski głos, ten sam z nutą złości i wredoty – A teraz wyjdzie chce odpocząć – dziewczyna poczerwieniała na twarzy. Przez myśl jej nie przeszło, że Gajeel jest ... aż takim playboyem ... Nie! Mówiła sobie w myślach.
-Na pewno to tylko osoba o podobnym głosie, a ja mam urojenia – zaśmiała się do siebie, a w pokoju znów się ktoś odezwał.
-Ale Gajeel... - był to smutny głos jednej z kobiet, który cichł z każdą sekundą, aż do momentu zamykanych drzwi.
-BOŻEE! - wykrzyczała, po czym pobiegła przed siebie by być jak najdalej od tego zboczeńca – Na pewno nie będę tutaj spać... Nie dość, że może mnie pobić to i jeszcze z molestować – z wstydu aż napłynęły jej łzy do oczu. Nie minęła minuta i już dobiegła do innego hotelu. Szybkim krokiem podeszła do recepcji, zarezerwowała pokój i położyła się do łóżka, szczelnie zamykając drzwi. Wiedziała już na pewno, ze woli towarzystwo Droy i Jeta, za którymi, ku zdziwieniu, teraz tęskniła. Mimo, że nie są zbyt potężni czuła by się przy nich bezpieczna. Po godzinie odpoczynku Levy postanowiła, ze wybierze się do jakiejś restauracji coś zjeść i uzupełnić zapasy jedzenia na jutrzejszą jazdę. Po chwili już zamawiała sobie danie o dziwnej nazwie, której nie potrafiła zapamiętać, a cena świadczyła, że nie jest to tani lokal. Wokół zgromadzonych unosiło się podniecenie, a chwilę później na scenę, którą dopiero teraz zauważyła, wszedł wysoki mężczyzna w garniturze.
-Jak co tydzień sprowadzamy do naszej restauracji wybitnych, bądź mniej muzyków. - mówił do mikrofonu, a lekkie echo odbijało się po pomieszczeniu - Dziś zagra u nas po raz pierwszy. Więc powitajcie go gromkimi brawami! – uradowany wskazał ręką na kurtynę, która powoli zaczęła unosić się do góry. Stolik przed nią, grupka dziewczyn zaczęła piszczeć i bić brawa z całych sił, tak jakby już wiedziały, kto zaraz ma wystąpić. Westchnęła.
-Nie interesuje mnie to zbytnio – powiedziała do siebie, po czym spojrzała na swoje dziwnie wyglądające danie, które sekundę wcześniej podał jej kelner. Ciche brawa i dalsze piski dziewczyn rozniosły się po lokalu, następnie ktoś zaczął grać na gitarze. Trzeba było przyznać, że ta osoba dobrze grała. Mimo to Levy przypomniała sobie pierwszą noc w Callistemon i dość dziwne z nią wspomnienia. Oderwała się od jedzenia by teraz spojrzeć na osobę na scenie. Wzięła głęboki wdech i już miała krzyczeć, gdyby w ostatniej chwili nie zakryła sobie ust dłonią.
-On mnie normalnie prześladuje! – wyszeptała z rozpaczą. Na scenie w dość dziwnym białym garniturze i swoją gitarą grał Gajell, całkowicie skupiony na muzyce. I znowu pisk dziewczyn – Czyli to te jego zagorzałe fanki, które tak go wychwalały w hotelu... - dziewczynie zrobił się aż niedobrze – Nie... Ja mam już tego dość – dojadła swoją porcję, po czym wstała kierując się w stronę wyjścia. Kątem oka spoglądała na chłopaka, a ten mimo mocnego skupienia zauważył ją w ostatniej chwili. Niebiesko włosa powędrowała do najbliższego spożywczaka i udała się do swojego hotelu by tam wypocząć już całkowicie do rana.
CZYTASZ
Żelazna Miłość
FanficLevy, mała, płaska dziewczyna będąca członkinią Fairy Tail. Myślała, że gorszej osoby, która tak łatwo może wyprowadzić ja z równowagi jak Droy i Jet nie spotka.. A jednak w gildii pojawia się nowy członek, który sprawi jej jeszcze więcej problemów...