Rozdział 45

1.7K 166 201
                                    

Trzy miesiące później.

Dźwięk budzika rozbrzmiał po pokoju, wybudzając Lilly z głębokiego snu. Nie zerwała się od razu. Przekręciła się na drugi bok i przetarła niespiesznie zmęczone powieki. Wstawał nowy dzień, ale ona nie miała siły, by się nim cieszyć. Od wielu tygodni ciężko było jej wstać z łóżka. Zdecydowanie wolała późne wieczory, gdy mogła skryć się pod kocem przed całym otaczającym ją światem. Podparła się na łokciach. Zmrużyła oczy, gdy promienie słońca dochodzące przez szparę z okna oświetliły jej podpuchniętą od nocnego płaczu twarz. Westchnęła i spojrzała niechętnie na zegarek, który jak się okazało, wskazywał już siódmą rano. Pozostała jej zaledwie godzina do rozpoczęcia dzisiejszej zmiany w pracy. Z grymasem wygramoliła się z łóżka i podeszła do okna. Otworzyła je na oścież. Wzięła głęboki oddech, chłonąc przyjemnie rześkie powietrze.

Rozejrzała się wokoło, czując ból w piersiach. Mijał już trzeci miesiąc, odkąd tu przyjechała, a ona wciąż nie potrafiła zapomnieć o mężczyźnie, którego pokochała.

Jak długo jeszcze będzie musiała tak cierpieć? Czy istnieje jakaś skuteczna recepta na złamane serce?

Na świecie powstało tyle lekarskich specjalizacji, tyle recept wypisywanych jest każdego dnia, a nikt jeszcze nie wymyślił receptury, która leczyłaby nieszczęśliwą miłość.

W jej oczach, jak zawsze o tej porze, zgromadziły się łzy. Nie potrafiła powstrzymać myśli, które galopowały w stronę luizjańskiego lasu. Miejsca, w którym pozostawiła swe serce.

Wbiła wzrok w otaczającą ją gwarną przestrzeń miasta. Jak co dzień, oświetlona była gorącymi promieniami kalifornijskiego słońca. Pogoda w tym regionie i o tej porze roku wszystkich rozpieszczała. Lilly szybko się do niej przyzwyczaiła. To była jedna z tych rzeczy, za które była wdzięczna Carterowi. Nie znosiła zimna i cieszyła się, że nie postanowił wysłać jej daleko na północ. Jednak przyjemny, ciepły klimat był jedyną z zalet, którą potrafiła dostrzec po przyjeździe tutaj.

Ostatni czas był dla Lilly bardzo ciężki. Mimo że otaczało ją wielu ludzi, to wciąż czuła się tu samotna. W kopercie, którą otrzymała od Cartera, znalazła dokładne wskazówki, co do tego, w jaki sposób powinna rozpocząć nowe, spokojne według niego życie. Miała jednak w sobie tak wiele żalu, że nie chciała postępować według wytyczonego przez niego planu. Nie chciała mu niczego zawdzięczać.

Carter szczegółowo zaplanował jej przyszłe życie w Oakland. To właśnie tam kupił jej mieszkanie oraz uzgodnił wszystkie formalności ze znajomym, u którego miała rozpocząć pracę, jako stażystka. Prywatny gabinet weterynaryjny był naprawdę kuszącą opcją, ale dla Lilly duma znaczyła o wiele więcej. Tak bardzo skrzywdził ją swoimi słowami i odrzuceniem, że chcąc zrobić mu na złość, postanowiła, iż całkowicie zmieni wszystkie jego plany i nie zastosuje się do żadnej z wytyczonych przez niego wskazówek. Chciał, by na zawsze zniknęła z jego życia, więc dała mu gwarancję, że już nigdy jej nie odnajdzie. Zdawała sobie sprawę z tego, że takim myśleniem jedynie się pocieszała. On przecież wcale jej nie szukał. To nawet nie przeszłoby mu przez głowę. Nie potrzebował jej. Bez mrugnięcia okiem pozbył się jej ze swojego życia i zapewne wrócił już do wykonywania swoich zawodowych zleceń.

Zacisnęła usta. Nie spodziewała się, że na koniec ich znajomości potraktuje ją tak przedmiotowo. Okazał się zimnym draniem, który kompletnie nie liczył się z jej uczuciami, a nawet wzgardził ich ostatnim pożegnaniem. Nie chciała niczego mu zawdzięczać, dlatego zaraz po przylocie do Oakland, już na lotnisku wyrzuciła telefon komórkowy, który od niego otrzymała i wsiadła do autobusu jadącego wiele kilometrów na północ - do dużo mniejszego miasteczka, Fairfield, w stanie Connecticut. To właśnie tutaj wynajęła maleńkie mieszkanie na parterze, z jednym podzielonym na pół pokojem, kuchnią i łazienką. A wszystko to na dwudziestu pięciu metrach kwadratowych. Czynsz był niewielki, więc od razu podpisała umowę najmu. Nie miała specjalnych potrzeb, a lokalizacja bardzo jej odpowiadała. Już po kilku dniach rozpoczęła pracę, jako kelnerka - w restauracji po drugiej stronie miasta. Nie był to szczyt jej marzeń, ale to był jedyny zawód, w którym miała choćby minimalne doświadczenie, dlatego postanowiła zgłosić się na rozmowę kwalifikacyjną. Właściciel lokalu okazał się bardzo ciepłym i wyrozumiałym człowiekiem, który z chęcią pomagał młodym rozwinąć skrzydła, więc bez wahania postanowił dać jej szansę.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz