ROZDZIAŁ 5

17 2 0
                                    

39 dni po przebudzeniu

Zaczynam oddychać. Zaczynam wariować. Moje buty drżą. Moje stopy drżą. Wypuszczam powietrze. Usiłuję wypuścić strach. Wszystko jest podwójne. Wszystko ma drugie dno.

A ja gdzie idę?

Nie do sklepu, nie po bułki, masło, jajka, nie do szkoły, nie do kościoła. Do Igora, drodzy państwo.

Będę musiała nacisnąć dzwonek do drzwi. Będę musiała coś powiedzieć.

Ale najpierw zwolnię. Najpierw opowiem szczegółowo o moich wczorajszych doświadczeniach.

Sprzątania strychu nie można było nazwać sprzątaniem już od momentu, w którym na niego weszłam. Był na tyle wielki, bym mogła westchnąć w rozpaczy o swoją najbliższą przyszłość spędzoną na ściąganiu pajęczyn. Ciekawe, kiedy ostatnio tu ktoś robił porządki. Pudła w tragicznym stanie leżały jedno na drugim. Ciuchy porozwalane były po całym pokoju. Wisiały na lampie, leżały przed moimi nogami. Z każdym moim krokiem podłoga wydawała swoje przeraźliwe krzyki.

Chyba znalazłam się w horrorze.

Lepsze to, niż znaleźć się w westernie. Pomimo to, nie pałałam miłością do filmów, które zostały zbywane przez to środowisko. Za każdym razem, gdy sięgałam po jakiś horror odnosiłam wrażenie, jakby producenci chcieli na nich zaoszczędzić. Rodzinka wprowadza się do nowego domu, poznaje historie ludzi, którzy tam wcześniej mieszkali...

Blee.

Wymazałam z pamięci tę niezbyt górnolotną gadkę i podeszłam chwiejnym krokiem do pudeł. Miałam wątpliwości, czy je ruszać. W każdej chwili mogły się rozlecieć przy choćby najdelikatniejszym kontakcie z moimi palcami.

Ciekawość silniejsza niż strach.

Ostrożność nie miała szans.

Rozszarpałam je na strzępy w poszukiwaniu tajemnicy. Rozerwałam na małe kawałki. Biedne pudełka. Nikt im nie wyprawi pogrzebu. Nikt o nich nie pomyśli. W sumie, już rozumiem dlaczego ludzie lubią kogoś uprzedmiotowywać. Skazują człowieka na niepamięć. Nie taką jak moja. Nie wymazują jego pamięci, tylko innych. Traktowanie ludzi jak przedmioty to nie sterowanie nimi, a skazywanie na podświadomą egzekucję.

- Czy ja zwariowałam? – szepnęłam do siebie i do czegoś, co po prostu wisiało w powietrzu. Czułam to coś.

W głębi duszy błagałam, aby za chwilę przypadkiem nie wyskoczyła mi z za dużej szafy jakaś zjawa, która powiedziałaby:

- Nie, nie zwariowałaś.

Lub inna wersja:

- Tak, zwariowałaś.

Odczekałam kilka sekund w niezupełnej ciszy wypełnionej słabym aczkolwiek intensywnym oddechem. I nic takiego się nie stało. Uf.

Starannie przeglądałam każde ubranie, które znalazłam w pierwszym pudle. Były tak malusie, tak słodkie...

Że aż prawie zwymiotowałam swoimi myślami.

Ale nie mogłam się oszukiwać: były rozczulające. Tak, chciałabym pamiętać kiedy nosiłam tą czerwoną sukienkę z aksamitu. Tak, chciałabym pamiętać jakim soczkiem ubrudziłam sobie tę piżamkę. Tak, chciałabym pamiętać jakie to uczucie, gdy tata podnosił mnie na barana.

Nawet gdyby przypominanie sobie bolało.

Przestałam na moment oglądać to wszystko. Nie mogłam powiedzieć, że za dużo wspomnień narzucało mi się w myślach, ale faktycznie, czegoś miałam dość. Byłam za bardzo tym wszystkim obciążona.

Blisko czy dalekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz