11

329 22 25
                                    

*Na wstępnie zaznaczam, że nie pamiętam kiedy dokładnie dawałam datę urodzin Laury, więc po prostu załóżmy, że sobie ją na nowo wymyślę. w Wiem, że to był na pewno kwiecień, ale nie pamiętam dokładnie dnia i nie mogę go znaleźć w tekście, więc po prostu wymyślę teraz.*

__________________________________
*Piątek, 30.04.2024.*

Cały dzień chodzę jak jakaś najęta, bo po prostu nie mogę dowierzyć, że od moich wcześniejszych urodzin minął już równy rok. Już dzisiaj jest kolejny mój dzień, którego nie pozwolę sobie zepsuć.

Dziś jest piątek, a to oznacza, że jak poproszę mojego braciszka i dam mu bardzo mocne argumenty odnośnie, tego że nie jest opłacalne chodzenie do szkoły w urodziny to może zgodzi się, abym została w domu. Zebrałam swoje cztery litery z łóżka i biegiem powędrowałam na parter mojego mieszkania.

Niestety w połowie drogi, a dokładniej w połowie schodów zostałam zatrzymana przez najlepszego przyjaciela mojego brata, który jak mnie zauważył, to normalnie miał twarz, jakby zobaczył ducha.

-Laura- zdziwił się Gavi, który stał przede mną na schodach i ewidentnie coś ukrywał. Widać było po zachowaniu chłopaka, że jest coś tutaj nie tak.

-Gavi?- zapytałam zdziwiona, bo jego zachowanie było mocno podejrzane.

-Czemu tak wcześnie wstałaś?- spytał tak jakby na siłę próbował mnie zagadać, albo jest jeszcze druga opcja. Jakby po prostu był idiotą i zapomniał, że muszę wstawać o szóstej żeby wyrobić się do szkoły.

-Ponieważ o godzinie ósmej zaczynam zajęcia lekcyjne- zaczęłam mówić.- A jeszcze teraz chciałam zdążyć, żeby przekonać Pedra, aby nie iść do szkoły- wytłumaczyłam na szybko, bo naprawdę zależało mi żeby nie iść.

-Wiesz, że Pedro się nie zgodzi żebyś nie szła?- zapytał pomocnik Barcelońskiego klubu.

-Jak go ładnie poproszę, to jest szansa, że się zgodzi- powiedziałam ucieszona i pewna, tego że no mój własny brat przystanie na moją propozycję.

-No nie wiem, narazie nie ma go w domu- wzruszył ramionami Gavira.

-A tak właściwie to co ty robisz?- zapytam, bo to było podejrzanie. Nie jest to normalny widok, że mojego brata nie ma z rana w domu, a co to jest jego przyjaciel.

-twój ukochany braciszek poprosił mnie o pomoc w jednej sprawie- odpowiedział bez zawahania chłopak.

-W jakiej?- zapytam sprytnie, bo wiedziałam, że jeżeli Gavira nie ma nic przygotowane do odpowiedzi to mi nie skłamię.

-Kazał przypilnować, mi abyś poszła bez marudzenia do szkoły i nie zawracała mu dupy- odparł chytro Hiszpan.

-Dalej cię boli, że kibicowałam też i Realowi na meczu?- zaśmiałam się pytając. Oczywiście cała nasza rozmowa była w formie żartu.

-Ten świat normalnie schodzi na psy- powiedział niby do siebie, ale tak żebym ja to usłyszała.

Bez większych sprzeczek poszłam do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie, bo wiedziałam, że skoro sam Pablo Gavi jest, na nie, co do nie pójścia do szkoły, to mój brat wcale odmiennego zdania mieć nie będzie. No cóż to dzień Lada moment może zostać zniszczony.

Jeszcze jak na złość przypomniało mi się, że dzisiaj omawiam lekturę, na którą nie ukrywam nie byłam gotowa. Nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego w Hiszpanii musimy umawiać polskie dzieła, które i tak nic nie wnoszą do życia.

Na dzisiaj musieliśmy przeczytać Dziady część czwartą i mieliśmy pisać z tego sprawdzian. A co najlepsze dodam, że język Hiszpański mam na pierwszej godzinie lekcyjnej. Autentycznie mój dzień stał się jeszcze gorszy.

From Choice To Love~ Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz