Rozdział 11

21 3 3
                                    

Przez całą drogę do domu Brit milczała jak zaklęta. Ani razu nie poruszyła tematu Cartera, choć Gianna zauważyła, że siostra jej się uważnie przygląda. Nie miała wątpliwości, że tylko poczucie winy dzieli Brit od zalania jej gradem pytań, którym w normalnych okolicznościach zaatakowałaby ją, gdy tylko Evans zniknąłby z zasięgu słuchu.

Wiedziała też, że ta taryfa ulgowa zniknie najpóźniej kolejnego ranka, jak już obie odeśpią tą noc. Póki co miała zamiar dobrze to wykorzystać, więc gdy tylko wróciły do domu, Gianna od razu zaszyła się w swojej sypialni.

Musiała się zastanowić jak to wszystko wyjaśnić. Z perspektywy Brit to faktycznie nie wyglądało za dobrze, ale to przecież naprawdę był zbieg okoliczności. Nie planowała spotkania z Carterem ani teraz, ani w zasadzie nigdy więcej. Spodziewała się raczej, że faktycznie da spokój.

Teraz była niemalże pewna, że o tym mogła jedynie pomarzyć. I choć nadal nie do końca rozumiała co nim kierowało, musiała się z tym jakoś pogodzić i liczyć, że szybko mu się to znudzi. Nawet jeśli się na to nie zapowiadało.

Nie mogła też zaprzeczyć, że dziś faktycznie jej pomógł. Bez niego pewnie nadal stałyby na drodze czekając aż przyjedzie pomoc drogowa z ubezpieczalni. Zakładając, że w nocy w ogóle by tam dotarli.

Leżąc już w łóżku sięgnęła po telefon. Równie dobrze faktycznie mogła do niego napisać... Tym bardziej, że skoro nie miał problemu przyjechać do niej o dwunastej w nocy, to nad ranem też by się raczej nie krępował.

Odpaliła Instagrama i znalazła czat z Evansem. Wciąż był pierwszy w historii jej rozmów.

„Już w domu. Jeszcze raz dzięki za pomoc."

Wysłała mu wiadomość i cicho westchnęła, przecierając twarz dłonią. Dopiero teraz przypomniała sobie, że przecież znów miała na sobie podkład, którego niesamowicie nie chciało jej się w tej chwili zmywać. Nie zdążyła jednak nawet usiąść, a telefon zawibrował.

„Mówiłem, że to drobiazg, Dzwoneczku. Cieszę się, że mogłem pomóc."

Gianna mimowolnie się uśmiechnęła, zmuszając się do wstania z łóżka. Z telefonem w dłoni ruszyła do łazienki, nie odrywając wzroku od ekranu.

„Przyznaj się, że specjalnie na takie okazje wozisz ze sobą narzędzia. Podrywasz panny na mechanika?"

„No i mnie rozgryzłaś. A chociaż mi się udało?"

Parsknęła śmiechem, stając przed lustrem.

„Oczywiście. Oh Carter, nie mogę przestać o tobie myśleć!"

Sekundę później przy tej wiadomości pojawiło się małe serduszko, na które przewróciła oczami. Odłożyła telefon na zlew i wyciągnęła chusteczki do demakijażu.

„Wiedziałem. Śpij dobrze, Dzwoneczku."

Nie odpisała mu już. Wystarczyło, że przez kolejne kilka minut na jej ustach błąkał się znikomy uśmiech, gdy zmywała z siebie podkład.

Nie mogła pozwolić mu na to, żeby ją do siebie przekonał.

Z tą myślą wróciła do łóżka, ustawiając sobie budzik na szóstą rano. Miała ogromną nadzieję, że Nate czuł się już lepiej, i będzie mogła wziąć wolne, ale liczyła się z tym, że mimo wszystko będzie musiała wstać do pracy.


*

Po powrocie do domu bractwa Carter zastał już dogasającą imprezę. Tylko nieliczni trzymali się jeszcze na nogach, większość albo już była tak pijana, że padła, gdzie akurat stała, albo zwinęła się do domu. I bardzo dobrze, przynajmniej nikt go nie zaczepiał, gdy wyniósł z kuchni dwie butelki whisky i skierował się na piętro.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sacramento sins | AffectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz