Chapter IX - Mr brightside

112 5 2
                                        

„It started out with a kiss, how did it end up like this? It was only a kiss, it was only a kiss"

       Nareszcie nastała sobota. To chyba najbardziej upragniony przeze mnie dzień tygodnia. Obudziłam się dopiero około dwunastej, ponieważ pół nocy przesiedziałam u trojaczków.
       Z upływem czasu zaczynam darzyć ich coraz to większą sympatią, bliżej mi do bycia ich przyjaciółką niż wrogiem.
       Po raz ostatni się przeciągając, powitałam nowy dzień. Szybko chwyciłam za telefon, który prawie wybuchł od ilości wysłanych na niego wiadomości.
       Przez cały ten czas miałam włączony tryb nie przeszkadzac, ale wyłączyłam go, ponieważ olewałam ważne informacje od bliskich. Od dnia, w którym chłopaki zamieścili odcinek ze mną, dostaje bardzo dużo wiadomości prywatnych, które czasami są pozytywne, ale liczę się także z lekką krytyką.
       Niestety w szkole też nie zaznaje spokoju, cały czas ktoś do mnie podchodzi i wypytuje o całą trójkę.
       Zaproponowali mi już naukę w szkole prywatnej, ale nie chcę opuszczać Christy. Poza tym ten uniwersytet, no po prostu się do niego przywiązałam.
       A propo Christy.

Christy: Cassie, nadal obrażona? No weź nawet sobie nie żartuj, slyszlam ze przyjechali do ciebie rodzice, ale super! A tak poza tym to urządzam dzis impreze o dwudziestej, zabierz chlopakow, widzimy sie!

       Skąd ona wiedziała o przyjeździe moich rodziców...? Nie zastanawiałam się nad tym jednak dłużej, bo za bardzo wyprowadziła mnie z równowagi informacja o dzisiejszej imprezie. Nawet nie mam co na nią założyć.
       Z sukienek dawno już wyrosłam, ostatni raz kiedy jakakolwiek założyłam, to na studniówkę jeszcze w Polsce.
       Postanowiłam jednak kupić jakąś, specjalnie na tą okazję. Potrzebowałam kogoś, kto pomoże mi z wyborem. I już nawet wiem kim ta osoba będzie.

Cassie: hejka nick, masz jakieś plany na dzisiaj?
Nicolassturniolo: raczej nie a co tam bby
Cassie: skoczyłbyś ze mną do galerii po jakąś sukienkę, wybieram się dziś na imprezę i totalnie nie mam w co się ubrać.
Nicolassturniolo: no jasne, przyjedź do nas i Matt nas podwiezie.

       Tak też zrobiłam, postanowiłam się dziś nie malować, i tak będę robiła mocny makijaż pod wieczór, dlatego nie chce aż tak bardzo psuć sobie cery.
       Założyłam na siebie luźny dres i wyszłam z domu.
       Znowu zrobiłam sobie malutki spacer. W niecałe piętnaście minut, byłam już pod domem chłopaków.
       - Część Cassie, wejdź, muszę tylko znaleźć kluczyki, gdzieś mi się zapodziały - odezwał się mój ulubiony brat.
       - Cassieeee! - krzyknął na mój widok Nick, szybko mnie przytulając - ale w sumie to powinienem być na ciebie obrażony, czemu nie zaprosiłas nas na imprezę.
       - Właściwie, to zapomnilam wam powiedzieć, też jesteście zaproszeni. Odbywa się w tym samym domu, w którym kiedyś oddawałam Chrisowi jego pieniądze i kartę - zaczęłam myślami przenosić się do tamtego dnia. Jedno z najlepszych jak i najgorszych wspomnień.
       - Słyszałem swoje imię - zszedł na dół zaspany chłopak.
       - Cassie po prostu mówiła jak bardzo cię kocha - powiedział Matt. Oberwie, przysięgam.
       - A to z wzajemnością - posłał buziaka w moją stronę.
       - Nie pogrążaj się już. Mówiłam tylko że dzisiaj Christy organizuje imprezę I was zaprosiła.
       - O kurde, zapowiada się melanż życia. - wiwatował podekscytowany chłopak.
       - Dobra, mam. Możemy jechać - Matt po paru minutach przeszukiwania każdej możliwej kieszonki kurtki, w końcu znalazł kluczyki do auta.
       Wyszliśmy razem we trójkę, zostawiając Chrisa samego.
       Dotarliśmy na miejsce, od razu skierowałam się do bardzo znanej sieciówki.
       - Cassie, przecież nie będziesz kupowała tu sukienki na imprezę.
       - Bez przesady, zawsze wybieram malobudzetowe ubrania, jakoś nie zwracam uwagi na cenę tylko na jakość i czy mi się podoba - wskazałam na zwykłą, białą sukienkę do kolan - o! Na przykład coś takiego, co sądzisz nick?
       - Disgusting, to nie bal przebierańców w podstawówce. Chodźmy gdzieś indziej, nie widzę tu niczego ciekawego. - praktycznie siła wyprowadził mnie ze sklepu.
       Chodziliśmy przez całą galerię i tylko, gdy chciałam wejść do jakiegoś sklepu, nick kategorycznie mi tego zabraniał.
       - Chodźmy tutaj - wskazał na dosyć drogi butik, który zazwyczaj omijałam.
       - Nick, ja nie mam pieniędzy żeby sobie na cokolwiek tutaj pozwolić.
       - A czy to problem? Przeciez nikt ci nie powiedział, że masz sobie ją sama kupować
       - Nawet nie prób... - nie dał mi dokończyć.
       - Wybieraj, patrz, ta wygląda jak stworzona dla ciebie - wskazał na krótką, czarna, błyszcząca sukienkę. Spojrzałam na niego jednoznacznym wzrokiem.
       - Nie ma opcji. To nie dla mnie
       - Oj nie narzekaj już, idź przymierzyć.
       Westchnęłam i odszukując mojego rozmiaru, poszłam na przymierzyć.
       Nie chcę być egoistką, ale naprawdę wyglądała nieziemsko. Idealnie podkreślała moje kształty, dosłownie, jakby stworzona dla mnie.
       Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się nickowi.
       - Dziewczyno, wyglądasz przepięknie. Bierzemy ją - nienawidzę, gdy ktoś za mnie płaci, ale tego razu przymknęłam na to oko.
       - Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam chłopaka.
       - Przyjemność po mojej stronie, Cassie - zaśmiałam się i wyszliśmy z galerii. Matt nadal czekał na parkingu.
       - No nareszcie. Dłużej się nie dało? - spytał lekko podirytowany.
       - No co, Cassie musi się jakoś przecież zaprezentować Chrisowi.
       - Jesteś rozjebany, przeginacie, obydwoje - zaśmiali się - takie to śmieszne? - po chwili sama prychnęłam śmiechem.
       Do domu wróciłam przed osiemnastą. Miałam tylko dwie godzinki do przygotowywania się.  
       Zakręciłam włosy i zrobiłam dosyć mocny makijaż, wyglądałam jak nie ja. Na koniec włożyłam na siebie wcześniej zakupioną sukienkę i skierowałam się w stronę drzwi.
       Przed samym wyjściem, wypiłam jednego shota bacardi, bo na trzeźwo to nie będzie.
       Jak zwykle, znowu jechałam z chłopakami.   Momentalnie czułam się jakbym za bardzo się narzucała.
       - O cześć, Cas - przywitał mnie mój „ulubiony" z całej trójki. - o kurde, nieźle się odwaliłaś, podoba mi się - co za dureń.
       - To nie ma być dla ciebie - przewróciłam oczami.
       - Wyglądasz jak bogini - powiedział nick.
       - Mamy prześliczną przyjaciółkę - dodał środkowy.
       - Aww, no już nie przesadzajcie. Wy też wyglądacie niczego sobie.
       Gdy dojechaliśmy już na miejsce, zorientowałam się jak dużo osób moja przyjaciółka zaprosiła. Chyba połowa ameryki! Jak nie więcej.
       Znaleźliśmy jednak miejsce na parkingu i wyszliśmy z samochodu.
       Od razu usłyszałam głośną muzykę. Wyrazy współczucia dla sąsiadów.
       - Christyyy! - zauważyłam przed wejściem przyjaciółkę i od razu się na nią rzuciłam - przyjechałam z obstawą, haha.
       - Dalej w to nie dowierzam. Cassie, jeszcze niedawno byłam ich fanką, a teraz są u mnie na imprezie! - nie widziałam jej jeszcze nigdy tak podekscytowanej - wejdźcie do środka, każdy już wie że tu będziecie - skierowała te słowa do naszej czwórki. Zauważyłam, że Chris cały czas wlepiał w nią oczy. Trudno, czego ja się dziwię. Założę się, że tej nocy zaliczy przynajmniej pięć innych dziewczyn.
       Rozpoznałam niektórych znajomych z moejgo kierunku i od razu podeszłam się z nimi przywitać.
       Chłopaki już dawno się rozeszli, niech korzystają z tej okazji i poznają dużo ciekawych ludzi.
       Chwilę później usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek. Prawie przez to zdarłam gardło, więc podeszłam do stołu z napojami. Już miałam skonstruować własnego drinka, gdy zauważyłam Christy z chrisem. Śmiali sie z czegoś, razem. Nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
       Teraz połowa mojego kubka to czysta wódka.   Muszę jakoś zapić ten widok.
       Nie żeby jakoś mnie to zabolało, wcale...
       Postanowiłam jednak dalej się dobrze bawić, nic nie jest w stanie mi popsuć humoru.
       Nie oszczędzałam tej nocy alkoholu, piłam go w litrach, dosłownie.
       Musiałam jednak zwolnić trochę miejsca w brzuchu, dlatego skierowałam się w stronę toalety.   Miałam rozkład tego domu w małym paluszku, dlatego wiedziałam, że oprócz tej jednej głównej, znajduje się jeszcze mniejsza. W niej na pewno nie będzie tak dużo ludzi jak w tej pierwszej.
       Wspięłam się po schodach na górę i od razu bez zastanowienia, weszłam do środka.
       Jednak coś mnie powstrzymywało, ktoś.
       - Cassie co ty tu robisz? - spytała przestraszona przyjaciółka, która właśnie na moich oczach obściskiwała się z Chrisem. Potrząsnęłam głową, to nie może być prawda. Nie zrobiła tego. Spojrzałam przeszklonymi oczami, najpierw na nią a później na niego.
       Odechciało mi się rzygac, teraz zachciało mi się płakać.
       Szybko wybiegłam z toalety i skierowałam się na zewnątrz, żeby nikt nie zauważył moich łez.
       Usiadłam na ławce przed domem. Zaczęłam ryczeć jak głupia.
       Dlaczego mi to zrobili?
       - Co się stało? - uslyszlam za soba znajomy głos. Matt. Nie chciałam żeby widział mnie w takim akurat stanie.
       - Nieważne, idź się dalej bawić.
       - Zostanę tu dopóki nie powiesz mi o co cho... - nie dałam mu dokończyć tylko przyciągnęłam go do siebie i tak po prostu pocałowałam. Od razu go odwzajemnił i nawet zaczął pogłębiać.
       Widziałam, że robię źle, ale nie chciałam teraz nawet o tym myśleć.  
        Musiałam jakoś wyładować emocje, przecież jeden pocałunek nie zepsuje naszej przyjaźni, prawda?

***

To jest ten cały mocny rozdział?? XDD mój pan od matematyki się wywalił ze schodów i go nie ma cały miesiąc biedny

Never be like you - Chris Sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz