11. Ula

18 10 5
                                    

~~••♡••~~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~••♡••~~

Taki poranek jak ten, mogłabym mieć zawsze, nie ma co. Nie dość, że mój prywatny kierowca dostarcza mi bardziej niż przyzwoite (a może właśnie nieprzyzwoite?) usługi seksualne, to jeszcze jest miły, czuły i inteligentny. No i cholernie przystojny. 

Ciekawe co z nim jest nie tak?

Rzuci mnie, a ja będę go opłakiwać miesiącami. Nie, nie dam się! Nie będę. Obiecuję przed samą sobą, że nie będę się nad sobą użalać, jak wczoraj Iza. Żaden facet nie zasługuje na moje łzy.

Zresztą, jeszcze mnie przecież Kuba nie rzuca, nie? Moje myśli krążyły wokół niebezpiecznego tematu, kiedy weszłam popołudniu do Mastki.

– Co ty tu robisz? Dzisiaj masz wolne! – powiedział Mikołaj.

– Spokojnie wielkoludzie, nie próbuję ci podkraść zmiany – zaśmiałam się. – Telefon tu wczoraj zostawiłam. Widziałeś może?

– A coś tu pipkało od kilku godzin, ale bateria chyba w końcu padła.

Wzięłam od Mikołaja telefon i z przykrością odkryłam, że rzeczywiście jest całkiem rozładowany. 

Wrzuciłam go do torby, Mikołajowi rzuciłam szybkie cześć i odwróciłam się gwałtownie wpadając prosto... w ramiona Arka.

– Witaj mała, nie spodziewałem się, aż tak czułego powitania – powiedział z szelmowskim uśmiechem. 

Był bardzo sympatyczny i naprawdę, naprawdę mnie do niego ciągnęło, ale wiedziałam, że muszę to zakończyć. To, czymkolwiek to w ogóle jest. Nawet jeśli ja nie chciałam od tej znajomości niczego więcej, stawało się to dla mnie coraz wyrazistsze, że dla Arka to wszystko po prostu ma znaczenie. Ciekawe czy przychodził tu cały czas. Przecież mnie tutaj nawet dzisiaj nie powinno być. Nie odpowiedziałam nic, tylko przyglądałam mu się, dalej nie mogąc się nadziwić jak bardzo byli do siebie podobni.

– Wybierasz się gdzieś?

– Tak. Idę do domu – powiedziałam. – Cześć! – rzuciłam przez ramię i zaczęłam się oddalać.

– Co się dzieje Ula, porozmawiaj ze mną!

Ale ja nie słuchałam, nie chciałam odbywać kolejnej takiej rozmowy przy Mikołaju, to już i tak było wystarczająco żenujące. Arek oczywiście poszedł za mną i nie dawał mi spokoju.

Mówił coś do mnie, ale ja starałam się go maksymalnie ignorować. Wydawało mi się, że sprawię tym, że zniknie. Nie miałam ochoty ani odwagi się konfrontować, szczególnie, że jakaś część mnie bardzo chciała z nim przebywać. Zwróciłam uwagę, że Arek niemal zaczął już warczeć. Zatrzymałam się na środku Rynku i odwróciłam w jego stronę. Nie, nie będę płakać.
Nie będę płakać. Nie mogę się rozpłakać. Powtarzałam sobie, ale gula w moim gardle rosła raz za razem, wiedziałam, że będę płakać.

Ouh là là! [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz