Chapter IV - Jealou$y

53 3 0
                                    

„Rest in pieces peace of mind. Someday we will reunite"

Wysadzilam Chrisa pod jego domem, a on podziękował mi za cały wieczór. Spędziłam go zaskakująco przyjemnie, oczywiście wolałabym żeby zamiast jego byli tu moi przyjaciele, ale nie narzekam.
Narzekam za to na samotność. Jak ja jej nienawidzę. Zostając chociaż jeden dzień w domu, czuję wyrzuty sumienia, że go zmarnowałam. Już tak mam, od zawsze jestem kojarzona jaka to energiczna i ekstrawertyczna. Nie potrafię usiedzieć na dupie, muszę coś robić.
Nieraz jednak czuję się samotna. Bo widzicie, jest różnica pomiędzy byciem samym, a samotnym. Sama owszem, lubię być. Czasem gdy jestem zmęczona i totalnie nie mam na nic siły, siadam wygodnie na łóżku i oglądam filmy czy seriale, a później dzwonię do przyjaciół, którzy dopytują wtedy jak się czuję. To jest bycie samym.
Ale samotność to zupełnie coś innego. To uczucie, kiedy wiesz, że nie masz nikogo. Nikt nie pisze, nikt nie dzwoni. Czujesz się jakbyś nie istniała. Przechodziłam przez ten okres w liceum, jeszcze w moim rodzinnym kraju.
Od zawsze byłam wykluczana. Jasne, miałam pełno różnych grupek znajomych, ale w każdej czułam się jak piąte koło u wozu. Moi „przyjaciele" często spotykali się za moimi plecami nie informując mnie o tym.
Czy tak właśnie wyglądała przyjaźń? Do tego czasu tak myślałam, dopóki nie wyprowadziłam się tutaj. Zrozumiałam, że źle zrozumiałam pojęcie przyjaźni, bo nigdy tak naprawdę jej przedtem nie doświadczyłam.
Poznałam tutaj tak wiele cudownych ludzi, którzy nigdy mnie nie wykluczali i traktowali mnie bardziej jak siostrę niż przyjaciółkę. Pierwszy rok studiów wspominam najlepiej.
Coweekendowe imprezy czy ogniska, chodzenie do klubów karaoke albo nocki pod gołym niebem. Tak wyobrażałam sobie nastoletnie życie.
Moi znajomi jednak byli ode mnie starsi, więc skończyli studiować już rok temu. Od tego czasu nasza grupka się rozpadła. To dosyć przewidywalne, ponieważ każdy poszedł w swoją stronę. Większość przeprowadziła się do innych Stanów. Niewiele z nich zostało tutaj, w Los Angeles.
Mimo wszystko dbam o dalszy kontakt. Wiadomo, z niektórymi mam lepszy a z innymi gorszy, ale nie odcięłam się od nich aż tak mocno. Po całym rozpadzie poznałam także inne osoby, ale naszej legendarnej paczki nikt nie pobije.
Przenosząc się myślą do czegoś zupełnie innego, prawie zapomniałam otworzyć drzwi Chrisowi. Nie wiem czemu zawsze je blokuje, to już tak z przyzwyczajenia.
- Sory, trochę się zamyślałam - przeprosiłam chłopaka.
- O mnie tak myślisz, prawda? - zaśmiałam się.
- Chyba śnisz - odpowiedziałam otwierając mu drzwi samochodu - powiedz mattowi, że wygrał zakład - dodałam jeszcze zanim wszedł do domu.
- Jaki znów zakład. Dobra, nieważne, chyba nie chce wiedzieć. Dobranoc Cassie
- Dobranoc! - krzyknęłam i skierowałam się w stronę mojego apartamentu.
Zaparkowałam przed domem i wkroczyłam do mieszkania. Pierwsze co zobaczyłam, to mojego pieska, leżącego przed wejściem. Biedny, musiał tak długo na mnie czekać.
Dochodziła już prawie północ, a jutro od samego rana mam wykłady na uczelni. Poszłam się szybko wykąpać i ogarnąć do spania. Powtórzyłam jeszcze trochę wcześniejszy materiał i położyłam się spać.

Obudziłam się w rytm dzwoniącego budzika, półprzytomna. Przeciągnęłam się mocno i niechętnie wstałam z łóżka.
Wybrałam ubrania z szafy: jasnoniebieską bluzę i ciemno jeansowe spodnie. Oczywiscie nie byłabym sobą gdybym nie wybrała jakiś dodatków, dlatego postanowiłam dziś na naszyjnik z pierwszą literą mojego imienia i te same, okrągłe kolczyki. Wyprostowałam włosy, zaplatając sobie na nich parę cienkich warkoczyków. Pomalowałam tylko brwi i dokleiłam rzęsy, złapałam torbę i popędziłam na uczelnię.
Byłam przed czasem, co jest bardzo niespodziewane u mnie. Zauważyłam moją przyjaciółkę i od razu do niej podbiegłam.
- Christy! Jak ślicznie dziś wyglądasz! - pochwaliłam dziewczynę, to prawda. Christy zawsze wyglądała bezskazitelnie, nawet o siódmej rano. Od kiedy ją poznałam, zawsze zazdrościłam jej pięknych, długich blond włosów, które najczęściej kręciła.
- Dzięki, dzisiaj wstałam dosłownie pół godziny przed zajęciami i nie miałam czasu się zbyt przygotować - bla, bla, bla. Wyglądała o wiele lepiej ode mnie, nieważne o której godzinie by wstala - ale ty droga damo, opowiadaj jak było wczoraj z panem Chrisem - a no tak, zapomniałam, że ona o tym wiedziała.
Skłamać? Przeciez Christy wie ze go nienawidzę, więc myślę że by się nie zdziwiła. Rzecz w tym, że wcale nie było tragicznie, można powiedzieć że nawet mi się podobało... Ale ona by mnie chyba zabiła. Przecież dążymy do tego, żeby to jej chłopakiem został.
- Nie było źle, w sensie pomijając fakt, że on tam był, to było okej - zaśmiała się - następnym razem to ty powinnaś z nim iść, nie wiem nawet czemu wtedy sama tego nie zaproponowałaś. Może by się zgodził - chociaż w sumie, kto wie. Osoby tego pokroju raczej nie umawiają się z fanami. To trochę... niekomfortowe. Czasem fani wiedzą o idolach więcej niż oni sami wiedzą o sobie...
- A przestań, ja bym tam chyba zemdlała conajmniej. Plątał by mi się język i w ogóle... cieszę się że Ty z tego skorzystałaś - powiedziała dziewczyna.
Uslyszalysmy dzwonek na zajęcia, dlatego popędziłyśmy do sali, w której miał teraz odbywać się pierwszy w tym dniu wykład.
Dzień minął mi całkiem przyjemnie i szybko. Miałam jednak zaliczenie z angielskiego w przyszłym tygodniu dlatego zależało mi na przygotowaniu się na niego już teraz. Pożegnałam się z Christy i wsiadłam do samochodu. Pierwszy raz od początku dnia, chwyciłam w rękę telefon. Zauważyłam wiadomość.

Matthewsturniolo: Pamiętaj o zakładzie, a ty obiecałas, że gdy go wygram, to będziesz nas odwiedzać. Akurat dziś nic nie nagrywamy więc jesteś mile widziana. Wymówek nie przyjmuje.

Miałam się uczyć... No ale niestety, obowiązki muszą poczekać. Przewróciłam oczami i zamiast do mojego domu, podjechałam pod dom moich nowych "przyjaciół", z których jeden jest spoko, drugiego nie miałam okazji poznać, a trzeci jest najbardziej denerwującym człowiekiem, jakiego świat widział.
Zapukałam do drzwi, z nadzieją, że nikt nie otworzy. Jednak tak się niestety nie stało.
- No w końcu - odezwał się Matt, otwierając mi drzwi - ile można czekać.
- Tyle, ile trwają moje wykłady. Człowieku, to że ty siedzisz dniami i nic nie robisz oprócz nagrywania durnych filmików nie znaczy że ja robię to samo - zezłościłam się, może oni wszyscy mają w genach jakiś denerwujący hormon.
- No dobra, dobra. Spokojnie Cassie. Tylko żartowałem, nie złość się - mówiłam, Matt jest giga emocjonalny i bardzo troskliwy. Nie chciał żebym się denerwowała. W sumie zrobiło mi się go trochę szkoda, bo nic takiego nie powiedział.
- Przepraszam, jestem po prostu zmęczona.
- Nie szkodzi, przecież każdy ma gorsze dni, co nie? - odpowiedział próbując się uśmiechnąć tym samym wpuszczając mnie do domu - Chris jest na górze, ale ja chciałem żebyś poznała się z Nickiem. Nick! - krzyknął chłopak.
Po chwili zauważyłam trzeciego już brata. Jako jedyny wyróżniał się tym, że miał kolczyka w nosie.
- Hejka, ty musisz być... Cassie. Dobrze mówię? - spytał od razu chłopak.
- Hej, tak, tak. Miło cię poznać - podałam mu rękę.
- Damn dziewczyno co tak oficjalnie - przyciągnął mnie do siebie i przytulił - u mnie tak się to robi - byłam trochę zdziwiona, w sensie, nie przeszkadzało mi to, ale chłopaki raczej znani są z tego, że aby w ogóle jakoś dotknąć dziewczynę to muszą się z nią bliżej poznać. Spodobał mi się jednak jego charakter, był taki entuzjastyczny i strasznie zabawny.
Spędziliśmy cały wieczór we trójkę, bliżej się poznając. Zrozumiałam wtedy, czemu nick tak blisko trzyma dziewczyny. Jest gejem, dlatego nie czuję żadnego pociągu seksualnego do kobiet. Jestem bardzo tolerancyjna osobą, więc totalnie nie miałam z tym żadnego problemu.
- O i jest nasz Królewicz - powiedział nick, gdy zobaczył schodzącego ze schodów Chrisa - a bardziej śpiąca królewna - zaśmialiśmy się razem.
- Mhm - przetarł oczy - o Cassie, siema - odezwał się do mnie, a ja tylko skinęłam mu głową - sory, zaraz wychodzę, jestem umówiony - powiedział do chłopaków.
- Musisz akurat teraz, mamy gościa... - wtrącił Matt.
- No sory ale dziewczyny przychodzą i odchodzą. Jak dziś się z nią nie spotkam to nie będzie innej okazji - spotyka sie? Z jakąś dziewczyną? Nie to żeby mnie to jakoś bardzo obchodziło, ale jakoś poczułam małe ukłucie w środku. Nawet nie wiem czemu, przecież ja go nie lubie. No cóż, przynajmniej spędzę resztę wieczoru z jego braćmi.
- Ale ty jesteś glupi, mówiłem ci to już kiedyś? - spytał nick.
- Słyszę to codziennie od ponad dwudziestu lat, dobra, ja lecę się szykować, a wam życzę miłej zabawy- i wrócił do siebie.
- Co za dupek - dodał najstarszy z braci.
- O co ci chodzi? Nie może się z nikim spotkać? -  nadal byłam zdenerwowana i było to po mnie widać. Nie chciałam być niemiła, ale emocje same mną kierowały.
- Cassie, my już mamy wybrankę dla Chrisa, ale widocznie on jest taki ślepy, że się tego jeszcze nie domyślił - super, ciekawe kim jest ta dziewczyna...

***

Hejkaa, update po napisaniu biologii - będzie 2, obiecuję. Muszę to zdac, bo inaczej będę miała już drugą jedynkę 😡 no cóż, wirusy to nie moja bajka.
Dajesz haha

Never be like you - Chris Sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz