20. Kuba

23 11 2
                                    

~~••♡••~~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~••♡••~~

Wszedłem do sali konferencyjnej o jedenastej i zacząłem jeszcze bardziej doceniać pomysł kupna samochodu. Samolotem nie docierałem tak szybko, wliczywszy cały ten czas potrzebny na dotarcie na i z lotniska, na odprawy, nadanie bagażu, jeśli zdarzało mi się brać większą walizkę, później czekanie na odbiór. 

Jadąc autem miałem pełną swobodę, mogłem spakować się w cokolwiek, wziąć co tylko chciałem i nie musiałem się niczym przejmować. Po drodze zdążyłem nawet zatrzymać się na śniadanie na stacji. Miałem też inny postój na tankowanie.

Moje spotkanie miało rozpocząć się lada moment. Zastanawiałem się, czy Elżbieta przybędzie.
W kościach jednak czułem, że ta diablica nie odpuściłaby takiej okazji.

– Młody, po kawę – usłyszałem zza pleców.

– Oczywiście, pani Elżbieto – odpowiedziałem oficjalnie i rzuciłem wzrokiem na Piotra, żeby mi pomógł, tak jak ostatnim razem. 

Chyba nie miał ochoty zostawać sam na sam z tym demonem w pokoju, bo od razu poszedł za mną. Zastanawiałem się, czy on również jest na jej liście ofiar.

Spotkanie przebiegło sprawnie, chociaż Elżbieta zrobiła przed szefem kilka docinek na temat staranności wykonywanej przeze mnie pracy. Nie podobało jej się jak wygląda przycisk na apce w iPhonie. Rzeczywiście, na Androidzie wyglądał inaczej. Musiałem to poprawić, ale to była kwestia chwili, a nie bug wymagający przebudowy tysięcy linijek kodu. Żałosne jak łatwo jej podpaść. 

Do końca dnia miałem spotkania z szefem, Piotrem, innymi konfigami i konsultantami, a kiedy wszyscy się porozchodzili udałem się do ochrony budynku. Musiałem spróbować dostać monitoring z dnia, w którym podczas spotkania, Elżbieta wysłała mnie po kawę i została sam na sam z moim telefonem w sali konferencyjnej.

Podszedłem do ochroniarzy i zacząłem tłumaczyć, że tego i tego i tego dnia, o tej i o tej godzinie, nasze firmowe IT dostało informację o próbie nieautoryzowanego dostępu do mojego służbowego laptopa. Wyjaśniłem, że pracuję z dużą ilością danych personalnych (nieprawda) i że w świetle europejskiego prawa o ochronie danych osobowych, musimy przebadać dokładnie tę sprawę (również nieprawda). To znaczy prawo samo w sobie istnieje, w Polsce nazywane RODO, w reszcie Europy GDPR, tyle tylko, że nie sądzę, by często badało się takie sprawy za pomocą kamer z korytarzy. Miałem nadzieję, że ochroniarze jednak nie będą zbytnio podejrzliwi. Wybrałem dobrą godzinę – za dwadzieścia siódma. Ochroniarze zmieniają się punkt dziewiętnasta, miałem więc nadzieję, że będą zbyt zmęczeni by cokolwiek podejrzewać.

Zaczęli szukać nagrań z kamery na korytarzu koło sali konferencyjnej, a ja modliłem się by to wystarczyło. Po kilku długich minutach znaleźli ten dzień i zakres godzinowy, który im podałem. Obejrzeli wszystko sami i powiedzieli, że w tym czasie w konferencyjnej jest Frau Sowa (strasznie śmiesznie to brzmiało w ich ustach) i że jedynie bawi się telefonem.

Ouh là là! [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz