Rozdział 6

914 172 60
                                    

Rozdział 6

– Jest okropna! Nic tylko pouczałaby innych! – mruczał Ron po kolejnej lekcji zaklęć. – Ona jest ślepa, czy co?

– Nie wiem, ale chyba cię usłyszała – powiedział Harry, widząc, jak Hermiona z płaczem oddala się korytarzem.

– Zgodzisz się chyba ze mną, że jest okropna?

– To jej zachowanie jest okropne, ale nie ona. Wydaje mi się, że ona nie zdaje sobie z tego sprawy i pozwala, żeby jej ambicje wzięły górę. Trochę ją rozumiem. Ja też wychowywałem się z mugolami.

– Ty serio jesteś dziwny, stary. Najpierw ta akcja z Malfoyem, a teraz Hermiona. W ogóle to jak możesz się zadawać z Malfoyem? To Ślizgon!

– Rozmawialiśmy już o tym.

Faktycznie tak właśnie było. Kiedy Harry powiedział Ronowi, że rozmawiał z Malfoyem i zawarł z nim coś na wzór zawieszenia broni, jego przyjaciel na początku myślał, że to żart. Zajęło mu chwilę, żeby go przekonać, że wcale nie żartował.

– To Malfoy! – oburzył się Ron. – Do tego Ślizgon!

– Wiem o tym.

– Więc wiesz, jaki on jest.

– Nie, Ron. Tak naprawdę nie wiem. I ty też nie, bo przemawiają przez ciebie uprzedzenia. Wszyscy zawsze ci mówili, że Ślizgoni są tymi najgorszymi. A jeśli to kłamstwo? Jeśli tę opinię o nim stworzył ktoś, kto miał do nich o coś żal, a plotka po prostu rozrosła się do takich rozmiarów, że przerodziła się we wzajemną wrogość? Uważasz, że to w porządku podzielać opinię innych, nie znając samemu faktów?

– Nienawidzę, kiedy mówisz z sensem i masz rację – burknął. – Dobra! Niech ci będzie. Spróbuję się zachowywać w stosunku do tego rozpieszczonego gnoja w sposób bardziej cywilizowany.

– Niczego więcej nie oczekuję.

Naprawdę tak było. Harry nie wymagał od Rona, żeby ten rozmawiał ze Ślizgonem albo przebywał w jego towarzystwie, ale wszyscy zauważyli pewną małą zmianę. Szeptano po kątach, że najmłodszy Weasley i Draco Malfoy się zakumplowali, bo już nie skakali sobie do oczu.

– W życiu się z nim nie zakumpluję! – warczał Ron na każdego, kto w ogóle miał śmiałość zasugerować coś takiego. Nawet bliźniacy nabijali się z niego trochę.

– Roniaczku! Słyszeliśmy, że masz nowego kolegę. – Śmiali się w najlepsze, gdy go dopadli.

– To jego wina – powiedział, czerwony na twarzy i wskazał na Harry'ego.

– Och! Czyli to nasz mały Harry stoi za tym wszystkim – stwierdził Fred. A może był to George? Harry nadal niespecjalnie ich rozróżniał. – Powiedz, co cię podkusiło, żeby zerwać z tradycyjną niechęcią naszych domów?

– Bo tak nie powinno być. Dlaczego mam mieć jakiś problem na siłę? Ślizgoni nic mi nie zrobili. No ok. Malfoy zrobił, ale na swój sposób przeprosił. Nie będę chował do niego urazy i napędzał nią nienawiść. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. Mówię ci. Odpuść, a sam zauważysz, że jest ci lepiej na tym świecie. Skup się na sobie i zajmij się tym, co cię interesuje.

– Mnie interesuje mnie quidditch. I szachy – powiedział Ron.

– Może być. To zawsze coś.

– Czyli uważasz, że powinniśmy dać Ślizgonom spokój? – zapytał George.

– Tak właśnie uważam.

ObserwatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz