Długo powstrzymywałem w sobie śmiech, jednak naprawdę nie mogłem już wytrzymać. Cała kuchnia wyglądała jak niezłe pobojowisko. Stół, podłoga i nawet blat były brudne od resztek jedzenia. Sprawczyni tego zajścia siedziała spokojnie w dziecięcym, drewnianym krzesełku, z twarzą i ubrankiem wysmarowanym musem jabłkowym. Wyraźnie dobrze się bawiła, bo co chwilę radośnie się śmiała i unosiła rączki do góry, na co Caroline, która miała resztki jabłek nawet we włosach, niemalże załamywała ręce.
- Mollie, spróbuj zjeść choć trochę- jęknęła i jeszcze raz uniosła pełną łyżkę, jednak mała znowu odwróciła buzię, a cała zawartość wylądowała na jej policzku. Zaśmiałem się głośno, kiedy kobieta zaczęła nerwowo wycierać dziewczynkę chusteczką. Gdy usłyszała mój śmiech, zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie niezadowolona.- Tak bardzo cię to bawi?
- Żebyś wiedziała- stwierdziłem z uśmiechem, gdy zaciekawiona Mollie przeniosła na mnie swoje spojrzenie.
- Może ty chciałbyś spróbować?- spytała Caroline, uśmiechając się szyderczo. Zlustrowałem ją uważnym wzrokiem. Doskonale wiedziałem, o co jej chodziło. Była niemalże pewna, że odmówię, bo będę się bał. Nie chciałem dać jej tej satysfakcji.
- Z wielką przyjemnością- powiedziałem, prawie niezauważalnie wzruszając ramionami.
Początkowo wydawała się zaskoczona, jednak po chwili odchrząknęła i wstała z krzesła. Ochoczo zająłem jej miejsce, biorąc do ręki łyżkę. Nabrałem na nią odrobinę jedzenia i w tym samym momencie na mojej świeżo wypranej koszulce wylądowała upaćkana, malutka dłoń, zostawiając po sobie brudny ślad. Podniosłem wzrok i jeszcze raz się zaśmiałem na widok zadowolonej miny dziewczynki.
- Będziesz mi to prała- oświadczyłem i pogroziłem jej palcem, chcąc zachować powagę, na co klasnęła radośnie w dłonie. Zerknąłem kątem oka na Caroline, która przyglądała nam się z wyraźną ciekawością.- Czemu nie chcesz jeść, co? Takie pyszności, a ty je marnujesz!
Jak zahipnotyzowany oglądałem jej reakcję, która była niemal natychmiastowa. Rączka Mollie wylądowała w misce z musem, przez co znaczna część się wylała, ale dziewczynka nic sobie z tego nie robiąc, włożyła całą dłoń do buzi i ją oblizała. Następnie zapiszczała uroczo i powtórzyła czynność. Zaklaskałem z uznaniem, po czym poczochrałem jej delikatnie włoski i odwróciłem się ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.
- Ma się to podejście do kobiet- stwierdziłem i mrugnąłem do Caroline, na co prychnęła.
~*~
Zalałem sobie herbatę wrzątkiem i odłożyłem czajnik na miejsce, jednak przez moją nieuwagę, potrąciłem kubek łokciem i napój wylał się. Przekląłem głośno i załamałem ręce nad swoją niezdarnością. Wziąłem szybko ścierkę, która leżała obok i zacząłem nerwowo wycierać blat.
- Harry, wszystko w porządku?
Odwróciłem się jak oparzony. W drzwiach stała Caroline w czarnych dresach, szarej bluzie i luźnym warkoczu. Zupełnie bez makijażu.
- Długo tu stoisz?- zapytałem i odwróciłem się plecami do dziewczyny.
- Od czasu, kiedy szłam korytarzem do łazienki i usłyszałam głośne przekleństwo- zaśmiała się i podeszła do mnie. Zatrzymała się tuż przy mnie i chwyciła mnie za dłoń, z której wyciągnęła szmatkę i dokończyła wycieranie. Następnie zabrała się za robienie nowego napoju dla siebie i dla mnie, a ja w tym czasie usiadłem przy stole i zacząłem się jej dokładnie przyglądać.
Już kiedy pierwszy raz ją widziałem, uznałem, że nie jest brzydka. Na pewno miała coś w sobie. Była raczej wysoka, dobrze zbudowana, ale szczupła. Miała średniej długości włosy, które wyglądały na zadbane i bardzo miękkie. Ładnie się uśmiechała, a jej oczy były takie same jak Mollie, choć małej jakby bardziej hipnotyzowały.
Po paru sekundach dziewczyna wręczyła mi herbatę i usiadła naprzeciwko mnie, trzymając w dłoniach parujący kubek w kropki.
- Harry, co się dzieje?
