Rozdział 12

797 156 93
                                    

Rozdział 12

Reszta wakacji w Norze minęła całkiem przyjemnie. Grali w quidditcha, odgnamiali ogród, odrabiali prace domowe i włóczyli się po okolicy. No i odwiedzili ulicę Pokątną, żeby zrobić zakupy szkolne. Harry musiał przyznać, że ta wizyta była dość niecodzienna.

Najpierw spotkali jakiegoś wariata, który miał się za celebrytę i oświadczył wszystkim, że w tym roku będzie uczył w Hogwarcie Obrony Przed Czarną Magią, a na dodatek próbował namówić Harry'ego na wspólne zdjęcia.

– Nie, dziękuję – odparł wtedy. – Nie znoszę być w centrum uwagi, ale wokół jest, zdaje się sporo chętnych – dodał, wskazując na tłum zauroczonych czarownic. Nawet mama Rona wydawała się robić maślane oczy do tego całego Lockharta. – Chodźmy stąd, zanim się zarazimy idiotyzmem – mruknął do Rona.

Zauważył, że pobyt w Norze wpłynął na jego charakter. U Dursleyów był po prostu spokojny, miał swoje obowiązki i przyzwyczajenia. U Wesleyów panował istny chaos. Harry proponował więc mamie Rona pomoc w kuchni albo przy sprzątaniu.

– Chyba żadne z moich dzieci nigdy nie zaproponowało mi pomocy – przyznała nieco zmieszana. – Naprawdę nie musisz.

– Ale chcę. Zaprosiliście mnie do siebie, więc podziękuję chociaż w ten sposób – wyjaśnił jej i spokojnie włączył się w porządki domowe.

Miał jednak mały problem z Ginny. Dziewczyna nadal rumieniła się na jego widok i uciekała wzrokiem, kiedy przypadkiem na nią spojrzał. Próbował nawet do niej zagadać, ale kiedy uciekła z piskiem, uznał, że to bez sensu.

– Co to za dziwny typ? – mruknął Harry, gdy oddalili się w końcu od księgarni.

– Pisarz i podróżnik. Pogromca niebezpiecznych stworzeń i takie tam. Kobiety go uwielbiają, bo jest przystojny. Innego powodu nie widzę – stwierdził.

Reszta zakupów była dość spokojna do czasu, aż nie natknęli się na ojca Draco. Lucjusz Malfoy nie należał do sympatycznych osób i Harry już rozumiał, skąd młody Ślizgon wyniósł te wszystkie idiotyczne przekonania. Teraz tylko dyskretnie skinął jemu i Ronowi głową, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Zwłaszcza że Lucjusz rozpoczął przytyki względem rodziny Weasleyów, które zakończyły się bójką pomiędzy nim a ojcem Rona.

– Jak mogłeś się wdać w pospolitą bójkę, Arturze! – biadoliła jego żona, gdy wrócili do domu.

– Należało mu się. Obrażał nas – mruknął ojciec Rona. – To, że nie jesteśmy tak bogaci i wpływowi jak on, nie daje mu prawa do patrzenia na nas z góry.

– Zgadzam się – odezwał się Harry, a pan Weasley popatrzył na niego. – Ma pan rację. Lucjusz Malfoy chyba jest typem, który lubi się wywyższać.

– Już w szkole taki był. Jest kilka lat młodszy ode mnie, ale dobrze pamiętam, jak zadzierał nosa. Czuł się jak książę, bo wszyscy go słuchali. Mam nadzieję, że jego syn pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że nie tędy droga. Szkoda by go było.

– Powiedzmy, że mamy z Draco cichy rozejm. On nie zaczepia Gryfonów, a my nie zaczepiamy jego. Do tej pory nasze rozmowy były dość spokojne.

– No! Harry załatwił to, jak trzeba – odezwał się Fred. – Chociaż pół Gryffindoru patrzyło na niego z początku jak na zdrajcę.

– To nie mój problem. Ja tylko nie mam ochoty tracić czasu na głupie zaczepki. Wolę porobić coś bardziej kreatywnego, niż szukanie okazji do bójki – powiedział. – Poza tym Draco nie jest taki tragiczny. Można z nim prowadzić całkiem ciekawe dyskusje. Zwłaszcza się upiera, że to on ma rację.

ObserwatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz