Chapter I - I was all over her

82 4 0
                                    

Even a stranger makes me feel safer, and every person seems more beautiful"

Kocham jesień. Te klimatyczne, zimne wieczory z ulubioną, owocową herbatką i świeczkami, które oświetlają ci tekst czytanej książki.
To zdecydowanie moje ulubione pora roku, ale nie gadamy tu o żadnej porze roku, to znaczy, nie jest ona naszym głównym tematem.
Mam na imię Cassie. W tym roku zaczynam kolejny semestr studiow prawniczych. Jako że zaczyna się dopiero w październiku, to mam trochę wydłużone wakacje.
Uważam, że powinny trwać tyle dla wszystkich, nie tylko studentów. Nieważne czy jesteś licealista, nauczycielem czy uczniem szkoły podstawowej. Równouprawnienie przecież zobowiązuje!
Z domu rodzinnego wyprowadziłam się od razu po ukończeniu szkoły średniej w Polsce, która jest moim rodzinnym krajem. Możecie pomyśleć sobie, dlaczego mam takie „niepolskie" imię. To dobre pytanie, sama nie wiem i raczej nigdy się nie dowiem, to po prostu inwencja twórcza moich rodziców.
Kierunek wyjazdu był prosty - stany. Wierzcie mi lub nie, ale oszczędzałam pieniądze na wylot od podstawówki. Pieniądze z urodzin, komunii, odkładałam do specjalnej, przeznaczonej do tego skarbonki. Oczywiscie, rodzice musieli mi jeszcze dopłacić, ale przez te prawie dziesięć lat, na prawdę sporo uzbierałam.
Zawsze marzyło mi się tu mieszkać. Uważałam, że wszystko jest tu takie idealne. Przez moją ciężką naukę i dobrze zdane matury, bezproblemowo zakwalifikowałam się na listę uczniów wybranej przeze mnie uczelni.
Chociaż jestem tu naprawdę szczęśliwa, to dalej tęsknię za rodzicami. Przed wyjazdem byłam z nimi wyjątkowo związana, dlatego trudne było pożegnanie się z nimi „już na zawsze".
Obiecałam im, że jak zacznę więcej zarabiać, to opłacę całą podróż.
Nie pochodzę z najbogatszej rodziny, dlatego nawet jednorazowy wyjazd nie byłby dla rodziców tak łatwy. Był oczywiście pomysł, aby wyprowadzić się razem ze mną, ale pieniądze oraz kontakt z reszta, która mieszka w Polsce, niestety to utrudniały.
A jeśli chodzi o pracę, to dorabiam jako początkujący fotograf, no dobra, może nie taki poczatkujacy. Jakieś doświadczenie posiadam. Wcześniej, gdy mieszkałam jeszcze w rodzinnym kraju, jako nastolatka, wykonywałam zdjęcia na różnych wydarzeniach czy to szkolnych czy miastowych. Teraz jednak można umówić się na prywatną i "profesjonalną" sesję.
Wolę zarabiać z tego co lubię robić, a nie niepotrzebnie zmuszać się do robienia gorszych rzeczy, nawet jeśli miałyby być lepiej płatne.

Dzisiaj jednak miałam wolne i od pracy i od studiów. Co za ulga.
Postanowiłam jednak spędzić ten dzień jak najlepiej, bo to ostatni taki w tym miesiącu.
Zaplanowałam pójście do jakiejś kawiarnii na śniadanie, no co, nie chce mi się tego robić samej, a poza tym dawno nie odwiedzałam jakiegokolwiek lokalu. Umówiłam się wstępnie z przyjaciółką, która jak zwykle nic nie robiła.
Christy pochodziła z bardzo bogatej rodziny, więc tak naprawdę nie musiała nic robić żeby móc na wszystko sobie pozwolić.
Jej rodzice od parunastu lat prowadzą znana firmę, a dziewczyna od czasu do czasu pomaga im przy pracy papierkowej. Jest ona jednak bardzo pracowita i doceniająca osobą, nigdy nie chwaliła się bogactwami, chociaż mogłaby to robić. Nie przyjaźnię się z nią oczywiście dla zysków. Poznałyśmy się dość niedawno, Christy jest typową Amerykanką, dlatego muszę z nią rozmawiać po angielsku. Od kiedy tu mieszkam poznałam może dwie osoby, które mówiły po polsku, dlatego strasznie odzwyczaiłam się od tego języka.
"Czesc Christy, chciałabyś może pójść ze mną dziś do tej kawiarni obok mojego uniwersytetu? Podobno mają tam najlepsza kawę" - napisałam do przyjaciółki i od razu dostałam potwierdzającą odpowiedź.
Przed wyjściem założyłam biały top bez ramiączek i baggy spodnie. Urozmaiciłam outfit vintage paskiem, oklaglymi kolczykami i dużą ilością złotych naszyjników. Ciemno brązowe włosy związałam w luźnego warkocza i wykonałam codzienny makijaż, doklejając kępki rzęs na końcówkach oczu. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami, włożyłam klucze i telefon do torebki i wyszłam z domu.
Christy powiedziała że będzie na mnie czekać pod lokalem, dlatego włożyłam AirPodsy do uszu i puściłam moją ulubioną playlistę.
Dochodząc już do miejsca docelowego, zauważyłam przyjaciółkę. Od razu do niej podbiegłam, przytulając się. Dawno się nie widziałyśmy, obydwie mamy dosyć napięty grafik, więc takie spotkanie nas zbawilo.
Już miałam wchodzić do kawiarnii, gdy zobaczyłam jak bardzo zapchana jest. Ah to pech.
- Co się tam dzieje? - spytałam przyjaciółkę, która była tu ode mnie szybciej.
- Wiesz co, ktoś coś mówił, że podobno są tu jacyś sławni influencerzy. Ale nie wyłapałam kto dokładnie. Wejdźmy i się przekonajmy! - powiedziała otwierając drzwi.
Tłum był niewyobrażalny. A ja chciałam tylko napić się kawy!
Totalnie nie kumałam tego całego hype'u na jakiś influencerow czy youtuberow. Bo kim oni tak naprawdę są? To jacyś ludzie z przypadku, którzy wolą siedzieć na dupie i robić z siebie idiotow w internecie zamiast pójść do normalnej pracy. To tak niesprawiedliwe. Dlaczego niektórzy muszą harować po parę godzin dziennie na budowie czy innej skomplikowanej pracy i zarabiać przynajmniej połowę mniej niż ci wszyscy debile z Internetu?
Przepychając się przez cały tłum osób w wieku od około 13 do 18 lat, próbowałam dostać się do kasy.
Inaczej było z Christy, która widocznie była tak samo podjarana jak te wszystkie dzieci.
- Oni tu są! - krzyknęła
- Mhm, kim są "oni"? - jak już mówiłam, zbytnio mnie nie interesują.
- No trojaczki! Matt, Chris i Nick! Nie mów że ich nie znasz!
- Pierwsze słyszę. Dobra, jeśli chcesz to tu zostań czy coś a ja pójdę zamówić nam kawę i coś do jedzenia - przystalysmy na taki układ. Nie wiedziałam że prawie 20 letnia dziewczyna będzie latała za jakimiś chłopakami, którymi podniecają się nastolatki.
Przepchałam się w końcu do kasy i zamówiłam dwa ciasta oraz dwie latte. Podchodząc do ostatniego wolnego stolika, usiadłam i zaczęłam jeść sama, bo Christy nadal nie wróciła. Przeglądając media społecznościowe, nagle ktoś przerwał mi tą czynność.
- Wolne? - spytał chłopak, może odrobinę starszy ode mnie. Miał niebieskie oczy, brązowe, średniej długości włosy i dżokejke na głowie.
- Mhm - odpowiedziałam szybko nie przykładając do niego zbyt dużej uwagi.
Siedzieliśmy tak w ciszy, aż nagle wróciła do mnie moja zguba - Christy. Gdy zauważyła, że ktoś obok mnie siedzi, od razu ją zamurowało. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Może jej się spodobał? W sumie nie był taki zły.
- Cassie!? Co ty tu do jasnej cholery robisz z Chrisem Sturniolo???
- Kim? To jeden z tych, których otoczaly te dzieciaki?
- Tak to ten. Hejka, mogłabym zdjęcie? - przewróciłam oczami, gdy to powiedziała.
- Jasne. Koleżanka też chce? - odezwał się brunet.
- Ja podziękuję. Wy, ludzie z internetu nie powinniście mieć tego co macie. Nie robicie totalnie nic, oprócz wydurniania się na odcinkach, żeby później dostawać za to pieniądze.
- Cassie, uspokój się - szturchnęła mnie w ramię przyjaciółka, ale ja zdążyłam się już odpalić.
- Nie, Chris czy jak ci tam było, posluchaj. Widzisz ile osób walczy z bezrobociem? Ile osób zarabia najniższą krajową żeby jakkolwiek się utrzymać? Wiesz ile osób pracuje po paręnaście nawet godzin? Każdy może być takim głupim influencerem, ale co to daje? Jesteś chodzącym robotem, któremu nie chce się ruszyć do pracy!
- Masz rację, nie chce mi się iść do pracy. Ale wiesz co, mam wystarczająco dużo pieniędzy, żeby utrzymać się do końca życia w przystępnych warunkach . I to wszytsko za te twoje "głupie" filmiki. Nie będę wam przeszkadzać, ktoś tu widocznie się zdenerwował. A ty - wskazał na moją przyjaciółkę - lepiej od niej uciekaj, zaraz będzie narzekała też na ciebie - i zniknął w tłumie.
- Boże jak on mnie denerwuje!
- Co ci takiego zrobił? Przecież nic takiego nie powiedział. Cassie, musisz się przyzwyczaić do tego że każdy zarabia na życie inaczej, a to że on wybrał taką drogę jaką wybrał to już wyłącznie jego sprawa. To nie ty się będziesz martwić gdy media społecznościowe przestaną funkcjonować, tylko on. Więc proszę; nie rób więcej takich scen, okej? Wstyd mi było za ciebie.
- Oh, tak? To mi wstyd za ciebie że nawet się za mną nie wstawiłaś, tylko tak jak te wszystkie ślepo zapatrzone dzieci, bronisz go tylko dlatego że jest sławny i przystojny - podniosłam się ze stolika - wiesz co, wracam do domu.
- Dobrze ci to zrobi. Tylko proszę nie obrażaj się o to na mnie. Nie chciałam cię dodatkowo denerwować. Przecież wiem jak bardzo nerwowa osobą jesteś.
- Nie mam do ciebie żalu, Christy. Po prostu ja nie miałam w życiu tak jak ty. Sama musiałam zarabiać, żeby tu teraz w ogóle mieszkać i żyć takim życiem jakim żyje. Mi nic nigdy nie postawiono pod nosem, a jeśli czegoś chciałam to musiałam zdobyć to sama - to ostatnie co powiedziałam przyjaciółce, wychodząc z lokalu nadal lekko podirytowana.
Długo jeszcze nad tym wszystkim myślałam, ale nadal zostawałam tej samej myśli. Położyłam się spać dosyć wcześnie, bo jutro od rana mam sesje.

***

Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak bardzo szczęśliwa jestem, że mogłam wrócić do pisania. Tak wiem, nie poinformowałam was, że szykuje nową książkę, ale niespodzianki z reguły są najlepsze. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Nie obiecuję wam, że rozdziały będą pojawiały się codziennie, bo to zależy od tego, ile nauki w danym dniu będę miała.
Ale szykuje dla was tygodniowy maraton codziennych rozdziałów, ponieważ tyle akurat mam napisanych.
Dajcie znac co o tym sądzicie! 🩷

Never be like you - Chris Sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz