Reed:
Czułem się tak, jakbym siedział pod tymi cholernymi drzwiami całą wieczność. Nie wiedziałem już, czy Aurelia jest w środku i uparcie się do mnie nie odzywa, czy może jednak gdzieś wyszła i to dlatego nie daje znaku życia. Nie zamierzałem jednak się poddać. Musiałem z nią porozmawiać. Musiałem jej to wszystko wyjaśnić.
I liczyć na to, że jest choć minimalna szansa na to, że mi wybaczy.
- Tu jesteś – usłyszałem nagle nad sobą głos Mason'a.
Nie odpowiedziałem. Nadal siedziałem na podłodze, chyba czekając na jakiś pieprzony cud.
– Jezu, wszędzie cię szukam. Zaraz ogłoszą wyniki – powiedział zniecierpliwiony. - No rusz się do cholery - ponaglił mnie.
Spojrzałem na niego nieprzytomnie. Zupełnie straciłem rachubę czasu. Zerknąłem na zegarek. Niemożliwe, żebym spędził tu dwie godziny.
- Kłopoty w raju? – spytał, patrząc z rozbawieniem, jak z trudem podnoszę się z podłogi. – Brooks wyrzuciła cię z pokoju?
Posłałem mu pochmurne spojrzenie. Nie byłem w nastroju do żartów.
- Co jest? - chłopak spoważniał, widząc moją niezadowoloną minę.
- Nic.
Nie zamierzałem zadręczać go swoimi problemami. Nie teraz. Nie na chwilę przed ogłoszeniem wyników. Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.
- No gadaj - Mason najwyraźniej nie zamierzał odpuścić. - Co się stało?
- Kurwa, Alex się stał – burknąłem, wlokąc się za kumplem, w stronę sali koncertowej. – Zjawił się tu nagle bez zapowiedzi, a Aurelia go rozpoznała. Zaczęła się z nim kłócić o tę akcję w jej pracy i spytała czy o tym wiedziałem. A ja nie mogłem jej już dłużej kłamać prosto w oczy.
- Oj stary – Mason popatrzył na mnie ze współczuciem, klepiąc mnie po ramieniu. – Masz u niej przejebane.
- Dzięki – zgromiłem go wzrokiem. – Nie ma to jak pocieszenie od kumpla.
- Wolisz, żebym ci słodził, mówiąc, że wszystko będzie dobrze? – spytał, unosząc brew.
Głośno westchnąłem w odpowiedzi. Nie będzie dobrze, wiedziałem to.
Jak mogło być dobrze po tym wszystkim co jej zrobiłem?
- Ale to wszystko nie ma znaczenia, wiesz? - Mason odezwał się znowu, gdy weszliśmy do dużej zatłoczonej sali. - Przecież masz to, na czym najbardziej ci zależało. Brooks pomogła ci poprawić oceny. A starzy puścili cię na konkurs. Wszystko poszło zgodnie z naszym planem.
Miał racje. Wszystko poszło zgodnie z planem. Szkoda tylko, że w tym planie nie przewidziałem niespodziewanych komplikacji w postaci uczuć do Brooks. I choć początkowo byłem w stanie zrobić wszystko, żeby znaleźć się w tym miejscu, to teraz...
Wiedziałem, że cena, którą poniosłem za swoje działania była zbyt wysoka.
Szedłem jak w amoku nie zwracając uwagi na ludzi wokół. W głowie miałem tylko jedną osobę.
- Siadaj. Zaczyna się – Mason pociągnął mnie za ramię, sadzając na miejsce obok niego. Po drugiej stronie siedział Dylan i Alex, który od razu posłał mi przepraszające spojrzenie.
Byłem na niego wkurzony. Zamierzałem się z nim rozmówić, ale nie to było teraz najważniejsze. Zacząłem się rozglądać z nadzieją na to, że zobaczę gdzieś w tłumie Aurelie. Moja nadzieja jednak prysła tak szybko jak się pojawiła, bo nigdzie jej nie widziałem.