Długa przerwa (a w niej głównie majonez)
Nie rozmawiałam z Igorem od razu po wyjściu z sali, ponieważ pochłaniał wielką kanapkę z majonezem. Nie patrzyło się na to zbyt dobrze. Ale dawało pretekst.
- Masz tu trochę majonezu. – wskazałam na lewy kącik jego ust i lekkim obrzydzeniem. No może nie lekkim.
Uśmiechnął się ale go nie wytarł.
Komu nie przeszkadzają resztki jedzenia na ustach?
Zbyt inteligentnemu siedemnastolatkowi, który skończył studia wieczorowe w wieku szesnastu lat, nie opuszczając przy tym zwykłej szkoły.
Czy on w Miejscu też tak je?
A może Miejsce to tak naprawdę jeden wielki Klub Majonezowy?
Myślenie o Igorze nie było niczym nowym, ale teraz niestety znalazłam sobie nowy ohydny sposób na to. Musiałam z nim porozmawiać o liścikach. Tak. To był mój priorytet odkąd skończyła się matma, a może nawet i wcześniej.
Tylko majonez mi przeszkodził.
- Powiem to pierwszy i ostatni raz, więc błagam, odpowiadaj szczerze. – powiedziałam, gdy skończył jeść kanapkę. Ja swojej nie zamierzałam wyciągać, choć siedzieliśmy na ogromnym parapecie szkolnym i była długa przerwa, na której wszyscy maszerowali z jedzeniem.
- Nie, nie powinnaś zakładać tej spódniczki do szkoły. - zaśmiał się. To było naprawdę zabawne (dla niego) biorąc pod uwagę, że wie, iż nie jestem z tych lasek, które w razie każdej modowej niepewności pytają się swoich kolegów gejów.
Ale i tak odruchowo obciągnęłam limonkową spódnicę.
- Czy ty NA SERIO jesteś tym fizykiem?
- Czy to naprawdę brzmi dla ciebie jakbym był kosmitą?
- Jezu, nie rozumiesz. Chodzi mi o to, że za dużo w tobie sprzeczności. Jakbyś zapomniał, pół godziny temu podsyłałeś mi karteczki z fragmentami jakiejś polskiej poezji.
Pożałowałam w duchu tych słów. Brzmiały naprawdę oskarżająco.
- Co w tym złego lub dziwnego? Rozwiązywałem zagadkę, nie pamiętasz? Nie doszukuj się w tym niczego innego.
Nastała chwilka ciszy, bo nim odpowiedziałam, zdążyłam zauważyć, że nadal w głowie siedzi mu tylko jedno: Sebastian. Jeśli chodzi o mnie, pozwoliłabym mu wyżyć się na mnie, tak, żeby nic go już nie męczyło. A nawet rzucać zgniłymi jajami. I nie wiem czym jeszcze. Zrobił dla mnie tak wiele, że mogłabym cuchnąć nawet żółtkiem.
- Próbuję tylko zrozumieć, jak to możliwe, że człowiek pracujący nad jakimiś naukowymi teoriami, zna wiersze Świrszczyńskiej i Twardowskiego. Nie wmówisz mi, że były na polskim.
- To mój sposób na równowagę.
Równowaga? Błagam, tylko nie zacznij gadać jak Yoda, pomyślałam.
- Codziennie rano w zeszycie zapisuję jeden fakt naukowy, najczęściej dotyczący kosmosu, ponieważ takie są najciekawsze – ciągnął wpatrując się w każdego przechodzącego obok parapetu człowieka – oraz jeden wiersz, najczęściej...
Urwał. Wiedziałam, że nie z powodu dołu. Wyczułabym to.
W tym milczeniu była szczypta śmiechu i ironii.
- No jaki? – zniecierpliwiłam się.
- Najczęściej miłosny.
Zaczęłam przypominać zielonego Zombie.
- O kurwa. Niemożliwe.
Siedziałam nieruchome. Zaczęłam czuć mrowienie w palcach. Przysunęłam się do niego bliżej i usiadłam po turecku, tak, by patrzeć na jego gęste włosy.
- Spotkało cię w życiu więcej niemożliwych rzeczy, niż myślisz. Uwierz mi.
CZYTASZ
Blisko czy daleko
Teen FictionSiedemnastoletnia Sara przez rok będąca w śpiączce spowodowanej wypadkiem samochodowym wybudza się. I nikogo nie pamięta. Dziewczyna poznaje swoje dawne życie i przyzwyczaja się do niego. Do czasu, gdy powoli odzyskuje pamięć w swoich snach… I odkr...