LukeMadison. To imię samo płynęło mi na język. Było w mojej głowie od dnia w którym musiałem się z nią pożegnać. A teraz gdy wreszcie mogłem się z nią zobaczyć, pierwszym co zobaczyłem była ona i jakiś typ. Cholerny kretyn, który postanowił wyrządzić jej krzywdę. Sam widok jego łap na mojej Maddy spowodował, że chciałem go zabić. Nikt nie miał prawa wyrządzić jej żadnej krzywdy. Nikt nie mógł jej tknąć bez jej zgody. Ona już i tak zbyt wiele wycierpiała. W momencie gdy tylko zobaczyłem co się dzieje w tamtej kuchni, nie panowałem nad sobą. W moich żyłach płynął żywy ogień. Zapragnąłem wyrządzić mu krzywdę. Nie miałem kontroli nad własnym ciałem. Chciałem mu zrobić krzywdę. Krzyki przyjaciele i jego znajomej stały się mi odległe, nie słyszałem ich, jednak gdy tylko ona zabrała głos... Nagle coś sprawiło, że automatycznie przestałem. Ona tak na mnie działała. Chociaż wolałem to wypierać to w głębi siebie nie mogłem zaprzeczyć temu, że ona nadal na mnie działała.
Spojrzałem na nią. Stała obok mnie oparta o poręcz wpatrując się przed siebie. Myślała nad czymś, bardzo intensywnie. Co niby do niej nie pasowało, a jednocześnie było u niej częstym zjawiskiem.
Znałem ją. Nawet jeśli udawała lekko stuknięta i wiecznie szczęśliwa, to ja wiedziałem co się za tym tak na prawdę kryje. Wiedziałem to chyba nawet lepiej niż ona sama. Nie lubiła tego gdy ktoś zbyt bardzo się o nią martwił. Według niej nie miała prawa do tego by prosić o pomoc. Nie chciała by ktoś mówił, że szuka tylko atencji. Starała się być silna. Kreowała się na inną niż w rzeczywistości była. Zakładała maski, tak by nikt niczego nie zauważył.
Mnie nie uda ci się okłamać.
Dziewczyna lekko się zatrzęsła i patuliła się rękoma.
Nie patrzyłem na nic, po prostu niewiele myśląc zdjąłem z siebie swoją czarną bluzę i wystawiłem ją w jej stronę. Spojrzała na mnie pytająco.
- Załóż - poprosiłem.
Miałem wrażenie, że na sam mój głos dziewczyna lekko się spięła.
O Boże, chyba się mnie nie bała... Przecież nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy. Nie jej.
- Madd...- westchnąłem podchodząc do niej.- Załóż to, inaczej ja sam to zrobię.
Zdawała sobie sprawę z tego, że mogłem to zrobić. Zależało mi na tym by nie była chora. Nawet jeśli teraz to ja byłem w samym czarnym podkoszulku, a pogoda nie była zbyt zadowalająca.
Madison nie patrzyła na mnie, unikała mojego wzroku.
Zupełnie tak jakby nasz dzisiejszy pocałunek nie miał żadnego znaczenia.
Nie zamierzałem się jednak poddać.
Uniosłem kącik ust widząc jak w końcu zakłada na siebie bluzę. Może nie będzie idealnie, ale zawsze cieplej.
Myślałem od czego mógłbym zacząć. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Bałem się o nią. Coś się jej mogło stać. Jednak nie mogłem prawić jej teraz kazań. Nie mieliśmy kontaktu od początku wakacji. Prawie pięć miesięcy. Gdybym teraz był zbyt natarczywy, mogłaby uciec.
Może oddała pocałunek by odreagować?
Nie, ona tak nie robiła.
Zmieniła się przez te miesiące?
Och, bardzo.
Czy była piękna?
Nieziemsko piękna.
CZYTASZ
Met to die together
RomansJosephine Williams to nastolatka która po śmierci matki zostaje tylko pod opieką ojca do którego się wprowadza. Ma tam dwójkę rodzeństwa. Z jednym z nich toczy wojnę, która trwa już on najmłodszy lat. W szkole dziewczyna poznaję Shane i Maddy. Ch...