Rozdział 51

1.8K 174 150
                                    

Cała drżąc, stała na środku pokoju. Nie potrafiła się poruszyć. Miliony myśli przelatywały przez jej głowę. Gdy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, poczuła, jak w jej oczach zgromadziło się jeszcze więcej łez. Ogromny ból przeszył i tak już jej zranione na wskroś serce.

Tak szalenie mocno za nim tęskniła i tak bardzo go kochała. Jeszcze przedwczoraj oddałaby wszystko za to, by wyznał jej miłość. A teraz, gdy to się naprawdę stało, ze strachu i cierpienia, które nadal się w niej tliło, nie była w stanie wymówić nawet słowa. Nie była w stanie zrobić niczego, by przy niej został. Jej serce walczyło z rozumem i ta walka stawała się już nie do zniesienia. Tak wiele wycierpiała, że lęki, które w niej pozostały nie pozwalały jej na rozkwit nadziei. Ona już dawno w niej umarła. W jej życiu nie było miejsca na szczęśliwe zakończenie. Wszystkie bolesne wspomnienia zaczęły na nowo ujawniać się w jej duszy i bezwstydnie wychodzić na światło dzienne.

Kochała go całym sercem i pragnęła ich wspólnego życia, ale czy naprawdę miała na to prawo liczyć? Czy mogli mieć realną szansę na szczęście? Czy dwa tak różne światy mogły połączyć się w jedną, spójną całość?

Nie chciała już więcej cierpieć. Wiedziała, że kolejnej dawki mroku nie byłaby już w stanie znieść.

Gdy przez otwarte na lufcik okno usłyszała jego ciężkie kroki, wzdrygnęła się, z trudem przełykając łzy.

Jej ciało wręcz domagało się jego dotyku. A jej serce błagało o jego obecność. Wszystko w niej krzyczało, by pozwoliła mu zostać, ale bała się. Tak cholernie się bała.

Dopiero, gdy odgłos jego kroków zaczął cichnąć, zrozumiała, jak niewiele było jej teraz potrzeba do szczęścia. Wiedziała, że nie będzie w stanie bez niego żyć. On naprawdę ją kochał. Nie mogła pozwolić na to, by tak to się skończyło. Po tym wszystkim, co się przed chwilą stało, nie będzie w stanie wytrzymać już nawet godziny bez jego pocałunków.

Dotknęła drżącą dłonią klatki piersiowej i w pośpiechu wybiegła z sypialni. O niczym teraz nie myślała. Nie traciła nawet czasu na założenie butów. Wybiegła z domu na boso, zapominając o zamknięciu drzwi.

— Carter! — krzyknęła za nim zapłakana.

Był już po drugiej stronie ulicy.

Słysząc jej wołanie, automatycznie się wzdrygnął i zatrzymał się bez ruchu. Odwrócił się i spojrzał na nią z oddali, wyraźnie zaskoczony. Kiedy tylko dostrzegł, że płakała, od razu ruszył w jej kierunku. Przebiegł na drugą stronę ulicy.

— Lilly? — jego piwne tęczówki pociemniały intensywnie.

Jego wzrok natychmiast przeniósł się na jej bose stopy. Zmrużył oczy, wpatrując się w nią z troską.

— Kochanie, zrobisz sobie krzywdę. Tu jest pełno kamieni i rozbitego szkła. — odparł z przejęciem i podszedł bliżej niej.

— Nie obchodzi mnie to. — wydusiła, cała drżąc — Proszę... nie odchodź. — wyznała, zalewając się łzami.

Zdumiony, patrzył na nią, jakby nie dowierzał w to, co słyszał.

— Lilly... — jego głos znacząco się ściszył — Jeśli tylko naprawdę tego chcesz, to nigdy nie odejdę. — powiedział pewnym głosem i chwycił ją w talii, by się nie przewróciła.

— Proszę... nie zostawiaj mnie... — przetarła mokre od łez policzki — Nie chcę być tu dłużej sama...

Wszystkie mięśnie w jego ciele się napięły.

— Kochanie... — dotknął czule jej policzka i starł delikatnie kciukiem jej łzy — To twoja ostateczna odpowiedź? Naprawdę chcesz, żebym został? — uniósł jej podbródek i spojrzał głęboko w jej oczy.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz