pov: Rose
Cały weekend robiłam kartki, które będziemy sprzedawać.
Najlepsze jest to, że nie sądziłam, że innym tak się spodoba mój pomysł. Sophie, Ruby i ja musiałyśmy stać na kiermaszu z kartkami walentynkowymi całe przerwy.
Przez to wszystko zapomniałam dzisiaj cokolwiek zjeść, ale to nie jest najważniejsze. Przynajmniej będę chudsza.
- Daj tą za pięć funtów - mruknęła pod nosem Yuki.
Podałam jej kartkę, którą chciała, po czym przyjęłam pieniądze za to.
- Zapamiętaj sobie, że ja jeszcze nie skończyłam z tobą - zagroziła szatynka.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddech przyspieszył.
Dlaczego ona była taka paskudna? Przecież jej rodzice to tacy pokorni i szlachetni ludzie, a ona co?
Nie wiedziałam czy mam to traktować jako groźbę, czy może powinnam uznać to jako zwykłą prowokację. Ciężko mi było się skupić na wydawaniu innym uczniom reszty. W mojej głowie ciągle siedziały słowa, które wypowiedziała Yuki Tanaka.
- Cześć.
Podniosłam głowę, słysząc znajomy mi głos.
To był Max Crawley.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Jesteś jakaś blada na twarzy.
- Nie, nie, wszystko jest okej - zapewniłam go.
Tak naprawdę, byłam przestraszona tym co powiedziała Yuki.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Coś ci nie wierzę - zmrużył oczy. - Nie ważne, podałabyś mi tą laurkę za dwa funty?
- No dobrze, a którą konkretnie?
-Hm - zastanowił się. - może tą z tymi różami?
- No dobra.
-Trzymaj - podał mi do ręki pieniądze.
- Dzięki - powiedziałam, wkładając monety do skrzynki, która miała nam służyć za kasetkę.
Wzięłam do rąk wspomnianą przez Maxa kartkę i podałam mu.
Pieniądze z tych kartek, zaproponowałam, że przekażemy osobom starszym, które potrzebują teraz pomocy.
- Rosie.
- Hm? - podniosłam głowę.
- Źle wyglądasz - oceniła Sophie.
- Dlaczego?
- Jesteś blada jak kartka papieru - wtrąciła się Ruby.
- Kiedy jadłaś ostatnio? - dopytała Soph.
- Och... - westchnęłam.
Ostatnio jadłam trzy dni temu, więc jestem chudsza. Poza piciem wody niczego do siebie nie dostarczałam.
- Czyli? - zapytała Bee.
Miałam wrażenie, że wszystko dokoła to jakaś fatamorgana. Głowa mnie bolała w sumie od kilku dni, ale teraz to chyba najbardziej.
Nie wiedziałam co się w sumie dzieje. Chciałam tylko sprzedawać kartki wakentynkowe...
- Rozejść się - usłyszałam gdzieś z oddali.
Półprzytomna, obróciłam głowę w kierunku osoby, która wydała są komendę.
To był John Willams.
Chłopak podbiegł do mnie.
Ciężko mi było stać.
Kiwałam się z przodu do tyłu.
- Rosie! - usłyszałam głos mojej dziewczyny w tle.
Vivienne przykucnęła ze mną.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytała, patrząc w jakim jestem stanie.
- Kręci mi się w głowie... - sapnęłam.
- Panie profesorze! - krzyknęła Sophie Winter.
- Co się jej stało? - mówili ludzie w tłumie.
Podparłam się ręką o ramię Vivi. Spojrzałam jej prosto w oczy.
Nagle, nastała ciemność.pov:Vivienne
-Rosie? - spytałam, jednak ona nie reagowała.
Zaczęłam nią trząchać, jednak nie dało to żadnego rezultatu.
Uniosłam głowę i zobaczyłam w tłumie złowieszczy uśmiech Yuki.
- To twoja sprawka, Yuki - pomyślałam, krzywiąc czoło w jej kierunku.
- Co się stało? - zapytała Lucy, jednak ja ją zignorowałam. Nie po tym co zrobiła.
Zarzuciłam sobie ręce Rose na szyję, po czym zwinnym ruchem chwyciłam jej nogi jedną ręką, drugą ręką objęłam ją w talii. Powoli ustałam na nogi, trzymając Rosie jak pannę młodą.
- Pójdę poszukać najbliższego nauczyciela, a wy idźcie za mną - rozkazała Sophie.
- Nie sądzisz, że lepiej by było gdybym ja ją wziął? - zapytał jeden z chłopaków z młodszego rocznika.
- Nie, nie wtrącaj się młody w nie swoje sprawy - doradziłam mu.
Sophie Winter wybiegła przede mną i Ruby, żeby poszukać jakiejś osoby, która mogłaby nam pomóc.
- Dobrze wiem, że to ty Tanaka - pomyślałam.
- Panie profesorze! - krzyknęła Sophie, widząc nauczyciela francuskiego.
- Oh mon Dieu( z jęz. francuskiego: ,, O mój Boże ") - rzucił przerażony. - Dziewczynki, co się stało?
- Rose Smith zemdlała - oznajmiła zdyszana Soph.
- Musimy jak najszybciej wezwać pogotowie - oznajmił nauczyciel. - Ruby, zadzwoń proszę pod numer alarmowy i wezwij karetkę.
Ruby Crawley kiwnęła twierdząco głową, po czym wyjęła z torby telefon i zadzwoniła po odpowiednie służby.
Bardzo martwiłam się stanem Rosie. Co jeśli to było coś poważnego?
CZYTASZ
Zawsze byłaś ideałem
RomanceRodzice Rose Smith zawsze byli wobec niej wymagający. Dziewczyna za wszelką cenę próbuje być idealna, jednak nie do końca jej to wychodzi. Vivienne White, a dokładniej Vivienne Valerie White, od początku liceum jest rywalką Rosie. Vivienne od zaws...