AURELIA:
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w głuchej ciszy. Spoglądałam na zmianę, to na Logana, to na Reed'a, czekając na jakąś reakcję z ich strony. Oboje jednak wydawali się być na tyle zszokowani moimi słowami, że nie byli w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Po dobrych kilku minutach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność w końcu usłyszałam zdenerwowany głos Logana.
- Skoro sobie tego życzysz - powiedział szorstko. Nie był zachwycony moją decyzją, co było słychać po tonie jego głosu i widać w jego zachowaniu. - Nie będę ci stał na przeszkodzie - dodał, po czym podniósł się z krzesła i bez słowa wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą z Reed'em.
Po chwili usłyszeliśmy tylko dość głośne trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Musiał się nieźle wkurzyć.
Było mi przykro, że nasza znajomość zakończyła się w taki sposób. W końcu jeszcze niedawno w Nowym Yorku świetnie się razem bawiliśmy. Jednak nie widziałam innego rozwiązania tej sytuacji. Zerwanie kontaktu, zarówno z Loganem jak i z Reed'em wydawało się być rozsądnym wyborem. Jedynym słusznym i sprawiedliwym wobec nich. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to oni dalej będą toczyli między sobą wojnę. A przecież jeszcze do niedawna byli najlepszymi przyjaciółmi.
Spojrzałam na Carter'a, który nadal siedział obok mnie przy stole, wpatrując się nieprzytomnie w ścianę. Czekałam, aż wstanie i wyjdzie, zostawiając mnie samą, jednak najwidoczniej w ogóle mu się nie spieszyło.
- Reed, na ciebie też już pora - powiedziałam.
Dopiero wtedy wyrwał się z zamyślenia. Bez słowa, nawet na mnie nie patrząc, wstał, po czym wyszedł z salonu. Tak po prostu. I choć sama tego chciałam, to jednak czułam się z tym dziwnie. Liczyłem na to, że powie cokolwiek. Że nie będzie aż tak obojętny. Było mi cholernie przykro.
W zamyśleniu podeszłam do drzwi wejściowych, po czym zamknęłam je na klucz. Trochę bałam się przebywać sama w domu, a już szczególnie wieczorami. To pewnie przez te wszystkie horrory, których się naoglądałam. Najmniejszy usłyszany hałas powodował u mnie stan przedzawałowy.
Wróciłam do salonu i włączyłam telewizor. Nie miałam ochoty na to, żeby cokolwiek oglądać, ale musiałam czymś zająć myśli. Sama nie byłam pewna co czułam w związku z tym wszystkim. Ulgę? Smutek? Żal? Pustkę? Właściwie, to chyba wszystkiego po trochu. Próbowałam skupić się na jakimś tandetnym programie randkowym, który znalazłam na jednym z kanałów. Nie minęło jednak nawet dziesięć minut, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła dwudziesta, a więc rodzice z Riley wrócili już od lekarza. Pewnie mama znowu nie mogła znaleźć kluczy w torbie. Podniosłam się i podeszłam do drzwi, po chwili je otwierając.
Jednak nie zastałam tam ani rodziców, ani Riley.
Spojrzałam zszokowana na chłopaka, który najwidoczniej postanowił wrócić.
- Co ty tu...- zaczęłam, jednak chłopak nie dał mi dokończyć.
Zrobił krok w moją stronę, tak że dzieliło nas teraz zaledwie kilka centymetrów. Poczułam jego mocne perfumy i zapach papierosów, który był cholernie intensywny. Tak jakby przed chwilą wypalił całą paczkę fajek.
- Powiedz, że naprawdę tego chcesz - powiedział. - Że chcesz zerwać ze mną kontakt. Powiedz, że mam już nigdy więcej się do ciebie nie odezwać. Że nie chcesz mnie już nigdy więcej widzieć. Jeśli tak właśnie czujesz, to przysięgam, że usunę się z twojego życia. Mogę nawet zmienić szkołę, żeby ci to wszystko ułatwić. Tak, żebyśmy się już więcej nie zobaczyli. Tylko spójrz mi w oczy i powiedz, że to jest to czego naprawdę pragniesz.