Chapter XIV - Girl of my dreams

72 3 0
                                    

„And all the times we lied awake. When you said you'd leave but you stayed"

       Rano obudziłam się już sama, przykryta kocem.
       Wczorajszej nocy nawet nie zdążyłam zmyć makijażu ani przebrać się w piżamę.
       Postanowiłam więc wziąć szybki prysznic, żeby spłukać z sobie wszystkie te emocje, które towarzyszyły mi przez cały wieczór.
       Wybierając ubrania na dzisiaj, znowu zauważyłam zdjęcie, które jeszcze wczoraj tak bardzo zmieniło cały pogląd jaki miałam na Chrisa.
       Zbierające je z podłogi i umieszczając z powrotem na miejsce, uśmiechnęłam się sama do siebie. Czułam jak powoli wracam do tamtej Cassie - bez problemów i z uśmiechem na twarzy.
       Wykąpanie się nie zajęło mi więcej niż piętnaście minut. Umyłam twarz i spięłam włosy klamrą.
       Powoli zeszłam na dół do salonu. Zauważyłam w nim siedzącego matta, który właśnie jadł śniadanie.
       - Cassie! - krzyknął od razu, gdy mnie zauważył - nie odzywałaś się do nas od tamtego wieczoru, coś się stało? - spytał, a ja zaczęłam przygotowywać sobie posiłek.
       - Nie... to znaczy, nic złego - bałam się że mnie rozgryzie. Tak też niestety było.
       - Widzę, że coś cie gryzie; przede mną niczego się nie ukryje, a na pewno już tego uśmiechu, z którym mnie powitałaś. Co to za nagła zmiana? - pokazałam mu język - oczywiście na lepsze, żeby nie było - uniósł ręce jakby chciał się poddać.
       - No dobra, może coś się wczoraj stało, a może nie? - trzymałam go w niepewności.
       - Gadaj - przystał na swoim.
       - Gdzie są wasi rodzice i chłopaki? - spytałam, próbując uciec od tematu.
       - A coś Ty taka ciekawska, hmm? Rodzice wyjechali na weekend, wrócą dopiero w poniedziałek, a chłopaki? Śpią, podobno Chris gdzieś wczoraj był i wrócił dopiero nocą, słyszałaś o tym?
       - Tak ci powiedział? - Ale on jest debilny.
       - No tak? Ale czekaj... czekaj czekaj czekaj. Nigdzie nie wyszedł? Był z tobą! - uniósł głos, ale dało się w nim wyczuć podekscytowanie.
       - Ja nic nie wiem - teraz to ja wyglądałam jakbym się poddawała.
       - To się zaraz okaże. Dam ci dokończyć śniadanie i po tym widzę cię przed domem. - w sumie troszeczkę boję się mu o tym wszystkim powiedzieć, nawet jeśli jest to Matt.
       Tak też zrobił, poczekał aż skonsumuje śniadanie i wyszedł na taras przed domem.
       - Tu nas nikt nie usłyszy - przekonał mnie - nie przedłużajmy tego dłużej, opowiadaj - odetchnęłam i zaczęłam.
       - Trochę się posprzeczaliśmy wczoraj, no ale skończyło się na tym... że... no tak jakby to powiedzieć, moje usta wylądowały na jego - Matt otworzył buzie z wrażenia.
       - Żartujesz sobie??!! - nie dowierzał - Cassie, spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego - wcale nie byłam zaskoczona jego reakcja - musimy to jakoś uczcić! - prychnęłam.
       - Bez przesady, ale odpowiadając na twoje pytanie - to serio nie żart, ja chyba po prostu zwariowałam... Wiedziałeś o tym, że trzyma w swoim pokoju moje zdjęcie? Z podpisem „prettiest smile"?  Totalnie mnie to rozczuliło - wydawał się być zakłopotany, ale przy tym bardzo szczęśliwy.
       - Nie wierzyłem, że do tego momentu kiedykolwiek dojdzie. To znaczy, zawsze wam kibicowalem, ale to przerosło moje oczekiwania. Czyli mogę cię oficjalnie nazywać swoją szwagierką?  - walnęłam go w ramię.
       - Matt! Co ty gadasz. Nie, na razie nic oprócz bliższej relacji nas nie łączy, pożyjemy zobaczymy...
       - Ja cię naprawdę nie poznaję, ale już pokochałem tą nową wersję - uśmiechnął się szeroko, a ja wykonałam ten sam gest.
       Długo jednak nie pozostaliśmy sami, chwilę po naszej rozmowie, dołączyli do nas pozostali bracia.
       - Cassie, Matt, co to za randki pod naszą nieobecność? - spytał od razu nick, widziałam zazdrość w oczach Chrisa.
       - Cassie ma innego wybranka, przed chwilą mi się nim chwaliła. Moje gratulacje Chris, nigdy bym nie pomyślał, że do tej sytuacji dojdzie, ale myślę, że będziesz bardzo dobrym mężem i ojcem swoich dzieci - znów przewróciłam oczami.
       - Czy coś mnie... ominęło? - odpalił się od razu nastraszy z nich.
       - Nic się nie wydarzyło! Dajcie sobie spokój - zbulwersował się Chris i wrócił do domu.
       Kiedy Chris wrócił do domu, wszyscy spojrzeliśmy na siebie w ciszy. Czułam zakłopotanie, dlaczego tak zareagował? - w końcu przecież to on zaczął wszystko poprzedniego wieczoru.
       Nick jako pierwszy przerwał milczenie:
       - Dobra, czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu do jasnej cholery się dzieje? – zapytał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
       - Chciałabym wiedzieć - odparalam. Od razu posmutniałam.
       Matt roześmiał się nerwowo, próbując złagodzić sytuację.
       - Oj, dajcie spokój. Może Chris po prostu zostawił coś, nazwijmy prywatnego w pokoju u Cassie? - obydwoje z braci zaczęli się śmiać. Mnie jedynej nie było do końca tak wesoło.
       Nie mogłam tak jednak tego zostawić. Podążyłam za Chrisem do jego pokoju, zostawiając Matta i Nicka za sobą. Gdy tylko weszłam do środka, zamknęłam drzwi. Chris stał przy oknie, patrząc gdzieś w dal, jakby chciał uciec od wszystkiego, co działo się między nami.
       - Chris - zaczęłam nieśmiało - dlaczego tak zareagowałeś? Myślałam, że wczorajszy wieczór... cos dla ciebie znaczyl...
       Odwrócił się powoli, a jego spojrzenie było bardziej chłodne...? Zupełnie inne niż wczoraj.
       - Może ty mi to wytłumaczysz, hm? - nie wiedziałam o czym mówi. Zrobiłam coś nie tak? Tylko co...
       - Ale ja... - nie dał mi dokończyć.
       - Nie udawaj niewiniątka, Cassie, ja też myślałem że się zmieniłaś, myślałem... dobrze powiedziane.   Byłem tak głupi. - nawet nie zdołałam go zatrzymać, po prostu wyszedł.
       Zostałam sama, stojąc pośrodku jego pokoju, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
       Wszystkie uczucia z wczorajszego wieczoru zaczęły we mnie mieszać się z rozczarowaniem i narastającą złością. Nie mogłam uwierzyć, że ten pocałunek, ten moment, mógłby nic dla niego nie znaczyć.
       Oczy zaczęły mi łzawić.
       Mój wzrok momentalnie powędrował na szafkę, na której jeszcze wczoraj leżało zdjęcie które tak bardzo mnie rozczuliło, ale teraz nie było go....   Miejsce zostało totalnie puste.
        Z początku myślałam, że mogło się gdzieś zsunąć, albo spaść, ale im dalej go szukałam tym bardziej traciłam jakąkolwiek nadzieję na znalezienie go.
       Może Chris sam je stamtąd usunął?
       Zsunęłam się na podłogę, rycząc jak dziecko.  Byłam bezsilna. Wiedziałam, że nic z tego nigdy nie wyjdzie i miałam rację. Niepotrzebnie tylko myślałam, że mam jakieś szanse.
       Płakałam tak bardzo długo, nie potrafiłam się uspokoić.
        Nikt nie pukał, nikt nie wchodził. Czułam się jakbym była przezroczysta.
       Nie mogłam tego w sobie dalej trzymać, moich emocji. Ktoś musi w końcu mnie wysłuchać.
       I nie będzie to Matt czy Nick. Mimo ostatnich akcji, przede wszystkim tej jednej na imprezie, dalej uważam Christy za najlepszą przyjaciółkę. W głębi duszy liczyłam, że myśli ona podobnie.
       Wzrokiem szukając telefonu, zosrientowalam się, że nie ma go w pokoju.
       Przecież go tu zostawiałam, byłam tego pewna.   Mimo wszystkiego do czego doszło wczoraj, pamiętam dokładnie jak odkładałam komórkę blisko łóżka.
       Kurwa.
       Musiałam zejść na dół, może tam znajduje się moja zguba?
       Na szczęście nikogo w salonie nie było, rozejrzałam się dookoła, nadal go nie widziałam.
       To są chyba jakieś żarty, od kiedy mój własny telefon postanawia bawić się ze mną w chowanego?
       Przeszukałam jeszcze toaletę, nic z tego. Na tarasie też go nie było.
       Została mi jedynie ostatnia opcja - pokoje chłopaków.
       W drodze na górę napotkałam matta, od razu postanowiłam przepytać go o zgubę.
       - Nie widziałeś może gdzies kurcze mojego telefonu. Szukałam go dosłownie wszędzie. - od razu zamienił się w słup.
       - Hm, widziałem go w, w moim pokoju - powiedział trochę się wahając.
       - Co on do jasnej cholery robi w twoim pokoju? - na pewno go tam nie zostawiałam.
       - Nie mam zielonego pojęcia, to jednak twój telefon - odpowiedział próbując być obojętnym, chociaż wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
       - Okeeej? To ja lecę go zabrać - nic już nie powiedział tylko kiwnął do mnie głową.
       Miał rację, telefon leżał tuż na środku jego łóżka.
Zabrałam go nie zastanawiając się dalej czemu się tam znalazł. Może faktycznie go zostawiłam? Może faktycznie wczorajsza akcja mnie tak rozproszyła?
       Nie chciałam dzwonić do Christy, może była zajęta. Postanowiłam jednak zostawić jej krótką wiadomość z informacją że potrzebuje porozmawiac.
       Wchodząc w komunikator, zauważyłam otwarty dymek czatu z chrisem. Pierwsze co przykuło moją uwagę to godzina, o której „pisaliśmy". Trzecia nad ranem? Przecież o tej to ja smacznie spałam.
       Coś było nie tak. Postanowiłam przeczytać rzekomo wysłane przeze mnie wiadomości.

Never be like you - Chris Sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz