Delikatna mała rączka położyła na jej czoło mokry ręczniczek, poprzedni ponownie zanurzając w lodowatej wodzie.
-Wendy...?
-Cii Levy leż spokojnie, masz strasznie wysoką gorączkę.
-Ale ja muszę iść... - chciała się wydostać spod dużej ilości koców, lecz dziewczyna ją zatrzymała.
-Nie ma mowy! - spojrzała na nią poważnie – Carla szykuje ci gorący posiłek, a ja przypilnuje byś się nie ruszyła z tego łóżka – usiadła z powrotem na krześle.
-Dobrze – czuła jak świat wiruje jej dookoła, nawet gdyby wstała, to trzymałaby się na nogach tylko siłą woli. Karciła się w środku jak mogła się doprowadzić do takiego stanu – Jak długo będzie mnie to trzymać?
-Hyym jak dobrze pójdzie to z trzy dni.
-Wspaniale... - powiedziała z załamaniem w głosie. Chciała przecież iść jak najszybciej do Gajeela i wyjaśnić wszystko, a teraz to miała wrażenie, że sytuacja się tylko pogorszy, a on pomyśli, że ona nie chce go widzieć. W tym samym momencie Carla podała gorącą zupę, a Levy po spożyciu jej zasnęła, budząc się dopiero na kolejny dzień.
Huk uderzenia o ścianę rozniósł się po całym mieszkaniu. Dwójka kotów przyleciała od razu z pokoju obok, sprawdzić co się dzieje.
-Gajeel? - chłopak masował sobie lekko głowę – Jak chciałeś rozwalić tą ścianę to mogłeś dłonią, wiesz?
-Nie chciałem jej rozwalić, po prostu jej nie zauważyłem...
-Wczoraj też nie zauważyłeś stołu, a później chciałeś usiąść na krześle, które znajdowało się metr dalej.
-To nie moja wina, to te przedmioty są nie tam gdzie powinny się znajdować.
-Prędzej twój stan emocjonalny – na te słowa, chłopak strzelił buraka i z załamaniem opadł na sofę – Gajeel na pewno dziś przyjdzie, a jak nie to przelecę się sprawdzić co u niej? - chłopak tylko kiwnął głową i odwrócił ją zawstydzony w drugą stronę.
-Robisz postępy, temperatura spadła ci o jeden stopień – Wendy ponownie zmieniła jej okład.
-To czyli ile teraz mam stopni – dyszała dalej ciężko i do końca nie wybudziła się ze snu.
-Niecałe... 39 stopni.
-Nie bój się jutro już będziesz umiała ustać na nogach – odezwała się Carla, która czytała sobie jedną z książek Levy.
-Dziękuję za opiekę, pewnie też jesteście już zmęczone.
-Spokojnie, co jakiś czas zmieniamy się z Erzą. Właśnie wyszła zanim się zbudziłaś – nagle do pokoju ktoś zapukał – Czekaj pójdę otworzyć – dziewczyna podskakując radośnie skierowała się w stronę drzwi, do których nawet nie zdążyła dojść, a już otworzyły się z trzaskiem.
-Levy! - zmartwieni Droy i Jet wpadli do środka pomieszczenia. Wendy korzystając z okazji zostawiła im pod opiekę dziewczynę, a sama powędrowała pozałatwiać swoje sprawy. Mimo, że niebiesko włosa nie do końca potrafiła jeszcze trzeźwo myśleć, zdziwiła się ich wizytą. Była pewna, że są na nią nadal źli i przez jeszcze kolejne parę dni nie odezwą się do niej ani słowem. Już chciała z nimi na spokojnie porozmawiać, lecz ponownie zasnęła w parę sekund ze zmęczenia.
W tym samym momencie Lily wybrał się nawet wcześniej niż obiecał sprawdzić co u dziewczyny. Nie planował wchodzić do środka. Pamiętał, które okno należało do niej i powoli do niego podlatując, zerknął czy znajduje się w środku. Przy stole opierając się o niego spali jej towarzysze, a Levy dalej z okładem na głowie w swoim łóżku.
CZYTASZ
Żelazna Miłość
FanfictionLevy, mała, płaska dziewczyna będąca członkinią Fairy Tail. Myślała, że gorszej osoby, która tak łatwo może wyprowadzić ja z równowagi jak Droy i Jet nie spotka.. A jednak w gildii pojawia się nowy członek, który sprawi jej jeszcze więcej problemów...