Niełatwo jest opisać zdziwienie Harry'ego gdy zobaczył ogromnego mężczyznę, z pokaźną brodą i zupełnie pozbawionych ładu, kręconych włosów. Nigdy w życiu nie widział kogoś przy kim nawet wuj Veronon wyglądałby jak pchła na grzbiecie psa. Mężczyzna ten mówił z dziwnym akcentem, nieco wiejskim, zupełnie jakby, nie do końca potrafił posługiwać się poprawną angielszczyzną.
Na dworze było już zupełnie ciemno a jedynym źródłem światła były stojące wokó stacji latarnie, oraz wielka latarenka, trzymana w dłoni olbrzyma.- No chodźcie tu. Pirszoroczni tutaj! - powiedział głośno mężczyzna, czego Harry zupełnie się nie spodziewał. Głos miał silny i głęboki, do tego stopnia że w człowieku coś drżało, na sam jego dźwięk. Harry pociągnięty za rękaw szaty przez Draco, ruszył w stronę mężczyzny. Mimo iż ten swoimi gabarytami budził w nim pewien irracjonalny rodzaj niepokoju. - Wszyscy pirwszoroczni są tutaj? Tak? No dobra. Idziecie za mną. Tylko patrzcie pod nogi, cholibka! Żebyście se nóg nie połamali, po drodze!
Ślizgając się i potykając na nierównym, mokrym od deszczu podłożu, pierwszoroczni uczniowie Hogwartu podążyli za mężczyzną. Niektórzy wiedzieli jaki rodzaj podróży ich czeka, a inni z przerażeniem wpatrywali się w starszych uczniów idących w zupełnie innym kierunku. Żadne z nich się nie odzywało. Panowała gęsta, specyficzna cisza, którą przerywał jedynie odgłos kroków i trzaskających pod ich butami gałązek.
- Zaraz zobaczycie Hogwart! - wrzasnął mężczyzna, w taki sposób by nawet ci uczniowie znajdujący się na szarym końcu zdołali go usłyszeć. Jednocześnie wskazał dłonią kierunek, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy, że w panującej ciemności, nikt tego gestu nie zobaczy.
Wskazanie kierunku nie było jednak konieczne. Wielki zamek, błyszczący setkami świateł był tak wyraźnym przełamaniem krajobrazu, że nawet odległość nie była w stanie sprawić że uczniowie nie zauważyliby tego miejsca. Rozległy się różne ohy i ahy w czasie gdy Draco nachylił się w stronę Harry'ego.
- Wygląda jeszcze lepiej niż opowiadali rodzice. - powiedział cicho, a Harry żywo pokiwał głową, zupełnie zgadzając się ze słowami blondyna. Żadne słowa nie byłyby w stanie oddać wrażenia jakie wywołuje w człowieku zobaczenie Hogwartu po raz pierwszy.
Wąska, nierówna ścieżka którą szli, doprowadziła ich na skraj wielkiego jeziora. Było ono bez wątpienia bardzo głębokie gdyż ledwie kilka metrów od brzegu, woda przybierała czarny kolor a dno zupełnie zanikało.
- Po czterech do łodzi i ani jednego więcej! - wrzasnął mężczyzna, gdy dotarli do kilkudziesięciu powiązanych ze sobą łódeczek które grzecznie czekały na uczniów, by później za pomocą magii dowieść ich do zamku.
- Chodź. - powiedział Draco, łapiąc Harry'ego za rękaw. Blondyn pociągnął go do jednej ze znajdujących się przy brzegu łódek, chcąc w ten sposób zapobiec rozdzieleniu ich, przez uczniów tłumnie pchających się do wolnych miejsc.
Oboje szybko wsiedli do łodzi, czując nieprzyjemny chłód i wilgoć panującą w powietrzu. W czasie gdy uczniowie przepychali się, przewracali i niepotrzebnie wydłużali czas, jaki zmuszeni byli spędzić w tych warunkach, Draco zamachał ręką w stronę Pansy, pokazując jej tym samym by do nich dołączyła. Dziewczynka ani na chwilę się nie wahała, szybko biegnąc w stronę ich łodzi. Ciągnęła za sobą innego chłopca, zdecydowanie wyższego od niej, o ciemnej karnacji i jeszcze ciemniejszych oczach.
Nim ten zdążył się przedstawić, ciszę znów przerwał głos mężczyzny który ich tutaj przyprowadził, był on jednak zbyt daleko by Harry mógł zrozumieć jakie słowa padły z jego ust. Natomiast nagłe szarpnięcie, gdy łódź popłynęła do przodu sprawiło, iż chłopiec domyślił się, że było to coś w stylu "No to wio".

CZYTASZ
Tajemnice Dumbledore'a | Drarry Severitus
FanfictionLegenda o chłopcu który przeżył ciągnęła się przez wiele lat po świecie magicznym. Wspomniany chłopiec urósł do miana istoty niemal mitycznej, pozbawionej jakichkolwiek wad i stanowiącej wzór cnót wszelakich. Nikogo nie obchodziło co się stało z ch...