Zasmakowałam w porankach
ciemnych jak noc,
gdzie kawa ściele się jak aksamit,
budząc mnie z letargu, w którym kiedyś tkwiłam.
Z każdym łykiem,
z każdym drżeniem rąk,
zapominam ciebie – i to się nie zmieni.
Aromat gorzkiej prawdy wypełnia ciszę,
której ty nie potrafiłeś wypełnić.
Już nie czekam na twe spojrzenie,
nie szukam dróg powrotnych,
starych ścieżek,
co gubiły się w półsłowach i niedopowiedzeniach.
Gorzka nuta w ustach,
przyjemne ocalenie,
nowa miłość co płynie jak czarne żary,
silniejsza od wspomnień,
które niegdyś trzymały mnie w uścisku.
Kawa zastąpiła chwile zawieszone w tęsknocie,
wypłukała z serca cienie dawnych dni.
Przeszłość w parze ulotnej się gubi,
rozpływa się jak nieistniejąca obietnica.
Dziś piję z pełną świadomością,
że to ona jest wszystkim co mnie budzi,
co przywraca życie do moich oczu,
zamiast dawnej miłości,
która odeszła razem z pierwszym chłodem.
Nie tęskno mi do głosu,
nie szukam cienia w starych miejscach.
Tam gdzie byłeś ty – jest aromat i spokój.
Czy słyszysz, jak filiżanka brzęczy?
To echo słów, które zgasły.
Pokochałam pić kawę,
zamiast snuć sny o miłości,
która odeszła.