Rozdział 24

799 28 20
                                    

Pamiętajcie by zostawić gwiazdkę!🤸‍♀️
    
Tik tok: autorkalie/fortiblexs

Melissa:

Przewijałam Instagrama, patrząc na stare
znajome twarze. Część z nich, cholera, nadal żyła tym samym. Ich relacje wyglądały jak jeden wielki ciąg imprez – pełne rozjebanych wieczorów, ludzi nawalonych do granic możliwości, nieogarniętych tańców i dzikich zabaw. Czasami aż mnie to wkurwiało, jak bardzo się nie zmienili. Oczywiście nie wszyscy. Część z nich miała już „poważne" życia, jakby już dawno zgubili tę radość z bycia młodym. Ale ci, którzy trzymali się imprezowego stylu, wciąż wrzucali zdjęcia z jakieś popijawy, pokazywali puste butelki, wypełnione kubki i zakrapiane twarze. Zaczynałam się zastanawiać, czy oni kiedyś robią coś innego, niż tylko chleją i bawią się na tych samych imprezach.

No i nie wiem, może ja jestem w tym wszystkim dziwna, ale patrząc na to, po prostu nie mogłam się do tego przekonać. Tak, miałam swoje momenty, żeby się zrelaksować, ale nie potrzebowałam tego, żeby moje życie wyglądało jak jeden wielki alkoholowy maraton. Zresztą, kurwa, co to za życie, kiedy wszystko kręci się wokół bycia najebanym?

Przeglądając galerię w telefonie, natknęłam się na starsze zdjęcia, o których zupełnie zapomniałam. Leżały tam, niepublikowane, jakby czekały na swoją kolej. Kiedy zaczęłam je przeglądać, każde z nich przywoływało różne wspomnienia – chwile pełne radości, spokoju czy lekkiej nostalgii.

Zatrzymałam się na dłużej przy kilku ujęciach, które uznałam za najlepsze. Miały w sobie coś wyjątkowego, coś, co sprawiło, że nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Wybrałam te najpiękniejsze, pełne emocji, i postanowiłam je w końcu opublikować.

Wiedziałam, że nie można ich tak po prostu zostawić zapomnianych. Były zbyt wyjątkowe, by zostały tylko wspomnieniem w moim telefonie. Kliknęłam „Udostępnij" i z lekkim uśmiechem wstawiłam zdjęcia.

Alessandro:

Siedziałem w swoim biurze, z wściekłością trzymając ręce na biurku. Patrzyłem na raporty, które były pełne błędów – po raz kolejny. Kolejny raz ci sami idioci zawalili sprawę, a ja musiałem to naprawiać. Zastanawiałem się, ile jeszcze będę musiał tolerować ich nieudolność. Ruscy nie będą czekać w nieskończoność na dostawę, a ja nie mam czasu, by ciągle bawić się w naprawianie cudzych błędów.

Zacząłem przechodzić po pokoju, rozmyślając o konsekwencjach. Znowu wszystko się sypało przez tych niekompetentnych debili. Wiedziałem, że mogłem to zrobić szybciej, lepiej, bez tych opóźnień. I teraz ja, zamiast skupić się na innych sprawach, musiałem znowu brać sprawy w swoje ręce. Po raz kolejny w tej pieprzonej grze to ja miałem zrobić porządek. Jeśli nie załatwią tego teraz, konsekwencje będą ogromne. Miałem ich dosyć. Zrobię to sam, na swoje warunki.

Zanim wziąłem się za to, dostałem powiadomienie. Spojrzałem na telefon, odblokowując go.

[@melissawilson dodała post]

W sekundę poczułem, jak moje serce przyspiesza. Wzrok miałem utkwiony w jej zdjęciu. Była tam, w pełnej okazałości - biegnąca, z wiatrem we włosach, te jej pieprzone, brązowe oczy, które patrzyły na świat z takim zmęczeniem, który doskonale znałem. Chciałem je mieć tylko dla siebie. Tak po prostu. Właściwie to chciałem ją całą dla siebie. Każdy fragment tej dziewczyny, każdą chwilę, którą przeżywała.

Poczułem, jak cała ta sytuacja, każda jej reakcja w moją stronę, przyspieszała mój oddech. To była obsesja. Od pierwszego momentu, kiedy ją zobaczyłem, wiedziałem. Była dla mnie jak narkotyk, jak coś, co wciągało i nie pozwalało się oderwać. A ona miała tę cholerną zdolność, by mnie od siebie odpychać. To wkurwiające, ale zarazem to mnie kręciło. Jej nienawiść, jej chłód... To tylko dodawało ognia. Czułem to w sobie. To pragnienie. Po prostu musiałem ją mieć. I choć ona myślała, że to było tylko przypadkowe, że ona może mnie od siebie odpychać, to wiedziałem, że to nie była przypadkowość. To wszystko było zaplanowane. Była moją obsesją, moją jedyną myślą.

To spotkanie? Pierwsze? Ona myślała, że to tylko jedno z wielu. Ale nie dla mnie. Dla mnie to była definicja przeznaczenia. Od pierwszego spojrzenia, od tego, jak przeszła obok mnie, poczułem, że to ona. Ona była tą, którą muszę mieć. I choć ona nienawidziła mnie za wszystko, co zrobiłem, wiedziałem, że nie mogę jej zostawić. Czułem, jak z każdą chwilą, z każdą jej obojętnością, z każdą próbą ucieczki, jeszcze mocniej ją pragnę. To, co z nią zrobię, gdy będę przy niej, nie miało dla mnie znaczenia. Liczyło się tylko to, że będę ją miał. Że to ona będzie moją, niezależnie od tego, jak bardzo tego nie chciała.

Ona była dla mnie jak nieosiągalny cel. I nienawidziłem tego Gabriela – jej pieprzonego psychologa, który łączył się z nią w sposób, którego nie mogłem znieść. A jej nienawiść do mnie... to było jak paliwo, które rozpalało w moich żyłach całą tę szaloną obsesję. Wiedziałem, że to nie tylko zauroczenie. To coś dużo głębszego, coś, co nie miało końca.

Westchnąłem, zamykając telefon i wsuwając go do kieszeni. Obraz jej twarzy, tej niewinnej, delikatnej, pełnej życia, wciąż miałem przed oczami. Nie mogłem pozwolić sobie na zbyt długie rozmyślania – nie teraz. Miałem sprawę do załatwienia, a jeśli chciałem, by nasza historia potoczyła się zgodnie z moim planem, musiałem mieć wszystko pod kontrolą.

Wstałem z krzesła, a moja dłoń odruchowo zacisnęła się na krawędzi biurka. Przez chwilę pozwoliłem sobie na jedno wspomnienie. Pierwszy raz, gdy ją zobaczyłem – była tylko przypadkowym elementem tłumu, ale dla mnie stała się wszystkim. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To było coś więcej, coś głębszego.

Wyszedłem z biura, rzucając krótkie spojrzenie jednemu z moich ludzi.

- Magazyn. Natychmiast.

Nie potrzebowałem wyjaśnień ani odpowiedzi. Wszystko musiało działać perfekcyjnie. Ruscy nie tolerują błędów, a ja tym bardziej. Wsiadłem do samochodu, ignorując cichy trzask zamykających się drzwi. W mojej głowie pulsował tylko jeden cel.

Gdy dotarliśmy na miejsce, od razu wyczułem chaos. Mój wzrok spoczął na grupie nerwowo kręcących się ludzi. Byli beznadziejni. Bezużyteczni.

- Co to, kurwa, ma być? – rzuciłem chłodno, powoli podchodząc do nich.

- Szefie, mieliśmy opóźnienie...

Nie dokończył. Moja pięść trafiła w stół z taką siłą, że dźwięk odbił się echem po pustym magazynie.

- Milcz. Nie interesują mnie wasze wymówki. To ma być gotowe natychmiast. Jeśli nie, wasze pieprzone problemy staną się moimi, a wiecie, jak je rozwiązuję.

Patrzyłem, jak się uwijają, i czułem, jak narasta we mnie irytacja. Każdy ich ruch wydawał się zbyt wolny, zbyt niedoskonały. W mojej głowie wciąż była ona. Melissa. Z jednej strony ta dziewczyna mnie uspokajała, z drugiej -  rozpalała. Ta nienawiść, którą mi okazywała, tylko bardziej mnie nakręcała. Chciałem ją całą, każdą jej myśl, każdą emocję. Była moją własnością, jeszcze o tym nie wiedziała, ale to była prawda.

W tej samej chwili zacisnąłem zęby, gdy pomyślałem znowu o Gabrielu. Tym pieprzonym psychologu, który był tak blisko niej. Jego imię działało na mnie jak trucizna. Wiedziałem, że coś ich łączyło, choć ona nigdy by tego nie przyznała. Czułem to w niej. A ja? Nie mogłem go znieść. Nie mogłem go nawet nazwać swoim wrogiem. On był tylko przeszkodą – przeszkodą, którą muszę wyeliminować.

Skupiłem wzrok na pracujących ludziach, lecz w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl: musiałem ją zdobyć. Gdy patrzyłem na jej zdjęcia, czułem, że to, co robię, to dopiero początek tego, co nadchodzi. Dopiero się rozkręcam. Dopiero zaczynam grę, a ona była moją wygraną. Nieważne, ile będzie mnie to kosztować.

Heeejka! Jak wam dzień minął? 💘 Przez te wolne strasznie się rozleniwiłam 😔😔

Shadow HairedWhere stories live. Discover now