𝑻𝒉𝒊𝒓𝒕𝒚 𝑻𝒉𝒓𝒆𝒆

184 26 0
                                    

◺✩◹ Marysia ◸✩◿

– Tato, musisz mi pomóc – powiedziałam z łzami w oczach.

Minął miesiąc od aresztowania Anastazji. Wróciłam dopiero ze szkoły. Robiliśmy na większości lekcjach arkusze a nowa baba od matematyki była okropna.

Aleksander Zalewski siedział przy stole i pisał coś na swoim służbowym laptopie. Jego złoty zegarek odbijał światło o tarczę. Blondyn potarł swoją brodę i przeniósł swój zatroskany wzrok na mnie.

– Co tam córuś? Jak się trzymasz, wiesz po czym? – zapytał zmartwiony. Jego głos odbijał mi się w głowie echem. Wiedział, dobrze wiedział czego chcę.

– Pomóż mi ją wyciągnąć. Może uda się skrócić jej wyrok? Trzy lata do zdecydowanie za dużo – rzekłam zmartwiona. Bawiłam się swoim swetrem, wpatrując się w podłogę.

– Ja naprawdę nic nie mogę zrobić – rozłożył ręce. Założył je po chwili na piersi i przymknął powieki. – Jeśli się wychylę z taką inicjatywę, mogę stracić poparcie.

– Tato, proszę – uśmiechnęłam się, próbując go namówić. – Zyskasz moje poparcie.

Mężczyzna westchnął ciężko i zakrył twarz dłońmi. Spojrzał na mnie przez swoje ręce i pokręcił głową. Zaczął coś sobie wyliczać w głowie i przeniósł wzrok na ekran laptopa.

– Spróbuję – oznajmił stanowczo. – Aczkolwiek nic nie obiecuję. Nawet jeśli coś zrobię to możliwe, że skrócą jej tylko o rok albo nie będzie mogła już uczyć – uprzedził spokojnie i oparł się o stół.

– Okej, rozumiem – odpowiedziałam a łzy dopiero teraz popłynęły po moich policzkach. Obraz Anastazji, która wychodzi z sali z dwoma policjantami znów pojawił mi się w głowie. – Powiesz mi jak będziesz wiedział jaka jest decyzja?

– Jasne, postaram się poinformować cię pierwszą. Kiedy jest rozprawa?

– W przyszłym tygodniu. Musisz zobaczyć kiedy dokładnie – odpowiedziałam cicho.

Mimo, że mój ojciec był zapracowany i często nieobecny, to jednak czasami posiadanie rodzica jako polityka było plusem w życiu.

– W ogóle to chciałam ci powiedzieć, że namalowałam parę obrazów. Chcesz zobaczyć? – zapytałam z nadzieją w głosie. Na sztukę zawsze był wrażliwy.

Zalewski spojrzał na mnie ciepło i wstał. Podszedł obok mnie i ucałował czubek mojej głowy. Ruszył w stronę mojej pracownie a ja szłam za nim.

Oby był dumny.

Weszliśmy do pomieszczenia a ja podeszłam do jednej ze sztalug. Był na niej obraz przedstawiający pejzaż. Parę drewnianych domków, polana, rzeczka. Jednakże obraz wykonany charakterystyczną techniką.

– Niczym Cloude Monet – zaśmiał się ojciec.

Przejechał ręką po zachniętym już płótnie. Uśmiechnął się, intensywnie wpatrując się w barwy. Był wręcz zachwycony.

– Może załatwiłbym ci małą wystawę? – zaproponował radośnie. To było moje marzenie od dziecka. Tak samo jak zostanie architektem.

– Poważnie mówisz?

– Oczywiście, że tak. Mój świętej pamięci ojciec zawsze mi powtarzał, że młode talenty trzeba pielęgnować i wspierać – zaśmiał się, wspominając swojego rodziciela. Ja również uśmiechnęłam się, przypominając sobie niektóre teksty dziadka.

– Już mam pomysł w jakim miejscu – odpowiedziałam.

***

– Kurwa mać, znowu ta Perła? – mruknął Krzysiek, chwytając za butelkę piwa. Pokręcił zrezygnowany głową a Michał parsknął śmiechem.

– Już nie pierdol – machnęłam ręką z rozbawieniem.

Siedzieliśmy we czwórkę na Solce. Tylko, że zamiast Marka, był z nami Stasiek. Podłamał się on trochę aresztowaniem swojej siostry, ale starał się być oparciem dla Kacpra. Rozmawiał często z małym, nie dając po sobie znać, jak bardzo tęskni za Anastazją. Ja cierpiałam razem z nim.

– Uwierz mi, lepsze to jak jakieś przeruchane Tyskie – uśmiechnął się Stanisław. Szatyn wziął łyka alkoholu i westchnął. – Tyle się tego opiłem, że bym się chyba porzygał.

– No nie dziwię się. Po tym ile ty wychodziłeś na melanże – zaśmiał się Krzysztof. – Ale szczerze chciałbym kiedyś spróbować niemieckiego piwka. Pojechałabym też na ten ich festiwal.

– W sumie czemu nie? Bylebyś się nie upił za bardzo – uśmiechnął się rudowłosy.

– Najwyżej będziecie się za fraki ciągać do domu – zażartował Stasiek, zgniatając czwartą swoją puszkę. Rzucił ją do worka.

Nigdy nie zostawialiśmy syfu na Solce. Sami zbudowaliśmy to miejsce, by wyglądało na nasz drugi dom. Dbaliśmy o nie jak o siebie nawzajem.

– Ojciec mi mówił, że rozmawiał z kimś tam z roboty i bardzo prawdopodobne, że skrócą Anastazji wyrok – powiedziałam spokojnie, zmieniając temat. Wpatrywałam się bezsilnie w podłogę.

– To chyba dobrze, nie? – odparł Sienkiewicz po czym upił trochę piwa.

– Chyba tak – skomentowałam, łapiąc się za głowę. – Tak kurwa za nią tęsknię a minął dopiero miesiąc.

Ostatnie pytanie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz