Zanim weszła za Hayesem do środka, zerknęła jeszcze na Keirana, który rozglądał się po ogrodzie. Skinął głową, podpędzając ją i sam przeskoczył dwa stopnie, aby czym prędzej znaleźć się w znajomym wnętrzu.
Pierwszym co ich uderzyło, był brak rozgardiaszu. Wszystkie rzeczy walające się po podłodze zostały upchnięte w skrzynie, które Dorian sam musiał poznosić do środka. Drugą rzeczą był mdławy zapach zaparzonych ziół, które kiedyś kupili od jednej zielarki. Zachwalała je, mówiąc, że wywar z nich nie tylko doda sił i energii, ale również uspokoi zmysły, jeśli zajdzie taka potrzeba. Trzecią i najważniejszą zmianą była owinięta w koc Ember. Siedziała na złożonych jeden na drugi siennikach, trzęsąc się jak świeżo wyciągnięty z lodowatej wody kociak i kołysała się miarowo to w przód, to w tył.
- Co się stało?! - Dopadła do przyjaciółki, zanim Dorian zdołał ją powstrzymać i wcisnęła swoje ręce pod koc, aby złapać za dłonie Ember. Wzdrygnęła się, czując, jakie są zimne i choć chłód szczypał nieprzyjemnie jej skórę, to nie puszczała, pozwalając, by ciepło jej ciała choć trochę rozgrzało dziewczynę. - Król... Czy on coś...
- Nie - zapewnił ją szybko Dorian, choć w jego głosie pojawiła się nuta niepewności. Nadal krzątał się po wozie, układając każdą z rzeczy na swoje miejsce, choć co chwilę zerkał w stronę siostry. - Wygląda tak, odkąd dwór zniknął. Nie chciała nam nic powiedzieć, tylko kołysze się w przód i w tył... Ale wszystko jest, chyba jest, na swoim miejscu - dodał wciąż pewnym tonem, ale zawahał się na chwilę, po czym znów zaczął kręcić się po wozie, przekładając teraz to, co przed chwilą odłożył.
Asha pokręciła głową i spojrzała na Hayesa, który jako jedyny z nich był wtedy w namiocie z Ember. Potakiwał gorączkowo głową, upewniając ją w słowach Doriana, ale równocześnie wyglądał na tak zmartwionego, że Asha nie czuła się winna temu, że kazała mu schować się za zasłoną i przybrać bardziej komunikatywną postać. Wzdrygnęła się jedynie, gdy do ich uszu dobiegł chrzęst rozrastających się i wskakujących na odpowiednie miejsce kości.
- Ktoś byłby tak miły i podał mi jakieś spodnie?
- Nie - mruknął Keiran, ale kiedy tylko Hayes, zachęcony tą odmową zaczął odchylać kotarę. Elf szybko wyciągnął w jego stronę rękę z kocem. - Dorian gdzieś je upchnął.
- Są na SWOIM MIEJSCU - oburzył się w odpowiedzi jasnowłosy i tupiąc głośno przemaszerował przez wóz, aby dosięgnąć skrzyni z ubraniami. Zaczął wyrzucać z niej rzeczy na chybił trafił. Zatrzymał się, kiedy uświadomił sobie, że właśnie rzucił w tył gorsetem i pośpiesznie złapał za pierwsze lepsze spodnie.
- Masz. - Wcisnął je w rękę Hayesowi.
- A już myślałem, że mam założyć to - odparł złośliwie chłopak, machając przed jego i Keirana oczami czarnym tiulem rozciągniętym na stalowych fiszbinach. Asha rozpoznała ten kawałek garderoby. Poderwała do góry z płonącymi policzkami i wyrwała go z rąk zaskoczonego Hayesa.
- Dzieci - skwitowała, mijając ich z dumnie uniesioną głową. Zarówno Hayes, jak i Dorian mieli w sobie na tyle przyzwoitości, aby wymamrotać cicho niewyraźne przeprosiny. Keiran zachował grobową wręcz ciszę, odprowadzając ją wzrokiem, gdy podeszła do kufra, wepchnęła do niego bieliznę i zatrzasnęła wieko. - Czy potrzebujecie znaleźć tam coś jeszcze?
- Koszu... - Hayes nie skończył słowa. Stojący obok Keiran uderzył go ramieniem, a chłopak momentalnie zamilkł. Poczekał, aż Asha wróci do Ember i dopiero wtedy syknął dodając cicho "bolało".
- Wciąż mniej, niż gdyby cię Złotko usmażyła jak jajko na patelni - odpowiedział mu równo cicho Keiran, za co Asha zgromiła go wzrokiem. Uniósł obie ręce w górę. - Będę na zewnątrz. Krzyczcie, gdybyście mnie potrzebowali.
CZYTASZ
Trup(a)
FantasyDavigal. Stolica Corvell mieniąca się złotem, srebrem i owinięta w atłasy na co dzień skrywa swoją drugą twarz. Twarz miasta, w którym można zostać obrabowanym w bocznej uliczce, mimo kłębiącej się obok straży. Szerzący się chaos i zepsucie nie prze...