Aurelia:
- A ta? - Mel wyszła z przymierzalni prezentując mi kolejną sukienkę. Tym razem była to chabrowa, rozkloszowana sukienka, która sięgała jej aż do kostek. Wyglądała w niej naprawdę ślicznie.
- Ładna - przyznałam zgodnie z prawdą.
- Mówiłaś tak o każdej poprzedniej - westchnęła, patrząc na mnie ze zrezygnowaniem.
- Bo każda była ładna - odpowiedziałam, na co przyjaciółka pokręciła głową.
Chodziłyśmy po galerii już od dwóch godzin, a ja czułam się coraz bardziej zmęczona tymi zakupami. Obiecałam Mel, że pomogę jej wybrać sukienkę na ślub jej kuzynki, ale powoli czułam, że jest to zadanie nie do wykonania, bo pomimo tego, że moja przyjaciółka w większości z przymierzanych przez nią sukienek prezentowała się fenomenalnie, to i tak wiecznie jej coś nie pasowało.
- Halo, ziemia do Aurelii - Mel pomachała mi dłonią przed twarzą, gdy wchodziłyśmy do kolejnego sklepu. - Nie słuchasz mnie - dodała z wyrzutem.
- No przecież słucham - zaprotestowałam.
- To o czym mówiłam?
- O sukienkach - odparłam bez zastanowienia, choć tak naprawdę nie byłam tego pewna.
- Nie prawda! - wyrzuciła dłonie w powietrze, wyraźnie zirytowana. - Powiesz mi o czym tak ciągle myślisz? - spytała, patrząc na mnie uważnie.
Czułam wyrzuty sumienia, bo choć zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, to ja nadal nie wspomniałam jej ani słowem o tym co wczorajszego wieczoru wydarzyło się między mną a Reed'em. Wiedziałam jaka byłaby jej reakcja i chyba wolałam tego uniknąć. Ale przecież nie mogłam ukrywać tego w nieskończoność.
- O nie, nie mów, że znowu myślisz o tym półgłówku - Melody spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakby czytając mi w myślach. - Myślałam, że wybiłam ci go już z głowy.
- Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiłam, uznając że to najwyższa pora, żeby się dowiedziała.
Mel zmarszczyła brwi, wyglądając na zaniepokojoną.
- Zaczynam się bać.
- Ale może najpierw stąd wyjdźmy - zaproponowałam. Nie chciałam jej opowiadać o tym wszystkim na środku sklepu, w którym było mnóstwo ludzi. - Przerwa na kawę?
- W sumie to chętnie - zgodziła się.
Poszłyśmy do Starbucks'a, w którym na szczęście nie było aż takich tłumów jak w sklepach. Zamówiłyśmy sobie kawy i ciasto, a gdy usiadłyśmy przy stoliku, czułam się coraz bardziej zestresowana. Wiedziałam, że Mel ostro mnie skrytykuje. Nie mogłam jej za to winić. Przecież chciała dla mnie jak najlepiej.
- No więc? - przyjaciółka spojrzała na mnie wyczekująco. - Co chciałaś mi powiedzieć?
- Spotkałam się wczoraj z Reed'em - wyznałam, na co zrobiła wielkie oczy. - Napisał do mnie sms'a z pytaniem, czy jestem głodna. No to ja spytałam, czy zaprasza mnie na kolację. A on na to, żebym wyszła przed dom. A tam czekała na mnie taksówka, którą on już opłacił. No i ta taksówka mnie zawiozła do niego do domu. Weszłam tam, a on przygotował dla nas kolację - zaczęłam chaotycznie streszczać jej przebieg zdarzeń. Z każdym kolejnym słowem wychodzącym z moich ust, dziewczyna wyglądała na coraz bardziej skołowaną. - Zrobił krewetki, ale mi nie smakowały. A później zamówił dla nas moje ulubione burgery. I oglądaliśmy pamiętniki wampirów. I było tak słodko i po prostu...
- Nie mów, że znowu się z nim całowałaś - przerwała mi, rzucając mi przy tym oceniające spojrzenie.
Zaśmiałam nerwowo.