Następnego dnia już na powrót spakowana wyszła z hotelu, kierując się w stronę dworca kolejowego. Gdy pociąg w końcu nadjechał dziewczyna z swoim małym bagażem od razu weszła do środka i zajęła najbliższe miejsce, mimo, że do odjazdu zostało jeszcze 10 minut. Chciała już wrócić jak najszybciej do Magnolii, gdzie spokojnie będzie mogła po układać sobie myśli i gdzie będzie czuć się bezpiecznie. Mimo, że misja dawno dobiegła końca i co najlepsze w ogóle nie była straszna, cały czas czuła wewnętrzny niepokój. Pociąg był prawie pełny, miejsce obok zajęła jakaś starsza pani, która od razu zasnęła jak tylko położyła głowę na tylne oparcie, a dwa miejsca naprzeciw były jako jedyne wolne. Wokół zabrzmiał dzwon oznajmiający, że pojazd za chwile rusza.
- To też sobie prześpię jazdę - wyszeptała do siebie po czym tuląc do piersi swój bagaż powoli zamknęła oczy. Przez chwilę jedynie słyszała kroki i odgłos siadania naprzeciw, lecz nim się zorientowała zasnęła...
- Cholera ja nie wytrzymam, niech się już to kończy... - słyszała w pół śnie czyjś głos. Nagle na jej kolanach pojawił się wielki ciężar i gwałtownie wyrwana z snu spojrzała na czarna postać na nogach.
- Czy to włosy... - spojrzała na resztę ciała, które sięgało siedzenia naprzeciw - Ty... TY ZBOCZEŃCU !!! - wykrzyczała odrzucając jego głowę z swoich kolan. Cały przedział popatrzył się w jej kierunku, a starsza pani prawie wyrwała się ze snu. Cała czerwona i wściekła popatrzała na mężczyznę naprzeciw, który był ledwo przytomny - Gajeel! Wiedziałam, że jesteś niebezpieczny... Ale nie myślałam, że nawet pod tym względem! - wstała z siedzenia biorąc ze sobą bagaż.
- Cz...Czzekaj...- cały zielony już na twarzy i z resztkami sił wyciągnął rękę w jej kierunku. Levy nie wiedziała kompletnie co mu jest i czy ma mu pomóc. W końcu jakby nie było był członkiem rodziny, choć dalej go nie akceptowała mimo chęci i starań.
- Co ci jest?! - powiedziała obojętnie i patrząc na niego z góry.
- Cho..roba lo..komo..cyjna - wydukał ledwo. Co miała zrobić, zastanawiała się przez chwile. Przecież i tak nie może na to nic zaradzić, a drobny wstręt ostatnich sytuacji sprawiał, że chciała się stamtąd ulotnić jak najszybciej. Nagle pociąg się zatrzymał, a twarz Gajeela powoli zaczęła wracać do naturalnego koloru.
-Już jesteśmy w Magnolii?? Tak szybko?! - spojrzała przez okno, normalnie powinni jechać jeszcze z co najmniej godzinę, lecz za szybą nie ujrzała miasta tylko puste łąki i pola. Coś było nie tak. Głośny odgłos pisków kobiet dochodził z każdego wagonu.
- Co się dzieje! - spojrzała po przedziale w którym , mimo podobnej paniki jaką czuła ona było spokojniej, niż za drzwiami innych przedziałów. Nagle poczuła szarpnięcie, jak ktoś ciągnie ją lekko do tyłu, obezwładnia ręce i przykłada nóż do jej gardła. Była totalnie zdezorientowana, ponieważ napastnikiem była babcia, która chwile przedtem spała sobie smacznie obok niej. Z drugiego końca przedziału wstał mężczyzna, który świecąc swoim nożem stanął na środku.
- Którzy to magowie!? - zapytał się z powagą w głosie starszej pani.
- Ta dziewczyna i chłopak - wskazała ruchem głowy na Gajeela, który siedział dalej z opuszczoną głową, widocznie nadal nieprzytomny - A w przedziale obok jeszcze jeden mag i to wszystko. Wyczuję te ścierwa na kilometr - napastniczka miała już pluć na podłogę na wzmiankę o magach. Mężczyzna dalej stał sztywno na środku.
- Zabij ich! A dokładniej uduś! Nie chce pobrudzić krwią wartościowych rzeczy jakie może posiadać ta dwójka - po usłyszeniu tych słów Levy zaczęła się szarpać, lecz babcia mimo wieku miała o wiele większą krzepę od niej i z łatwością założyła swoją rękę na jej szyje, dociskając druga. Dziewczyna czuła jak powoli nie potrafi oddychać. Drugi napastnik skierował się w stronę innych pasażerów, grożąc im, że jeżeli nie oddają całego majątku jaki posiadają przy sobie skończą jak Levy.
CZYTASZ
Żelazna Miłość
FanfictionLevy, mała, płaska dziewczyna będąca członkinią Fairy Tail. Myślała, że gorszej osoby, która tak łatwo może wyprowadzić ja z równowagi jak Droy i Jet nie spotka.. A jednak w gildii pojawia się nowy członek, który sprawi jej jeszcze więcej problemów...