Rozdział 4

985 185 126
                                    

Rozdział 4

Severus upewnił się, że jego Ślizgoni zostali o wszystkim poinformowani, a potem znaleźli się w swoich dormitoriach. Dla pewności nałożył jeszcze na drzwi do pokoju wspólnego zaklęcie alarmujące. To była pierwsza noc w nowym semestrze i nie zamierzał pozwolić, żeby któryś z jego podopiecznych łamał regulamin już teraz.

Wspiął się po schodach do gabinetu Albusa, zapukał i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka.

– O co chodzi, Albusie? – zapytał. – Przypomnę ci, że chciałbym wrócić do swoich pokoi i odpocząć. Potter zjawił się w szkole, więc na pewno nie będę miał zbyt wielu okazji do relaksu od tej pory.

Dyrektor zachichotał cicho. Jak on czasem nie znosił tego człowieka.

– Tak. Harry zjawił się w Hogwarcie. Obserwowałeś go na uczcie, prawda? – zapytał spokojnie, siadając za biurkiem. Severus bez zaproszenia zajął miejsce naprzeciwko.

– Z tym dzieciakiem jest coś nie tak – powiedział wprost. – Nie umiem tego wyjaśnić, ale czuję to. Jest dziwnie spokojny.

Nagle obaj usłyszeli chichot, dochodzący z miejsca, gdzie leżała Tiara Przydziału.

– Coś cię rozbawiło? – zapytał dyrektor ciekawie.

–O tak. Dawno nie spotkałam kogoś takiego, jak ten chłopiec – stwierdziła tiara z rozbawieniem. – Wyjątkowy umysł, ale nie mogę wam powiedzieć, co się w nim kryje. Nie mogę zdradzać sekretów uczniów.

– Więc uważasz, że chłopiec może sprawiać kłopoty?

– Wręcz przeciwnie. Myślę, że jego obecność tutaj, zmieni wiele rzeczy na lepsze. On wie, co robi, chociaż wszystkim wokół może się wydawać, że nie.

Dwójka czarodziejów popatrzyła po sobie. Nic z tego nie rozumieli, ale Tiara Przydziału była wyjątkowym i starym artefaktem. Niezwykle rzadko myliła się w swoich osądach. Musiała więc dowiedzieć się czego wyjątkowego.

– Po Potterze spodziewam się tylko zamieszania – mruknął Severus.

,,,

– Spóźniliście się – powiedziała profesor McGonagall, patrząc na niego i Rona, gdy w końcu znaleźli klasę transmutacji.

– Przepraszamy, pani profesor – odezwał się Harry. – Zabłądziliśmy. Hogwart to naprawdę ogromna szkoła i łatwo się w niej zgubić, jeśli się jej nie zna.

– Oczywiście. Siadajcie – poleciła i szybko zajęli swoje miejsca.

Słuchał jej uważnie. Czytać o czymś to jedno, ale słuchać o tym, a potem wykonywać polecenia, żeby coś wyszło, to zupełnie coś innego. Tego dnia uczyli się transmutować zapałki w igły. Z początku jego zapałka nawet nie drgnęła. Nie było w niej żadnej zmiany i zaczął się zastanawiać, co robił źle.

Myślami wrócił do swoich poprzednich wcieleń. Kiedy koegzystował z tamtym geniuszem, od którego tyle się nauczył, nauczył się myśleć nieszablonowo. Jeśli jedna metoda zawodziła, należało znaleźć inną. Samo zaklęcie to było za mało. Gdy wcześniej zdarzało mu się przypadkowo czarować, myślał o czymś intensywnie. Może właśnie o to chodziło? Żeby sobie coś wyobrazić i z tym obrazem zespolić magię? Co mu szkodziło spróbować?

Uniósł różdżkę i wyobraził sobie, jak zapałka zmienia się w igłę i rzucił zaklęcie. Efekt był natychmiastowy.

– Brawo, panie Potter – pochwaliła go profesor McGonagall. – Pięć punktów dla Gryffindoru. Pannie Granger też się udało.

ObserwatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz