Rozdział 9

50 4 5
                                    


      Gianna siedziała w salonie zawinięta w kokon z puchatego, szarego koca z książką na kolanach. Nie zwracała najmniejszej uwagi na lecącą w tle „Współczesną rodzinę", którą włączyła aby rozproszyć ciszę jaka zapanowała po wyjściu Brit. Cieszyła się z chwili spokoju i samotności, ale gdy tylko zaczęła czytać, wszystkie możliwe dźwięki z otoczenia zaczęły jej przeszkadzać. Tykanie zegara, szczekanie psa sąsiadów, szum lodówki, wszystko docierało do niej głośniej i wyraźniej niż powinno.

      Na całe szczęście telewizor rozwiązywał ten problem, pozwalając jej skupić się na książce chociaż odrobinę. A to z kolei odrywało jej myśli od Brit i nadmiernego martwienia się o nią.

      Tym razem nie mogła nawet wsiąść w auto i pojechać na tą całą imprezę. Była po drugiej stronie miasta, bez Jeepa jechałaby bitą godzinę. Poza tym, nie chciała tego robić. Nie chciała ulegać własnym obawom, nie chciała nadwyrężać tego kruchego porozumienia, jakie nawiązały. To była kwestia zaufania, Brit by jej nie wybaczyła, gdyby teraz postanowiła jechać i ją skontrolować.

      Musiała więc zacisnąć zęby i wytrzymać do trzeciej.

      Zdążyła już posprzątać szafki w kuchni, praktycznie wywracając je do góry nogami, później przejrzała wszystkie swoje notatki i materiał na następny tydzień. Urządziła sobie nawet długą, relaksującą kąpiel, korzystając z tego, że Brit nie zacznie zaraz marudzić, że okupuje łazienkę na piętrze.

      Powoli kończyły jej się pomysły na dalsze zabijanie czasu.

      W najgorszym wypadku będzie próbowała czytać aż do chwili, gdy Brit wróci do domu. Musiała tylko przestać obsesyjnie zerkać na telefon.

      Odłożyła książkę na bok i odchyliła głowę do tyłu, przeciągając dłońmi po twarzy. Zwalczyła ziewnięcie i potrząsnęła głową, zerkając na telewizor. Równie dobrze mogłaby spróbować się zdrzemnąć, jeśli nastawiłaby budzik na drugą. No, ewentualnie dwa, bo gdyby faktycznie udało jej się zasnąć, mogłaby mieć problem z obudzeniem się. A teraz, po kąpieli, była przyjemnie rozluźniona więc tym bardziej mogłoby być jej ciężko.

      Dochodziła północ, jeśli chciała się zdrzemnąć dłużej niż kilka minut musiała się ruszyć z kanapy, która miała teraz niezwykle silną grawitację. Na pewno silniejszą niż jej chęci.

      Z ociąganiem dźwignęła się na nogi, szczelniej okrywając się kocem. W domu było ciepło, ale zwyczajnie lubiła czuć na sobie jego ciężar.

      Zdążyła dojść ledwie do podstawy schodów, gdy usłyszała auto wjeżdżające na podjazd. Sądząc po dźwięku silnika, to z całą pewnością nie był jej Jeep.

      Zmarszczyła brwi, czując jak całe rozluźnienie i znużenie momentalnie znika z jej ciała. Nie spodziewała się żadnych gości, a już na pewno nie o takiej godzinie.

      Słysząc łomotanie do drzwi, ściągnęła z siebie koc i rzuciła go na poręcz, zamiast niego łapiąc ciężką, porcelanową statuetkę stojącą na komodzie obok. Włamywacz raczej nie robiłby takiego hałasu, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

      Walenie do drzwi nie ustępowało, stawało się raczej jeszcze intensywniejsze. Chcąc nie chcąc ruszyła w ich stronę, kręcąc z niedowierzaniem głową. Naprawdę miała paranoję.

      Niechętnie uchyliła drzwi i poczuła jak żołądek jej się zaciska. Nie zdążyła ich zatrzasnąć z powrotem zanim Carter pchnął je do środka, praktycznie otwierając je na oścież.

Sacramento sins | AffectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz