Mama zawsze powtarzała Łukaszowi, że jest bardzo mądry. Mówiła to, gdy wygłosił swoją rolę na przedstawieniu w przedszkolu, gdy pokazywał jej swoje zadania domowe z podstawówki, oraz gdy wygrał konkurs recytatorski.
– Jaki ty jesteś mądry – mówiła, głaszcząc go po ciemnych włosach.
Jego mama uśmiechała się, jakby była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, miała długie blond włosy i własny gabinet terapeutyczny.
– Wiesz, co twoja mama robi w pracy? – zagadywał go czasami ojciec, gdy siedzieli razem, jedząc obiad. – Pomaga ludziom. Rozmawia z nimi i im pomaga.
Łukasz nie rozumiał za bardzo, jak to działa, ale cieszył się, że jego mama jest właśnie kimś takim.
– A ty, co robisz? – pytał taty.
– Buduję domy.
– Nauczysz mnie, jak budować domy?
Z dzieciństwa pamiętał dokładnie kilka rzeczy: duży ogród, hamak, w którym czytał, i człowieka, który nigdy nie pokazał mu w pełni swojej twarzy.
Mama nazywała go panem W. Chodź, mówiła, gdy odbierała Łukasza ze szkoły, spotkamy się szybko z panem W. Pan W. musi mi coś pokazać. Pan W. ma coś dla ciebie.
Jego mama widywała się z nim regularnie. Czasami zabierała Łukasza ze sobą: wsadzała go do auta i jechali kilkadziesiąt minut, aż nie docierali do przestronnego domu, który miał wysokie ściany i ogromne okna. Łukasz uwielbiał ten dom, znalazł w nim wszystkie kryjówki i obszedł wszystkie pokoje. Jego mama i pan W. siedzieli zazwyczaj w salonie, przerzucając się papierami i rozmawiając żywo, a on wałęsał się po piętrze lub wychodził do ogrodu. W ogrodzie stała metalowa, zielona ławka, na której chłopiec często siadał i przyglądał się ptakom.
– To wrona – uczył go pan W. – A tamta to sroka.
Pewnego dnia, gdy pojechali do jego domu, przed drzwiami wejściowymi siedział pies.
– Niespodzianka! – wykrzyknął pan W., unosząc szczeniaka do góry. Był cały czarny. – Przywitajcie nowego członka rodziny.
Łukasz pogłaskał delikatnie psa, zauroczony jego zawadiackim spojrzeniem.
– Jak się nazywa?
– Nie ma imienia. Możesz jakieś wymyślić.
Łukasz ucieszył się i aż podskoczył w miejscu.
– Ciapek – wypalił od razu. Zawsze chciał mieć Ciapka.
– Ale on nawet nie ma ciapek – zauważyła jego mama.
Pan W. postawił psa na ziemię, a ten podszedł do Łukasza i zaczął obwąchiwać mu spodnie.
– Trudno – rzekł mężczyzna, zakładając ręce na biodra. – Od dzisiaj to Ciapek.
Łukasz roześmiał się, gdy pies polizał go po twarzy. Tego dnia, gdy musieli już wracać, nie chciał się z nim rozstać. Mama jednak zaciągnęła go siłą do auta i słuchała, jak całą drogę jej syn biadoli o tym, że tęskni za zwierzęciem.
Łukasz nie zastanawiał się za bardzo nad tymi wizytami. Pan W. był dla niego miły, tak samo dla jego mamy. Zawsze nosił ciemne okulary i kapelusz, przez co Łukasz myślał, że jest kimś ważnym.
– Tylko nie mów tacie – mówiła zawsze jego mama, gdy już zajeżdżali pod dom.
– Dlaczego? – pytał, nie rozumiejąc.
Nie odpowiadała. Więc nie mówił.
Jego ojciec zresztą za wiele nie pytał. Wracał do domu przed nocą, szedł się myć i kładł się do łóżka. Tylko na weekendach miał czas, by porozmawiać z synem, ale Łukasz mówił mu o szkole, o książkach i filmach, przemilczając to, co trzeba.
CZYTASZ
Czerwone Kostki Rubika
Teen FictionAdam w dniu osiemnastych urodzin zostaje wyrzucony z domu przez własną matkę. Lidia nie może pogodzić się z tym, co widzi w lustrze. Zuzia wraca do Polski, bo tęskni za zapachem bzu. Łukasz przez całe życie ucieka przed demonami. Gdy ta czwórka wpad...