Przełknąłem ślinę i jakby w tej samej chwili lewa kieszeń moich spodni zaczęła mi strasznie ciążyć, przez co prawie rozbolała mnie głowa. Nie chciałem dać tego po sobie poznać.
- Opowiedz mi coś o sobie- postanowiłem zmienić temat i palnąłem pierwsze, co mi przyszło na myśl, a ona spojrzała na mnie z niedowierzaniem. W myślach uderzałem się pięścią w twarz, jednak musiałem jakoś z tego wybrnąć. Uśmiechnąłem się szeroko, rozwalając się na krześle.- Chyba powinienem coś wiedzieć o matce mojego dziecka.
Przez jakiś czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Chyba musiała na spokojnie przeanalizować moje słowa, bo po kilku sekundach westchnęła i wzięła łyk napoju. Miałem wrażenie, że gra na czas.
- Nazywam się Caroline Mavor i mam dwadzieścia cztery lata- powiedziała z ociąganiem, jakby ważąc każde słowo.- Urodziłam się w małym, ale bardzo urokliwym miasteczku Huntingdon.
- Tylko tyle?- spytałem oszołomiony, gdy nagle skończyła mówić, na co ona wzruszyła ramionami.- Powiedz coś jeszcze! Co lubisz, czego nie lubisz...
- Raczej nie jestem ciekawą osobą- stwierdziła, usilnie unikając mojego wzroku.- Niczym się nie wyróżniam. Lubię pizzę, zapach świeżo skoszonej trawy, dobre filmy i śnieg. Nie lubię kurzu, psów i ciemności.
Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, zresztą ona najwyraźniej też nie czuła potrzeby ciągnięcia tematu. Było niekomfortowo. W dalszym ciągu na mnie nawet nie spojrzała, do tego zaczęła nerwowo bawić się rękawem bluzy. Odniosłem wrażenie, że chyba nie lubi mówić o sobie. Jedno pytanie zaświtało mi w głowie, jednak bałem się je wypowiedzieć na głos, choć nie dawało mi spokoju.
- Skąd masz Mollie?- zapytałem w końcu i dopiero po jakimś czasie dotarł do mnie sens tych słów. Przekląłem w myślach na swój niepohamowany język, kątem oka dostrzegając, że Caroline podnosi wzrok i uśmiecha się szeroko.
- Mam ci wytłumaczyć, jak się robi dzieci?- spytała wyraźnie rozbawiona.
- Uwierz, że wiem, skąd się biorą dzieci- prychnąłem, posyłając jej gniewne spojrzenie.- Po prostu... Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem.- Westchnęła jeszcze raz.- Kiedyś ci opowiem, obiecuję. Póki co, nie jestem gotowa.
Znowu nic jej nie odpowiedziałem, choć ona spoglądała na mnie z wyraźną... Nadzieją? Nie podobały mi się jej słowa, wyraźnie coś ukrywała. Już wtedy sobie obiecałem, że wyciągnę to z niej.
Czułem, że nadeszła moja kolej. Tym razem to ja westchnąłem. Postanowiłem nie owijać w bawełnę, choć słowa za nic nie chciały przejść przez moje gardło. Zamiast tego sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej czarne pudełeczko. Nie patrząc na nie, położyłem je na stole i przesunąłem w stronę Caroline, która spojrzała na mnie z niemym pytaniem w oczach. Nic nie powiedziałem, tylko pospieszyłem ją machnięciem ręki. Wzięła pudełeczko w drżące dłonie i nieśmiało je otworzyła. Z ogromną ciekawością obserwowałem jej reakcję. Rozchyliła delikatnie usta, a jej oczy rozbłysły. Wpatrywała się nieruchomo w zawartość przez dobre kilka sekund.
- Roxanne przysłała go pocztą- stwierdziłem po jakimś czasie wypranym z emocji tonem, próbując wymazać z głowy wspomnienie chwili, w której odkryłem co znajduje się w kopercie.- Ja bym pewnie wybrał coś innego.
- Jest naprawdę piękny- wyszeptała, biorąc przedmiot do ręki, na co skrzywiłem się i odwróciłem wzrok. Patrzenie na niego sprawiało mi swego rodzaju ból.- Rozumiem ten wybór- powiedziała nagle.- On naprawdę kojarzy się z tobą.
Spojrzałem na pierścionek z niemałą odrazą. Miałem ochotę się rozpłakać, bo Caroline miała rację. Ten szmaragd nawiązywał do koloru moich oczu i to wywoływało u mnie tak wiele emocji. Nie mogłem tego znieść.
CZYTASZ
Pokochaj Nas || H.S.
FanfictionTego się nikt nie spodziewał! Prawda wyszła na jaw! Dwudziestosześcioletni Harry Styles, były członek One Direction i częsty bywalec imprez, ukrywał przed całym światem sekret- narzeczoną oraz półroczną córeczkę! Fani są w szoku, a my zastanawiamy...