Rozdział 9

888 169 69
                                    

Rozdział 9

– Widzę, że zaciekawiło cię zwierciadło Ein Eingarp.

Harry spokojnie odwrócił się i spojrzał na Dumbledore'a. Najwyraźniej nie był aż ta ostrożny, jak do tej pory uważał. Przez kilka wieczorów wracał do starej klasy, żeby zrozumieć, dlaczego to dziwne lustro pokazuje mu Początek.

– Próbuję zrozumieć, dlaczego pokazuje mi to, co pokazuje – powiedział. – Jest interesujące.

– Każdemu pokazuje największe pragnienie jego serca. Nawet takie, z którego nie zdawaliśmy sobie sprawy.

Mruknął cicho. A więc to tak. Najwyraźniej tęsknił za swoim macierzystym światem i dlatego zwierciadło mu go pokazało. To było w zasadzie bardzo miłe, że mógł go zobaczyć. Na razie nie planował do niego wracać, ale kiedyś zapewne to zrobi. Gdy postanowi odpocząć od podróży i wszczepiania się w kolejne ciała, Początek będzie do tego idealnym miejsce.

– Mogę zapytać, co ci pokazuje? – zapytał dyrektor.

– Dom – odpowiedział krótko, nie wdając się w szczegóły. – Chyba chciałbym go odwiedzić – dodał szybko. To mogła być jego szansa na odzyskanie kapsuły. – Może moja tęsknota byłaby mniejsza, gdybym to zrobił. Nie byłem nawet nigdy na grobie rodziców. Nie uważa pan, że to dziwne, że dziecko nie wie, gdzie leżą jego krewni?

Dumbledore wyraźnie się zmieszał, ale po chwili skinął głową.

– Uczniowie wrócą dopiero jutro wieczorem – powiedział. – Myślę, że mógłbym cię tam zabrać jutro wcześnie rano. Lepiej, żeby nikt o tym nie wiedział. Teoretycznie uczniom nie wolno ot tak sobie opuszczać terenu szkoły.

– Byłbym wdzięczny. Wystarczyłaby dosłownie godzina. Może znalazłbym też jakieś zdjęcia? Nie mam niczego – przyznał szczerze.

Może to było trochę zagranie poniżej pana i manipulowanie uczuciami innych, ale nie miał innego wyjścia. Jeśli chciał odzyskać swoją kapsułę, to musiał podjąć to ryzyko. Wiedział, że Dumbledore przygląda mu się czasem z zagadkowym wyrazem twarzy, jakby próbował coś rozgryźć. Harry był pewien, że chodziło o jego zachowanie. Wszyscy dorośli, którzy znali jego rodziców, mówili mu, że z zachowania i charakteru nie przypomina żadnego z nich. Usłyszał kiedyś coś takiego od profesor McGonagall.

– Oczekuje pani, że będę podobny do kogoś, kogo nawet nie pamiętam? – zapytał wtedy. – A niby jakim cudem?

Profesorka oczywiście przeprosiła go, zapewniając, że nic takiego nie miała na myśli, ale to był dowód na to, jak stereotypowo myśleli niektórzy ludzie. Nawet gdyby prawdziwy Harry przeżył, to jak miałby być do kogoś podobny, jeśli nie miał tego kogoś za wzorzec? Nie rozumiał, dlaczego tego się spodziewali. Czy nie było lepiej, jeśli każdy był po prostu inny? Nowa osoba dawała nowe możliwości, nowe spojrzenie na świat i nowe sposoby rozwiązywania problemów. Czemu więc ludzie upierali się często, żeby ze swoich dzieci robić własne miniaturki?

Następnego dnia wymknął się z wieży bardzo wcześnie, zostawiając śpiącego w dormitorium Rona. Dumbledore czekał na niego koło Wielkiej Sali. Skinął mu głową na powitanie, a gdy znaleźli się poza terenem szkoły, poznał, czym była aportacja.

– Dziwne uczucie – powiedział, próbując uspokoić żołądek. Na szczęście niczego w nim nie miał. – Gdzie dokładne jesteśmy? – zapytał, rozglądając się.

– To Dolina Godryka – odparł Dumbledore, gdy szli przez zaśnieżoną uliczkę śpiącego miasteczka. – Mieszkają tu zarówno czarodzieje, jak i mugole.

ObserwatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz