XIX - Nigdy cię nie zapomnę

27 3 85
                                    

Dłonie Miszy zgrabnie odkleiły plaster i sięgnęły po kolejny. Łukasz syknął, gdy chłopak szarpnął jego skórę, ale zaraz potem uśmiechnął się, bo Misza zrobił wielkie oczy, przez co wyglądał jak przestraszony kot.

Od tamtej nocy minęły dwa tygodnie. Rana Łukasza zaleczyła się już w większości, choć nadal musiał uważać przy wykonywaniu gwałtowniejszych ruchów.

– Będzie piękna blizna – powiedział Misza, zakładając mu nowy opatrunek. Uparł się, że będzie to robić, choć jego chłopak protestował. – Może trzaśniesz sobie kiedyś na niej tatuaż?

– Tak, taki z twoją twarzą.

Oprócz bólu, swędzenia i złych wspomnień Łukasz nie odczuwał żadnych innych skutków ataku zjaw. Na dodatek potwory przestały się pojawiać, co martwiło go chyba nieco bardziej, niż cieszyło. Czuł, że to cisza przed burzą.

– Idziemy na lody?

Łukasz uśmiechnął się.

– Jest środek zimy.

Poszli. Usiedli przy kolorowym stoliku i Łukasz patrzył na swojego chłopaka, nie mogąc wyjść z podziwu, że ktoś taki istnieje. Misza zagadywał go na różne tematy, ale on milczał. W głowie układały mu się najróżniejsze scenariusze. Co, gdyby zaatakowały też Miszę? Chłopak może i by uciekł, ale czy dałby radę tak wielu potworom naraz?

– Hej, słuchasz mnie?

Narażał go na niebezpieczeństwo. Jednym był fakt, że powiedział Miszy o wszystkim, a drugim, że go w to wciągnął. Zaczął żałować, że wtedy złapał chłopaka za rękę. Gdyby wciąż ukrywał przed nim zjawy, gdyby spał u siebie, byliby bezpieczniejsi.

– Łukasz!

Chłopak zamrugał i skupił wzrok na Miszy, który aktualnie stał na krześle. Kilka par ciekawskich oczu skierowało się w jego stronę, ale nic sobie z nich nie robił.

– Czy muszę wejść i na stół, żeby zwrócić twoją uwagę? – zapytał retorycznie chłopak, a potem zsunął się na siedzenie. – Co się dzieje?

Łukasz westchnął cicho.

– Nic.

– Przecież widzę, że to nic bardzo cię martwi.

Nie zasługiwał na niego. Myślał tak już dawniej i nadal tak uważał. Dlaczego ktoś taki jak Misza, ktoś tak piękny w każdym aspekcie, ktoś tak przepełniony dobrem, wybrał właśnie jego? Nie rozumiał tego.

– Hej, bo zaraz naprawdę wejdę na stół.

– Już, już. Przepraszam.

Chłopak przypatrywał mu się z niepokojem, ale Łukasz nie zdradził, co siedzi mu na sercu. Misza pomyślał, że zbudował wokół siebie skorupę tak grubą, że nie dałoby się jej przebić nawet młotem pneumatycznym. Powiedział to Łukaszowi, porównując go jeszcze na końcu do wielkiego, pełzającego ślimaka, aż ten wreszcie się nie uśmiechnął. Ten uśmiech znaczył dla Miszy więcej, niż cały świat.

Łukasz nie mylił się co do burzy, która miała nadejść. Z szybko bijącym sercem obserwował, jak zjawy z powrotem pojawiły się w jego życiu. Zwinął się na swoim łóżku, ale one nie zaatakowały. Były takie same jak zawsze, unoszące się i złowieszcze, ale nie były już zainteresowane rozszarpaniem go na strzępy. Dopiero po paru dniach okazało się, że to już nie one były problemem, a to, co działo się z Łukaszem.

Zaczęło się dość niewinnie. Jego koleżanka z pracy, z którą spędzał prawie każdą zmianę, potrzebowała dłuższej chwili, by przypomnieć sobie, jak zrobić martini. Potem zapomniała również, gdzie ma swoją szafkę i że Łukasz ma ciemne włosy. Chłopak trochę się przeraził, ale jeszcze wtedy myślał, że problem nie stoi po jego stronie. To ona musiała iść na jakieś badania.

Czerwone Kostki RubikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz