Rozdział 10

540 62 7
                                    

Minął już tydzień od dziwnego zniknięcia Tobina. Przez te puste 7 okrągłych dni nie robiłam nic specjalnego. Wstawałam, szłam do szkoły, wracałam. Nie spotykałam się nawet po szkole z Mattem, Carl czy choćby Missy. Albo to był długi stan depresyjny albo nie wiem. Nie miałam ochoty na nic, dosłownie. Czasem nawet olewałam posiłki taty, czasami całymi dniami nie jadłam. Tata był bardziej zapracowany, ale to nie znaczyło, że się mną nie interesował. Wręcz przeciwnie, martwił się o mnie jeszcze bardziej, tak samo jak ja o niego. Widziałam, że chodził podenerwowany i wiedziałam, że nie tylko chodzi tu o pracę. Miałam nadzieję, że nie chodzi tu o mamę, ale się myliłam. Podczas tych kilku dni, przyłapałam go na piciu whiskey przy starych zdjęciach naszych i mamy. Łamało mi się serce na kawałki. Rozumiem, że nie da się zapomnieć wszystkiego, czego nie chce się pamiętać, ale grunt to starać się o tym nie myśleć.
Wstałam z wygodnego krzesła biurowego i odłożyłam laptopa na biurko. Siedziałam na tellingu i oglądałam statusy, zdjęcia, filmiki wrzucone przez innych użytkowników. Podeszłam pod samiutką powłokę ogromnego okna balkonowego, po czym złapałam za klamkę szklanych drzwi i wyszłam. Wśród ciepłego wieczornego powietrza i ogarniętym niebem gwiazdami, samolotami, satelitami czy choćby planetami, czułam się tak bardzo dobrze. Spojrzałam lewym kierunku, aby ujrzeć stary, zardzewiały, rozłożony i owinięty w niektórych miejscach malutkim kocykiem, teleskop. Przed oczami miałam chwile, w których to ja, mama i tata składaliśmy go, oglądaliśmy przez niego wiele rzeczy wieczorami i nocami, rozkładaliśmy go z jakiegoś niepamiętnego mi powodu. Usiadłam przy małym stoliczku z dwoma krzesełkami przy nim i rozejrzałam się. Tu zawsze zapraszałam Carl na każdy podwieczorek z moimi i jej pluszakami. Matta też zapraszałam, też przychodził, ale praktycznie zawsze siedział albo w moim pokoju bawiąc się lalkami barbie (zazwyczaj Kenem) albo przy stoliku tuż obok misia tuli-bomba. Matt tak go nazwał, bo miał tak wielką wyobraźnię, że myślał, iż to granat przytuleń. Te wspomnienia były piękne. Wstałam i zaczęłam wycofywać się do pokoju, aż usłyszałam ciche gwizdanie z bliska. Odwróciłam się i ujrzałam Tobina trzymający się z drugiej strony barierki. Podskoczyłam wystraszona.
- Nie zaprosisz mnie? - zaczął i powoli przeszedł przez średnią wysokość barierki.
- Oszalałeś? Mało zawału nie dostałam. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, udając obrażoną.
- Przepraszam, że wyłączyłem dzwonek, a przy pukaniu nikt nie otwierał. - racja, taty nie było w domu, a ja byłam sama, więc kto by chciał przychodzić z jakąkolwiek sprawą oprócz moich przyjaciół?
- Jestem sama, zazwyczaj ktoś przychodzi do mojego taty. - mówiąc to byłam pewniejsza siebie niż zazwyczaj, nie wiem dlaczego, ale nie czułam się jak dawniej. Czułam się lepiej.
- To dość niebezpieczne. Może włamywacz pomyśli, że te piękne mieszkanie jest opuszczone i postanowi wstąpić bez pytania i co wtedy zrobisz? - przybliżył się z jedną ręką w kieszeni spodni.
- Mam telefon do Carl, Matta, na policję i co najważniejsze taty. - myślałam, że w tej wojnie przedziwnych wymian zdań wygrałam.
- Włamywacz nie będzie czekał aż policja czy choćby twój tata przyjedzie, aby cię ochronić. Więc powiedz mi, co wtedy zrobisz? - rozbawił go ten temat. Można było to zauważyć po tonie głosu.
- Wtedy będzie po mnie.
- Nie do końca. Masz mnie. - nie zauważyłam, gdy już stał nawet nie pół metra przede mną. Nie przeszkadzało mi to, szczerze.
- Nie mam nawet do ciebie numeru. Nie zamierzam wysyłać ci listy z prośbą o pomoc za pomocą głupiego gołębia, który i tak zapewne do ciebie nie dotrze.
- Nie musisz, wystarczy, że mnie zawołasz bądź krzykniesz. - zaśmiałam się, ale po chwili poczułam się zdezorientowana i zażenowana, bo on się nie zaśmiał. Wyraz jego twarzy był jak skała. Twardy i nie do ruszenia. Wtedy przyjrzałam się głębiej rysom jego twarzy. Przystojnej i młodej twarzy. Zwróciłam uwagę na bliskość między nami i jednocześnie schowałam kosmyk włosów za ucho.
- Nie rozumiem.
- Będę cię słyszał. To jedna z cech. - postukał kilka razy palcem wskazującym na bok czoła.
- Czyli, że wilkołaki słyszą wszystko i wszystkich?
- Nie do końca.
- A czy czytają w myślach? - poczułam na ciele kropienie. Dziwne, nic nie mówili o deszczu, a pogoda nie zapowiadała się na taką.
- Nie potrafimy tego, ale chcesz bym czytał ci w myślach? - Kiwnęłam głową, a on złapał mój tył głowy. Przez cały czas miał uśmieszek na twarzy.
- I jak? Wiesz co mi chodzi po głowie? - przyglądał się mojej twarzy. Od oczu po usta. Nie odzywał się. Nawet chyba mnie nie słuchał i tym razem nie przeszkadzało mi to. Przeniósł swą dłoń z tym delikatnym dotykiem na mój policzek, głaszcząc go. Spojrzałam w jego oczy, które były wpatrzone w moje. Zaczęliśmy się zbliżać, po czym pocałował me usta najdelikatniej na świecie z namiętnością. Odwzajemniłam pocałunek, czując się pewniej złapałam dłonią delikatnie go za kark. Tę piękną chwilę psuł odrobinę deszcz. Może dodawał uroku? Nie wiem, nie interesowało mnie to w tamtej chwili. Oddaliliśmy się od siebie po dłuższej chwili z uśmiechami. Moje poliki ogarnął róż, na co przygryzł wargę. Przejechał dłonią po mojej ręce, a następnie łapiąc moją. Jego oczy to coś na co mogłabym wpatrywać się wieczność bez przerwy.
- Wejdziemy? W mokrych włosach wyglądam jak szympans. - powiedziałam na co się zaśmiał.
- Jasne, proszę. - trzymał mą dłoń i przepuścił przez drzwi pierwszą. Razem ujrzeliśmy ogromne pudełko pizzy. Postanowiłam pójść i rozejrzeć się. Zeszliśmy razem do pustego salonu, a potem do kuchni, w której siedział na obrotowym krzesełku, tata pijący herbatę. Spojrzał na nas i nic. To było zbyt normalne, aż dziwne jak na mego tatę.
- O, dobry wieczór Tobin.
- Dobry wieczór panu. To może ja już pójdę, jest późno. - zestresował się.
- Zostań, macie pizze na górze. Tylko nie za głośno i grzecznie bawcie się. - spojrzałam na ojca, a potem na Tobina.
- Mógłbyś dać mi minutkę? Muszę omówić parę spraw z moim tatą. - tata się uśmiechnął, a Tobin dobrze zrozumiał, że coś mi tu źle pachnie. Wszedł na górę i czekał w moim pokoju.
- Czyś ty oszalał? Żeby podglądać własną córkę w takiej chwili! Dlaczego nie jesteś w pracy?- śmiał i śmiał, aż przeszło to na mnie.
- To nie ja nie zasłoniłem rolet, a to, że skończyłem wcześniej to chyba nic złego. A czemu ty nic nie powiedziałaś, że lubisz tego chłopaka?
- Nie lubię go tato. - wiedziałam do czego to prowadzi. Matczyne jak i ojcowskie gadanie o chłopakach.
- Też całowałem się z twoją matką, gdy mi się cholernie podobała i wmawiałem rodzicom, że to nic takiego.
- Ugh! - odpowiedziałam, gdy byłam już na schodach.
- Też cię kocham! - wrzasnął z niezłym ubawem, nie rozumiem co zabawnego jest w podglądaniu własnej córki podczas takiej sytuacji. I to niby kobiety są skomplikowane. Drzwi były uchylone, modliłam się o jedno.
- Mam nadzieję, że nie słyszałeś tej żenującej rozmowy. - rzuciłam już będąc w drzwiach. Nikogo nie było, miałam nadzieję, że nigdzie nie uciekł lub nic mu się nie stało. Chciałam z nim porozmawiać na temat jego nieobecności i paru innych sprawach.
- Udajmy, że nie. - Odpowiedział po kilku sekundach wychodząc zza drzwi, na co podskoczyłam i złapałam się za biodro.
- Mój boże...
- Wystarczy Tobin, pizza ci wystygnie.
- Zjemy ją razem, musimy porozmawiać.
- Nie brzmi to za dobrze. - Odpowiedział siadając obok mnie na wielkim łóżku.
- I chyba nie jest.

________________________

*Telling - wymyślony przez autora portal społecznościowy. W podobie Facebook


Na początku naprawdę was przepraszam (nie wiem ile razy już to robiłam i ile razy będę to robić) za nieobecność, nieraz pisałam na twitterze, że rozdział miał być do końca tamtego tygodnia i mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

Wróciłam więc i postaram się nie opóźniać rozdziałów.
Wiem, że może nie zasłużyłam, ale byłabym wdzięczna, gdybyście komentowali rozdziały, postarałabym się wtedy dostosować do waszych uwag i zdań. A na razie czuję, że piszę tylko dla siebie.
Ostatnia sprawa jest związana z drugą historią. Pisałam drugie opowiadanie Kindness, które miało mało wyświetleń i zostało usunięte przeze mnie. Nie miałam pomysłu na rozdziały jeżeli chodzi o Kindness, za to was również przepraszam. Życzę wszystkim dalszych miłych wakacji, pozdrawiam xx

Oko LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz