XXVI - Koniec przemocy

27 2 120
                                    

Patrzyli na Migla, który leżał nieruchomo na dnie szklanej klatki. Na ich twarzach zarysowało się najpierw zdziwienie, a potem złość.

– Nie ekscytujcie się tak – uprzedził ich człowiek o wielu twarzach. – Złapałem go wczoraj.

Lidia podeszła do szyby i przytknęła do niej palce, a mały wróbel, który pałętał się dotąd na ziemi, uleciał w powietrze. Człowiek o wielu twarzach śledził wzrokiem ptaka, który usiadł na sztywnej gałęzi jednej z większych roślin i przypatrywał się wszystkiemu ciemnym, błyszczącym okiem. Mężczyzna tego ranka już dwa razy zdołał wygonić ptaka na dwór, ale ten za każdym razem wracał.

– To znaczy, że nas gonią? – zapytał Adam. – Zaraz będą wiedzieć, gdzie jesteśmy.

– Nie – odpowiedział mu człowiek o wielu twarzach, wzdychając i udając się bliżej klatki. Był zmęczony, tej nocy prawie nie zmrużył oka, rozproszony obecnością Migla. – Mówiłem wam, że mam człowieka w Zadrze. Wypuścił go.

– I co, nikt tego nie zauważył? – Zuzia zaprezentowała swoje powątpiewanie, unosząc sugestywnie brew.

– Sprawy w Zadrze nie wyglądają teraz najlepiej – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się tajemniczo. – Kajetan nie utrzyma się na pozycji przywódcy. Dajcie mu tydzień.

Popatrzyli na niego ze zdziwieniem.

– Dlaczego?

– Pamiętajcie, że Zadra to ludzie. Nie są robotami. Mają też swoje uczucie i swoją moralność, a moralność większości z nich powiedziała, że nie ma ochoty zabijać nastolatków.

Łukaszowi ciężko było w to uwierzyć. Skrzyżował ręce na piersi, a jego luźna, ciemna koszula zakołysała się przy tym ruchu.

– Są też oczywiście kwestie pieniężne – uzupełnił mężczyzna. – Którymi Kajetan niezbyt sprawnie manewrował. Nigdy nie miał głowy do interesów, a już w szczególności do interesów własnych pracowników.

Lidia wciąż patrzyła na Migla, zwiniętego na podłodze jak brudny obrus, a słowa człowieka o wielu twarzach zdawały się docierać do niej z opóźnieniem. Zadra, Kajetan, pieniądze, pracownicy... wszystko to zdawało się należeć do jakiegoś innego świata, stanowić biurokratyczną bajkę, którą ci ludzie sobie napisali. Jak można stworzyć coś tak popapranego, myślała, obserwując, jak zjawa porusza się lekko. Jak można igrać sobie z ludzką duszą?

– Zabierzmy się do roboty, bo skończy nam się czas – pospieszył ich mężczyzna. – Kupiłem wam wodę, ale na razie nie musicie jej pić. Nie będziemy go jeszcze dzisiaj wypuszczać.

Zerknęli na podłużny stół, na którym stało kilka zgrzewek wody truskawkowej.

– Nadal mnie to bawi – powiedziała Zuzia, patrząc krytycznie na poustawiane równo butelki.

– Wytłumacz dzieciom, że woda truskawkowa nie uratuje umierającego – rzucił Łukasz, a Lidia podniosła na niego rozbiegany wzrok.

– Mogliśmy go ją wtedy nie poić.

– Powinniście raczej cieszyć się, że nie pił w tamtym czasie wódki – mruknęła Zuzia.

Człowiek o wielu twarzach przywołał ich wszystkich do siebie, wręczył Łukaszowi rękawicę, którą ten złapał delikatnie, i zaczął mówić. Wytłumaczył im, że kontrolowanie Migli to rzecz bardzo złożona, że Łukasz będzie musiał naprawdę się postarać, by cokolwiek osiągnąć. Nie był pewien, jak działa przeniesiona dziwność, i sam nie wiedział, czego się spodziewać.

– Musisz być świadomy tego, co robisz, tego, że masz z nim wspólną cząstkę. Musisz naprawdę, całym sobą chcieć go przekonać do swojego zdania, choćby nie wiem co. To będzie coś zupełnie innego niż Wskaźnik. On nakazuje, Migle nie mają wyboru, muszą się go posłuchać. Ma to swoje zalety, wiadomo, ale też wady, bo Migle są w stanie słuchać się Wskaźnika przez stosunkowo krótki czas.

Czerwone Kostki RubikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz