༻ Rozdział dwudziesty piąty ༺

2 1 0
                                    

pov: Rose

Cały weekend robiłam kartki, które będziemy sprzedawać.
Najlepsze jest to, że nie sądziłam, że innym tak się spodoba mój pomysł. Sophie, Ruby i ja musiałyśmy stać na kiermaszu z kartkami walentynkowymi całe przerwy.
Przez to wszystko zapomniałam dzisiaj cokolwiek zjeść, ale to nie jest najważniejsze. Przynajmniej będę chudsza.
- Daj tą za pięć funtów - mruknęła pod nosem Yuki.
Podałam jej kartkę, którą chciała, po czym przyjęłam pieniądze za to.
- Zapamiętaj sobie, że ja jeszcze nie skończyłam z tobą - zagroziła szatynka.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddech przyspieszył.
Dlaczego ona była taka paskudna? Przecież jej rodzice to tacy pokorni i szlachetni ludzie, a ona co?
Nie wiedziałam czy mam to traktować jako groźbę, czy może powinnam uznać to jako zwykłą prowokację. Ciężko mi było się skupić na wydawaniu innym uczniom reszty. W mojej głowie ciągle siedziały słowa, które wypowiedziała Yuki Tanaka.
- Cześć.
Podniosłam głowę, słysząc znajomy mi głos.
To był Max Crawley.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Jesteś jakaś blada na twarzy.
- Nie, nie, wszystko jest okej - zapewniłam go.
Tak naprawdę, byłam przestraszona tym co powiedziała Yuki.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Coś ci nie wierzę - zmrużył oczy. - Nie ważne, podałabyś mi tą laurkę za dwa funty?
- No dobrze, a którą konkretnie?
-Hm - zastanowił się. - może tą z tymi różami?
- No dobra.
-Trzymaj - podał mi do ręki pieniądze.
- Dzięki - powiedziałam, wkładając monety do skrzynki, która miała nam służyć za kasetkę.
Wzięłam do rąk wspomnianą przez Maxa kartkę i podałam mu.
Pieniądze z tych kartek, zaproponowałam, że przekażemy osobom starszym, które potrzebują teraz pomocy.
- Rosie.
- Hm? - podniosłam głowę.
- Źle wyglądasz - oceniła Sophie.
- Dlaczego?
- Jesteś blada jak kartka papieru - wtrąciła się Ruby.
- Kiedy jadłaś ostatnio? - dopytała Soph.
- Och... - westchnęłam.
Ostatnio jadłam trzy dni temu, więc jestem chudsza. Poza piciem wody niczego do siebie nie dostarczałam.
- Czyli? - zapytała Bee.
Miałam wrażenie, że wszystko dokoła to jakaś fatamorgana. Głowa mnie bolała w sumie od kilku dni, ale teraz to chyba najbardziej.
Nie wiedziałam co się w sumie dzieje. Chciałam tylko sprzedawać kartki wakentynkowe...
- Rozejść się - usłyszałam gdzieś z oddali.
Półprzytomna, obróciłam głowę w kierunku osoby, która wydała są komendę.
To był John Willams.
Chłopak podbiegł do mnie.
Ciężko mi było stać.
Kiwałam się z przodu do tyłu.
- Rosie! - usłyszałam głos mojej dziewczyny w tle.
Vivienne przykucnęła ze mną.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytała, patrząc w jakim jestem stanie.
- Kręci mi się w głowie... - sapnęłam.
- Panie profesorze! - krzyknęła Sophie Winter.
- Co się jej stało? - mówili ludzie w tłumie.
Podparłam się ręką o ramię Vivi. Spojrzałam jej prosto w oczy.
Nagle, nastała ciemność.

pov:Vivienne

-Rosie? - spytałam, jednak ona nie reagowała.
Zaczęłam nią trząchać, jednak nie dało to żadnego rezultatu.
Uniosłam głowę i zobaczyłam w tłumie  złowieszczy uśmiech Yuki.
- To twoja sprawka, Yuki - pomyślałam, krzywiąc czoło w jej kierunku.
- Co się stało? - zapytała Lucy, jednak ja ją zignorowałam. Nie po tym co zrobiła.
Zarzuciłam sobie ręce Rose na szyję, po czym zwinnym ruchem chwyciłam jej nogi jedną ręką, drugą ręką objęłam ją w talii. Powoli ustałam na nogi, trzymając Rosie jak pannę młodą.
- Pójdę poszukać najbliższego nauczyciela, a wy idźcie za mną - rozkazała Sophie.
- Nie sądzisz, że lepiej by było gdybym ja ją wziął? - zapytał jeden z chłopaków z młodszego rocznika.
- Nie, nie wtrącaj się młody w nie swoje sprawy - doradziłam mu.
Sophie Winter wybiegła przede mną i Ruby, żeby poszukać jakiejś osoby, która mogłaby nam pomóc.
- Dobrze wiem, że to ty Tanaka - pomyślałam.
- Panie profesorze! - krzyknęła Sophie, widząc nauczyciela francuskiego.
- Oh mon Dieu( z jęz. francuskiego: ,, O mój Boże ") -  rzucił przerażony. - Dziewczynki, co się stało?
- Rose Smith zemdlała - oznajmiła zdyszana Soph.
- Musimy jak najszybciej wezwać pogotowie - oznajmił nauczyciel. - Ruby, zadzwoń proszę pod numer alarmowy i wezwij karetkę.
Ruby Crawley kiwnęła twierdząco głową, po czym wyjęła z torby telefon i zadzwoniła po odpowiednie służby.
Bardzo martwiłam się stanem Rosie. Co jeśli to było coś poważnego?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 7 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zawsze byłaś ideałemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz