12. Paryż

36 3 4
                                    

- Weź nawet sobie nie żartuj. Przecież to niema sensu! - powiedziałam oburzona, nie rozumiejąc  w ogóle jej toku myślenia. 

- Popatrz...

- Patrzę

- Dobra - powiedziała blondyna lekko podirytowana - czy to nie jest przypadek, że akurat twój sierociniec doznał ataku terrorystycznego? I to akurat teraz? Przed końcem października TEGO roku?

- Tak to nie jest przypadek, ale co do tego ma Przemek?

- Posłuchaj on cię wykorzystuje. Dla nikogo nigdy taki nie był. To jest przecież logiczne.

- Nie, nie jest logiczne. W końcu jakiś chłopak się mną zainteresował. Zawsze każdy wyzywał mnie od sieroty. Przy nim czuję się... inaczej. 

- Wika...

- Nie, wiesz co ty już nic nie mów - warknęłam. Fausti dziwnie się na mnie popatrzyła, ale nic nie powiedziała. Do końca tego dnia nie odezwałyśmy się do siebie ani trochę.

********************************************************

   Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne. Od dnia, w którym spłonął mój sierociniec mieszkam u Fausti. Nadal ostrzega mnie przed Przemkiem, co jest dość irytujące, ale i  tak nie zmienię swojego zdanie na jego temat. Ostatnio bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Często wychodziliśmy sobie za murek paląc e pety. Niedawno zaczęłam palić. Nawet nie wiedziałam, że tego potrzebowałam. Jest to takie uspokajające,(pamiętajcie palenie jest nie zdrowe i nie róbcie tego co Wika i Przemek, no chyba, że chcecie mieć raka) zwłaszcza przez to jaki stres mam nakładany od GENZIE. Zaczęliśmy nawet filtrować. Ostatnio śnił mi się z nim sen 18+. Był taki super, on i sen he he. Hania i Bartek również się do siebie zbliżyli. Od tygodnia spotykają się ze sobą i są świetną parą. Z Patrykiem od naszej kłótni nie rozmawiałam ani razu. Unikam go jak tylko się dało. W bazie jest wielka harówa. Każdy ciężko pracuje. Nasza misja została zaszyfrowana jako WIECZORNY BAL by w razie czego jagby ktoś nas podsłuchiwał nie zczaił się ani nie domyślił o co chodzi. 

- Dokładną listę wyślemy wam w czwartek. Tylko błagam bądźcie ostrożni. - powiedziała Wera gdy żegnała się z nami poprzedniego wieczora. 

- Wika! Wstawaj! - usłysłyszałam głos Fausti. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondynę biegającą po pokoju. 

- Co się drzesz?! Przecież jest...

- Jest 7:00! 

- Przecież musimy być na lotnisku dopiero za godzinę...

- Za godzinę to mamy wylot, a nie zbiórkę!

- O kurwa! - powiedziałam i od razu wyskoczyłam z łóżka. Na szczęście uszykowałam sobie rzeczy dzień przed. Ubrałam się, umyłam zęby, nawet nie zrobiłam skin care, wzięłyśmy dwa 7daysy, które akurat były w domu i wybiegłyśmy z domu na tramwaj. W ostatniej chwili dobiegłyśmy.

- Zdążymy? - spytałam, dysząc ze zmęczenia.

- Nie wiem, może. Jest 7:09.  O 7:40 zamykają bramki. A jedziemy około 15 minut. Musimy jeszcze nadać bagaż i przejść przez kontrolę bagażu. 

- Ja pierdole. Błagam by wszystko się udało.

Po 15 minutach spędzonych w tramwaju od razu pędem ile sił w nogach pobiegłyśmy na lotnisko. Nigdy nie latałam samolotem, ale na szczęście Fausti znała to miejsce bardzo dobrze. 

- Zdążyłyśmy. - powiedziała Fausti schodząc z schodów po tym jak w ostatniej chwili przeszłyśmy przez bramki. Nagle blondyna się potknęła i spadła z 6 schodków.

Missing siblingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz