Sen był straszny. To był koszmar. A przecież moja mama nawet nie zmarła przez zatopienie, a przez cholerną chorobę. Przez cholernego raka. Po pewnym czasie znów zasnęłam, tym razem nawet nie pamiętałam co mi się śniło. Może to i lepiej. Obudziłam się tuż przed willą mojego ojca. Nowoczesny, piękny i dosyć duży dom. Miałam w nim mieszkać. Nagle przypomniałam sobie jak jako mała dziewczynka biegałam nawet po tym podwórku. Jak nie raz spadłam ze schodów. Jak zaczęłam się kłócić z siostrą, a ta ciągnęła mnie za włosy. I jak na zawołanie, Emily wybiegła z domu. Ostatni raz widziałam ją trzy miesiące temu. Trochę się zmieniła. Jej włosy były teraz do połowy pleców, ale nadal był to bląd. No może trochę ciemniejszy. Cała ona prezentowała się nienagannie. Czego nie było można powiedzieć o mnie. Mój czarny komplet był cały pogięty i lekko pobrudzony. Włosy też nie wyglądały najlepiej. Zazwyczaj nie zwracałam na to uwagi, jednak widząc ją, zaczęłam myśleć, jak wyglądam ja.
Tata i Nate złapali moje bagaże i zaczęli iść w stronę domu. Zaczęłam za nimi podążać idąc w stronę siostry. Stanęłam przy niej, a ja się uśmiechnęła. Posłałam jej pytające spojrzenie. Coś mi tu nie grało.
- Poszli?- mruknęła cicho.
Kiwnęłam głową, już wiedząc o co jej chodzi.
Ta natychmiast złapała za rękę i wbiła swoje paznokcie w skórę na mojej dłoni. Syknęłam z bólu.
- No odbiło ci!- stwierdziłam.
- Posłuchaj, masz mi nawet nie wchodzić w drogę! Zrozumiano?
Uśmiechnęłam się przesłodzonym uśmiechem, a już zaraz było słychać krzyk.
- Emily! Co ty sobie do cholery myślisz?!
Dziewczyna od razu się odsunęła. A ja byłam usatysfakcjonowana tym, że to się stało. Doskonale wiedziałam, że Nate jest przed domem i co chwilę na nas patrzył. A chciałam by zobaczył jaka jest Emily. Stało się.
- J-ja- zaczęła.
- Rozmawialiśmy o tym. Ty nigdy nie słuchasz. Idę do ojca.
Jej oczy się rozszerzyły. Złapała brata za rękę by nie mógł odejść. On jednak szedł dalej.
- Chyba, że mam pogadać z babcią?
- Błagam, nie rób tego.
- Też błagałem, byś była dla niej miła!
Babcia tu była. Od razu pobiegłam do domu. Już w salonie zobaczyłam 60-letnią kobietę. Jak zwykle wyglądała młodziej. Przytuliłam się do jej ciała. Usłyszałam jej cichy śmiech. Tak pięknie się śmiała.
Odsunęłam się po chwili by usiąść obok niej. Złapała moją dłoń, a moja choć lekka ekscytacja zamieniła się w obojętność. Znów miał być poruszany temat mamy.. nie chciałam o tym mówić, to było zbyt trudne.
- Słońce, uśmiechni się tak jak chwilę temu- poprosiła łagodnie. Nic z tego. Nie uśmiechnęłam się.- Jose, przecież masz taką piękną buzię gdy się uśmiechasz.
Pokręciłam głową.
- Słońce, twoja mama odeszła, ale ty nie możesz w tym wiecznie trwać. Jesteś zbyt młoda na taką żałobę.
- Ona była zbyt młoda by umierać..- szepnęłam patrząc się przed siebie pustym wzrokiem.
Oglądałam białą ścianę, miała gdzieniegdzie jakieś szklane zdobienia. Zaczęłam sunąć wzrokiem po każdym. Każde zdobienie było trochę inne od poprzedniego. Różniły się, a mnie ciekawiło to, czy w końcu przestanę się w to gapić.
CZYTASZ
Met to die together
RomantizmJosephine Williams to nastolatka która po śmierci matki zostaje tylko pod opieką ojca do którego się wprowadza. Ma tam dwójkę rodzeństwa. Z jednym z nich toczy wojnę, która trwa już on najmłodszy lat. W szkole dziewczyna poznaję Shane i Maddy. Ch...