ROZDZIAŁ 2

35 5 0
                                    

32 dni po przebudzeniu (czyli trochę o płynie do naczyń i horrorach)

Tego właśnie poranka ona zdecydowała, że już czas poznać tych, którzy ukształtowali moje dawne życie.

- Musisz zacząć rozmawiać z ludźmi, Saro! – powiedziała mama z buzią pełną jogurtu. Bałam się, że zaraz jej się uleje jak małemu dziecku.

To zmusiło mnie do zastanowienia się kogo tak naprawdę trzeba traktować jak niemowlę. Ta cała rozmowa wyglądała jak zabawa w Pana Boga: układali mi społeczność w jakiej mam żyć. A jeśli po wypadku mój charakter się zmienił? Co będzie, gdy poznam dawnych znajomych? Czy przypadniemy sobie do gustu, jak (prawdopodobnie) przed przebudzeniem? A kiedy...

Stop.

Pierwsza odkryta cecha: podejrzliwość.

W końcu jedno musiałam przyznać. Ciągłe konwersacje z (nowo poznanymi) rodzicami trochę męczyły. Jednak jak na nastolatkę przystało, nie przyznałam im choćby cienia racji. Zajęłam się herbatą trochę zbyt gorącą, ale wstanie z krzesła i dolanie sobie zimnej wody zakłócałyby całą fazę myśli toczących się w mojej głowie. Trwała tam zacięta dyskusja o każde słowo mające za sekundę wyjść z moich ust. Każde musiało być przemyślane.

- Nie uważacie, że to za szybko? – zwróciłam się do nich wypowiadając pytanie jakby troszkę niewyraźnie, od niechcenia. Patrzyłam im prosto w oczy dzięki czemu wyłapałam pierwsze spojrzenia: niepewności i rozdrażnienia. Nie wiem, którego bałam się bardziej.

Druga odkryta cecha: spryt.

- Kochanie, sama podejmiesz decyzję. Nie chcemy cię na siłę pchać w jakieś przyjaźnie, ale ludzie, z którymi przebywałaś często dopytują się o ciebie. Po prostu nie trać takich znajomości. Zwłaszcza z Igorem.

Postawili mnie pod murem. Nie przemyślałam głupia ostatecznych słów o samodzielnej decyzji. Za mało dostałam czasu na ustanowienie plusów i minusów (pierwszego) spotkania, więc znów się wymigałam:

- Z jakim Igorem?

- Przyjaźnisz się z nim od jakiś sześciu lat, dorastaliście razem, jeśli chcesz mogę zadzwonić do niego, mieszka niedaleko i mógłby...

- Zastanowię się.

-Mhm, okay. Daj znać.

Koniec rozmowy. Temat oczywiście się nie wyczerpał, ale mój mózg tak. Miałam dla niego jednak przykrą wiadomość. Dziś nie odpocznie. Chyba pierwszy raz od przebudzenia musiałam podjąć jakąś decyzję i szczerze powiedziawszy było mi z tym bardzo niewygodnie.

Trzecia odkryta cecha: uciekanie od odpowiedzialności.

Pozmywałam po śniadaniu, jakby w znaku wdzięczności, że jakaś tam Anna i jakiś tam Krystian przyjęli do swojego domu jakąś tam Sarę. Włączyłam radio na full i puściłam wodę czekając aż stanie się gorąca. Nie, w żadnym wypadku nie chciało mi się doprowadzać talerze obsmarowane sosem i kubki brudne od kawy do czystości. Ale tak chciałam ukryć intensywne myślenie. W końcu starzy w chacie, zauważyliby rozmyślania, gdybym zamknęła się po cichu w swoim ogromnym pokoju tonącym w lekarstwach i położyła się na łóżku. Jeszcze tylko brakowałoby jakiejś dołującej muzyczki dla „umilenia" czasu zastanowień. Zmywanie garów zupełnie inaczej wyglądało. Spryt po raz drugi.

Ciekawość ciągle o sobie przypominała. To ona, (nie ja, w żadnym wypadku) kreowała wymyślne postaci, które miały być tym Igorem. Jednocześnie wiedziała dobrze, że nic nie zastąpi trójwymiarowej istoty. Nic nie zastąpi spotkania. Błyskawicznie wyobraziłam sobie napis „ciekawość silniejsza niż strach". Na opętany strych bym nie weszła, ale poznanie być może inteligentnego bruneta o imponującym wzroście nie było głupim pomysłem... Stop. Czas dla nastolatkowatej wyobraźni się skończył. (Choć lepsza taka wizja, niż zgorzkniałego paszczura).

Same słowa pojawiające się mi przed oczami oceniłam na o wiele bardziej interesujące od zielonej mazi pieniącej się w zetknięciu z wodą zwanej potocznie płynem do mycia naczyń. Poza tym, miałam dziecinną nadzieję, że są wyrwane z jakiegoś horroru, co oznaczałoby jedno: pamiętam. Coś pamiętam. Nie ważne, że duperele.

Skończyłam. Poszłam do pokoju. Zabrałam książkę do ręki. Dość grubą. Położyłam się na łóżku. Przykryłam kocem. Poczułam gorzki smak w ustach. Wróciłam się do kuchni. Zrobiłam mega słodką herbatę, po czym zostałam zbombardowana:

- Sara, stwierdziłam, że w sumie lepiej, jakbyś jeszcze trochę posiedziała z nami w domu i przyzwyczaiła się do normalnego życia.

- Nie ma mowy. Dzwoń do tego Igora zapytaj się czy zna fajną kawiarnię.

Pobiegłam po schodach do pokoju, lecz czas czytania książki okazał się czasem zmarnowanym.

Nie zrozumiałam ani jednego słowa.

,"p9}

Blisko czy dalekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz