w lustrze pęknięcia - to ja nieobecna
w cieniu blizn co milczą
lecz krzyczą bez końca
każda linia to ból
każda kreska to znak
ze uciekam od siebie
a wracam wciąż w strach
dłoń drży nad skórą
jak nad kartą papieru
szukam ciszy w ostrzu jakby miało sensu
każde cięcie to szept
że nie jestem dość
ze miłość do siebie to nieznany gość
w głowie burza co tłucze wściekłością o ścianę
w sercu nienawiść
jak cień - nieproszony pan
a jednak gdy patrzę na blizny na skórze
nie wiem czy to ja
czy tylko ktoś kto umrze
chciałabym uciec
lecz siebie mam wszędzie
jakby ból był jedynym moim przyjacielem
i choć wiem że to krzywdzi
że to nigdy nie zniknie
wciąż powracam do ostrza
bo w nim serce krwawi ciszej