Pierwsze, co poczuła Lily, to ciężkość ciała. Jakby cała siła została z niej wyszarpnięta. Ciemność powoli ustępowała miejsca zamglonym kształtom i odległym dźwiękom. Nadal nie otwierała oczu, choć cichy głos w jej głowie podpowiadał, że znajdowała się w bezpiecznym miejscu. Wtedy zaczęły do niej docierać urywki rozmowy, wypowiadane znajomymi głosami.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Ministerstwo tak długo zwlekało z reakcją. - usłyszała przejęty kobiecy głos, w którym dało się wyczuć zmartwienie i troskę. - To cud, że udało wam się wyjść z tego cało. Na Merlina, dementorzy wśród mugoli...
- Tak, babciu - odpowiedział cicho James, a jego głos zdradzał głębokie wyczerpanie - Było blisko... Ale Lily...Ja musiałem to zrobić.
Rudowłosa poczuła delikatne ukłucie ciepła na myśl o chłopaku.
- To nie jest zwykła sprawa, James! - powiedziała stanowczo starsza kobieta, choć jej głos zadrżał. - Zaryzykowałeś wiele...
Głos Syriusza, który najwyraźniej też był obecny, przerwał ich rozmowę z nutą rozbawienia.
- Nie mogę uwierzyć, że sam odgoniłeś całą chmarę dementorów! - zaśmiał się lekko, ale nie zdołał ukryć podziwu. - O tym będzie się opowiadać w Hogwarcie przez lata!
James.
Dementorzy.
Wspomnienia zaczęły ją zalewać, aż do chwili kiedy jeden z nich pojawił się obok niej. Czuła się jakby wysysał z niej wszelkie szczęście i zostawiał same najgorsze wspomnienia. Potem już była tylko ciemność.
A James...Czy on sam...?
Przecież ich tam były dziesiątki!
Lily nie mogła powstrzymać uśmiechu. Chociaż nie miała jeszcze siły otworzyć oczu, powoli dochodziły do niej kolejne dźwięki i zapachy - słodka woń czekolady i odległe stukanie talerzy. W końcu zebrała się w sobie i uniosła powieki. A widok, jaki zastała, był naprawdę ciepły i kojący.
Wokół niej, w jasnym salonie, siedzieli wszyscy jej przyjaciele. Syriusz i Remus rozmawiali półszeptem ze, zdaje się, babcią Jamesa, a Marlena, Dorcas i Mary wpatrywały się w Lily z wyraźną ulgą wymalowaną na twarzach. Uśmiechnęły się szeroko, gdy tylko zauważyły, że otworzyła oczy.
- Nareszcie - szepnęła Mary, pochylając się nad nią z troską. - Martwiłyśmy się o ciebie.
- Dobrze cię widzieć przytomną, Ruda - rzucił Syriusz, próbując zachować swobodny ton, ale Lily zauważyła, że w jego oczach kryło się prawdziwe zmartwienie.
Remus wstał pośpiesznie i wręczył jej kawałek czekolady owinięty w srebrny papierek.
- Powinnaś to zjeść, Lily. Czekolada pomaga po... no, po takim spotkaniu. - powiedział łagodnie, jakby nie chciał wypowiadać słowa "dementor".
Lily niepewnie sięgnęła po smakołyk. Zrobiła to z trudem, ponieważ czuła wyjątkową słabość. Kiedy wzięła pierwszy kęs, słodki smak natychmiast przyniósł ulgę, a ciepło zaczęło rozchodzić się po jej ciele.
James, który stał nieco z boku, uśmiechnął się do niej, a w jego oczach błysnęła ulga.
- Co się właściwie stało? - zapytała słabym głosem, patrząc prosto na niego. Czuła, że nie zna jeszcze pełnej historii.
Rogacz odetchnął głęboko, jakby zbierając myśli.
- Kiedy ten dementor ciebie...a ty straciłaś przytomność, te paskudztwa były wszędzie. - zaczął, a na jego twarzy pojawił się cień nieprzyjemnych wspomnień - Nie miałem wyboru. Po prostu... wyczarowałem Patronusa. To była jedyna myśl: ochrona ciebie i mieszkańców. Nie wahałem się ani przez chwilę. Na szczęście mi się udało.
CZYTASZ
Lily i James w Hogwarcie ♥ JILY
FanfictionJames od piątego roku zaczyna czuć coś więcej do Lily. Ona jednak skrupulatnie odrzuca jego zaloty. Szósty rok w Hogwarcie przyniesie wiele zmian. Kto wie, może sprawi, że jeleń odnajdzie drogę do serca swojej łani?