Dwudziesty Siódmy

36 7 0
                                    

Patrzyłam na śpiącą Alicję i zastanawiałam się, co zrobić. Nie chciałam jej zostawiać, gdyż byłam z nią szczęśliwa, ale podświadomie czułam, że jej mama ma rację. Alicja była jeszcze taka młoda i niedoświadczona, a w dodatku bezgranicznie mi ufała. Problem polegał na tym, że wszystko co wiązało się ze mną było, według niej, dobre. Wiedziała, że nie mogę jej skrzywdzić, że przy mnie nie stanie się jej krzywda. To nie była prawda. Nie potrafiłam jej uchronić przed złem, a przede wszystkim przed sobą.

Tak naprawdę ją raniłam, ograniczałam. Zaniedbywała relacje z rówieśnikami ze względu na mnie. Odcinała się od wszystkich po kolei, byleby pobyć ze mną. Teraz nie widziała tego takim, jakim było naprawdę. Sądzę, że nawet jej to nie przeszkadzało.

Powinnam to zakończyć. W zasadzie, nie powinnam nawet dopuścić do tego, żeby nasza relacja aż tak się rozwinęła. Zrobiłam ogromny błąd, mogłam przecież pozostać z nią w koleżeńskich relacjach, nic złego by się nie stało. Ale nie mogłam cofnąć czasu. Mogłam ograniczyć się do rozmów i słów wsparcia, ale moje pragnienia przejęły kontrolę.

A jej się to podobało. To dodatkowo wzmacniało moje poczucie, że nie robię nic złego, że przecież ona tego chce. Nie myślałam przy niej logicznie, sprawiała, że wszystkie bariery i zasady przestawały mieć znaczenie. To nie było dobre, ale nie mogłam przestać.

Teraz jesteśmy w związku, chociaż ukrytym. Obie jesteśmy w nim szczęśliwe, ale przecież jej mama ma rację, on nie ma przyszłości. Przecież ona ma 16 lat, całe życie przed sobą. Powinna znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, a nie kogoś starszego o 10 lat. Kogoś, kto dałby jej wszystko to, czego ja nie potrafię. Kogoś, przy którym nie musiałaby się ukrywać.

- Nie śpisz już? - z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.
- Taak, ale strasznie nie chcę mi się wstawać.
- Mm, nigdzie się nam nie spieszy, jest sobota...

Po chwili poczułam, że jej ręka sunie wzdłuż mojego brzucha, aż w końcu dociera do moich majtek. Już były mokre, a nawet mnie nie dotknęła. Uśmiechnęłam się, a brunetka nie skończyła na tym swoich działań.

- Podoba się, proszę pani? - zapytała, używając takiego zwrotu z premedytacją, ponieważ wiedziała, że to na mnie zadziała.
- Baardzo... - wymruczałam, czując znajomy ucisk w podbrzuszu.
- W takim razie nie będę przestawać...

Jest, kurwa, bardzo słowna.
Jej palce znajdowały się teraz na moich majtkach, pocierając kobiecość przez materiał. Ciche jęki wyrywały się z moich ust, co nakręcało Alicję jeszcze bardziej.

W końcu jej dłoń znalazła się pod materiałem, a ja chwilę później poczułam, jak wkłada we mnie dwa palce. Jęknęłam w odpowiedzi na tę błogą inwazję, pragnąc więcej. Alicja dała mi to "więcej", gdyż zaczęła poruszać coraz szybciej palcami. Nie wytrzymałam i doszłam, dosłownie krzycząc jej imię.

○○○○○○○○○○

- Odwieźć cię do domu? - zapytałam, ponieważ Alicja dzisiaj wracała do mamy.
- Tak, pewnie. W sumie możemy iść już teraz, pisałam jej, że będę przed 17.00.

Około 16.40 byłyśmy już pod jej domem, a ja wyczuwałam zdenerowanie dziewczyny. Nie dziwiłam się, sama przez to przechodziłam. Szepnęłam kilka słów wsparcia i pocałowałam na pożegnanie, a chwilę później obserwowałam, jak wchodzi do domu.

○○○○○ Perspektywa Alicji ○○○○○

- Hej, mamo, już jestem - powiedziałam niepewnie, zaraz po tym, jak przekroczyłam próg domu.
- Cześć. Siadaj, musimy pogadać.

Usiadłam, z duszą na ramieniu, na kanapie. Czekałam na rozwój wydarzeń, bawiąc się palcami. Chyba nigdy nie byłam tak zestresowana.

- Słuchaj, rozmawiałam z tą twoją Sarą. Jest rozsądna, więc powiedzmy, że jej ufam. Przepraszam, że tak wtedy zareagowałam, ale zupełnie się nie spodziewałam. Nie jest to dla mnie łatwe, ale spróbuję to zaakceptować. Wybaczysz mi?
- Ja... Tak, oczywiście - powiedziałam, przytulając kobietę.

○○○○○○○○○○

Reszta dnia minęła zaskakująco dobrze, pewnie ze względu na to, że nie wracałyśmy do tego tematu. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a mama chyba starała się odbudować naszą relację. Wiedziała, jak bardzo mnie zraniła i starala się to naprawić.

Sara bardzo ucieszyła się, że rozmowa przebiegła tak spokojnie i że wszystko wróciło do normy. Ja również byłam szczęśliwa z tego powodu, jednak nie w pełni spokojna. Sara od rozmowy z moją mamą była jakaś inna, ale usilnie starała się mnie przekonać, że wszystko jest w porządku.

Ja jednak wiedziałam swoje, ale problem polegał na tym, że nie mogłam nic z niej wydusić siłą. Pozostawało mi czekać, aż powie mi, co ją tak bardzo smuci. Miałam jedynie nadzieję, że nie było to nic poważnego. Nie chciałam, by zadręczała się słowami mojej mamy.

She Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz