AURELIA:
Chciało mi się wyć.
Reed doprowadził mnie na skraj załamania nerwowego.
W tej całej sytuacji pocieszające było to, że choć raz był ze mną szczery. Przyznał się do błędu i opowiedział mi o wszystkim od początku. Widziałam, że żałował. I choć tak bardzo chciałam go po tym wszystkim znienawidzić, to przychodziło mi to z niemałym trudem.
Gdy powiedział, że zaczął coś do mnie czuć, byłam w szoku. Nie sądziłam, że traktował naszą relację na poważnie. A przede wszystkim nie sądziłam, że ja poczuję też coś do niego. To wydawało się być tak głupie i nierealne. Targało mną tyle sprzecznych emocji, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić.
Powinnam stamtąd odejść i uciąć z nim jakikolwiek kontakt. Powinnam wykrzyczeć mu w twarz, że go nienawidzę i nie chce go nigdy więcej widzieć. Powinnam wymazać z pamięci wszystkie wspomnienia dotyczące naszych wspólnie spędzonych chwil.
Problem w tym, że nie potrafiłam. Dlaczego nie potrafiłam wykreślić ze swojego życia tego beznadziejnego chłopaka, który tak bardzo mnie zranił?
- Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Logana.
Skinęłam głową, próbując przybrać neutralny wyraz twarzy.
Nic nie było w porządku. Już dawno nie czułam się tak beznadziejnie jak dziś. Może nawet nigdy się tak nie czułam.
- Jedźmy stąd, proszę – posłałam mu błagalne spojrzenie.
- Jasne – skinął głową, nie zadając zbędnych pytań, za co byłam mu wdzięczna. Nie miałam siły ani ochoty, aby teraz o tym rozmawiać.
Na szczęście szybko udało nam się złapać taksówkę. Czułam, że nie wytrzymałabym w tamtym miejscu ani chwili dłużej. Usiedliśmy z tyłu, a Logan podał taksówkarzowi adres hotelu.
- Jak się czujesz? – spojrzałam zmartwiona na chłopaka, który przecierał chusteczką zakrwawiony nos. – Może powinien cię zobaczyć lekarz? – zaproponowałam, na co Logan się zaśmiał, kręcąc głową.
Reed nieźle go załatwił. Byłam przerażona, gdy zobaczyłam z jaką furią się na niego rzucił. Nie sądziłam, że jest zdolny do tego, żeby w taki sposób potraktować swojego przyjaciela.
Może tak naprawdę w ogóle go nie znałam?
- Daj spokój, przeżyje - Logan machnął ręką. - Trochę się poszarpaliśmy, to nic wielkiego – zapewnił, próbując mnie uspokoić.
- Nie mogę uwierzyć w to, że tak po prostu się na ciebie rzucił - powiedziałam, nadal próbując przetworzyć w głowie to, co się wydarzyło.
- No cóż, Carter potrafi być nieobliczalny - chłopak zaśmiał się sucho. Nie wydawał się być jednak zdziwiony całą tą sytuacją. Zupełnie tak, jakby się tego spodziewał.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Oparłam głowę o szybę, wpatrując się w mijane przez nas budynki. Choć było już późno, zdawało mi się jakby miasto dopiero budziło się do życia. Nie mogłam się doczekać aż zatopie się w wygodnym hotelowym łóżku i przeleżę tam całe kolejne dwa dni. I choć początkowo byłam podekscytowana wizją zwiedzania miasta, teraz czułam, że nie starczy mi na to energii.
- Jesteśmy na miejscu – usłyszałam głos taksówkarza, który wyrwał mnie z letargu. Nawet nie zauważyłam, że podjechaliśmy już pod nasz hotel.
Wyciągnęłam portfel, żeby zapłacić, jednak Logan mnie uprzedził.
- Daj spokój, ja zapłacę - powiedział stanowczo.