Pędzili pustą, ciemną ulicą. Zuzia siedziała za kierownicą, patrząc na wyświetlaną na ekranie trasę, Lidia siedziała obok, a Adam z tyłu. Zza tylnej szyby widzieli podążającą za nimi czarną toyotę, za której kółkiem siedział Łukasz.
– Daleko jeszcze? – głos chłopaka rozległ się w telefonie Lidii ustawionym na tryb głośnomówiący.
– Jeszcze kilka minut – odpowiedziała Zuzia. – Teraz w lewo.
Gdy wsiedli w biegu do samochodów, spostrzegli, że mają już ustawiony gps. Prowadził on do jakiegoś punktu na obrzeżach miasta. Z braku innego wyjścia Zuzia zaczęła tam jechać, a Łukasz za nią.
– To na pewno dobry pomysł? – zapytał cicho Adam, wciąż oszołomiony po ataku zjaw. Trzymał dłońmi zapięty pas i patrzył za okno.
– A masz lepszy? – mruknęła Lidia, przeglądając pospiesznie dokumenty, które trzymała na kolanach. – Nie możemy wrócić do siebie. Znają nasze adresy. Wszystko znają, pewnie nasze telefony też śledzą.
Adam wzdrygnął się na tę informację.
– Nie panikujmy – starała się uspokoić ją Zuzia. – Nie wiemy tego. Ale on... człowiek o wielu twarzach, tak? On chyba chciał, żebyśmy jechali tam, gdzie pokazuje nam gps.
Pokonali jeszcze kilka zakrętów i opuścili główną drogę. Żwir zachrzęścił pod oponami, gdy wjechali na ścieżkę otoczoną z dwóch stron wysokimi topolami.
– Trochę tu strasznie – wymamrotał Adam.
Nawigacja doprowadziła ich do opuszczonego budynku. Zuzia oznajmiła, że za żadne skarby do niego nie wejdzie i otuliła się mocniej kurtką. W tym samym czasie Łukasz wyszedł ze swojego samochodu i zapalił latarkę. Wąskie światło padło na drzwi od garażu.
– Skąd masz latarkę? – zapytała Lidia, również opuszczając samochód. Zuzia i Adam nie zamierzali wysiadać, zatrzasnęła więc drzwi. Pod pachą trzymała plik dokumentów Zadry.
– Leżała na siedzeniu.
Popatrzyli na klapę garażu, która była lekko odchylona.
– Byłeś tu już? – zapytała go cicho czarnowłosa.
Łukasz pokręcił przecząco głową. Przełknął ślinę.
– Zgaduję, że mamy tam wejść.
Lidia wzięła głęboki oddech. Była przebodźcowana, negatywne emocje w niej buzowały. Przed oczami wciąż miała ludzi, którzy kierowali w jej stronę broń. Wciąż czuła też na sobie obecność zjaw. Tak wiele naraz. Jej serce nigdy nie biło tak szybko, jak wtedy.
– Proszę, panie przodem – powiedziała.
Łukasz westchnął i ruszył powoli w stronę garażu. Przylegał od do budynku, który był niezamieszkany od prawdopodobnie wielu lat. Cegły wypadały ze ścian, dach był w połowie zapadnięty, a szyby powybijane.
Chłopak sięgnął dłonią do rączki i pociągnął ją mocno w górę. Zazgrzytała hałaśliwie, raniąc ich uszy, ale ustąpiła. W środku od razu zapaliły się światła wykrywające ruch. Oczom nastolatków ukazał się stary, przestronny garaż, w którym stały dwa samochody. Jeden duży, czarny, z przyciemnianymi szybami, oraz drugi, mały i czerwony fiat.
Lidia odwróciła się i pomachała w stronę Zuzi i Adama, dając im znać, by do nich dołączyli. Następnie zbliżyła się do Łukasza, który stał nad maską większego samochodu i schylał się nad czymś. Na aucie, przyklejona niedbale taśmą, widniała kartka:
Jeśli tu dojechaliście, zmieńcie samochody. Kluczyki są w doniczce po lewej stronie. Opuśćcie to miejsce jak najszybciej. Lokalizacja tamtych aut jest już pewnie śledzona przez Zadrę. Wyrzućcie swoje telefony – nie obchodzi mnie, czy chcecie to zrobić – zróbcie to. Możecie zostawić je tutaj, powinny być bezpieczne. Możecie wrzucić je do doniczki.
CZYTASZ
Czerwone Kostki Rubika
Ficção AdolescenteAdam w dniu osiemnastych urodzin zostaje wyrzucony z domu przez własną matkę. Lidia nie może pogodzić się z tym, co widzi w lustrze. Zuzia wraca do Polski, bo tęskni za zapachem bzu. Łukasz przez całe życie ucieka przed demonami. Gdy ta czwórka wpad...