8.

5.9K 354 237
                                    

AURELIA:

Po tym jak wyraźnie dałam Reedowi do zrozumienia, że nie chce jego pomocy, na szczęście postanowił dać mi spokój. Chyba się wkurzył, bo wyszedł z biblioteki bez słowa, jednak nie zamierzałam się tym przejmować. W tej chwili miałam zdecydowanie większe zmartwienia.

Na szczęście w końcu doznałam jakiegoś magicznego natchnienia i udało mi się ruszyć do przodu z prezentacją. Gdy pół godziny później kończyłam robić kolejny slajd, nagle mój spokój został zakłócony. I choć myślałam, że Reed już dawno był w domu, to najwyraźniej się pomyliłam. 

Chłopak postawił przede mną kubek z intensywnie pachnącą kawą, po czym bez słowa usiadł na krześle obok. Spojrzałam na niego zaskoczona. On jednak nadal się do mnie nie odezwał.

- Myślałam, że już pojechałeś - postanowiłam przełamać tę dziwną ciszę.

- Pojechałem... po kawę - wyjaśnił. - Chwilę to  trwało, bo wszystkie kawiarnie w okolicy były już zamknięte - dodał, na co mimowolnie kącik moich ust lekko się uniósł. Nie spodziewałam się tego po nim. - Wziąłem cappucino. Chyba je lubisz, prawda?

Pamiętał.

- Lubię, dziękuję - powiedziałam, upijając łyk słodkiego napoju, który smakował cudownie. - A więc zamierzasz zostać?  

- Przysięgam, że będę siedział cicho i spokojnie - zapewnił, na co pokręciłam głową z rozbawieniem.

Carter Reed był najbardziej upartym człowiekiem, jakiego poznałam. I choć nadal nie miałam ochoty na jego towarzystwo, to nie mogłam być dla niego suką po tym jak pojechać specjalnie po moją kawę. 

- Chciałeś mnie przekupić tą kawą?

- Nie - pokręcił głową. - Nie chciałem cię przekupić kawą, tylko tym zajebiście dobrym cappucino. Zadziałało? 

- W porządku, możesz zostać - odpowiedziałam, czując że i tak się go nie pozbędę. 

Przez kolejną godzinę kończyłam prezentacje. Reed przez cały ten czas faktycznie siedział cicho i w niczym mi nie przeszkadzał. Byłam już naprawdę zmęczona, więc postanowiłam zaangażować go do pomocy. Skoro już tu był, to mógł się chociaż na coś przydać.

- Dobra, skończyłam - oznajmiłam. - Teraz trzeba poprawić to tak, żeby wizualnie dobrze wyglądało. Pozmieniać czcionki, dodać jakieś grafiki i efekty. Ogarniesz to?

- Jasne - odparł. 

Zamieniliśmy się miejscami. Reed zaczął intensywnie pracować nad poprawianiem prezentacji, co było dość zabawne zważając na jego stosunek do nauki. Przykładał się do tego zadania tak mocno, jakby od tego zależało jego życie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak skupionego, jak teraz, gdy zmieniał przejścia na slajdach i szukał obrazków w internecie. 

Nagle mój telefon, który leżał na biurku, zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Logana, co oczywiście nie umknęło uwadze Reed'a, który postanowił nie pozostawiać tego bez komentarza:

- Nie odbierzesz? - spytał, nie odrywając wzroku od ekranu komputera. Próbował udawać, że go to nie rusza, jednak widziałam, jak cały się spiął. 

- Później oddzwonię - wzruszyłam ramionami. 

Jednak gdy nie odebrałam, po krótkiej chwili telefon rozdzwonił się po raz kolejny, Reed spojrzał na mnie unosząc brew:

- Chyba ktoś się za tobą bardzo stęsknił - mruknął sarkastycznie, na co zmarszczyłam brwi.

To by było na tyle z miłej atmosfery.

ULTRAVIOLET 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz