W krótkim czasie mój dom zmienił się w istną dżunglę. Po podłodze porozsypywane były zabawki, półki zawalono niemowlęcymi kosmetykami, na kanapie i fotelach ułożone były wyprasowane i poskładane ubranka dziecięce gotowe do schowania. Gdyby ktoś wszedł w tamtym czasie do środka, myślę, że kilka razy musiałby upewnić się, czy nie pomylił adresu. Przeważnie byłem okropnym minimalistą, którego cztery kąty musiały być zawsze zadbane, schludne i uporządkowane. Szybko jednak przyzwyczaiłem się do bałaganu. Widok szeroko uśmiechniętej Mollie tulącej do swojej piersi przypadkowego pluszaka wziętego z kąta pokoju, rekompensował wszystko.
Tamtego dnia jednak wszystko zostało odsunięte i przełożone tak, by na podłodze w salonie nic się nie znajdowało. Siedziałem na miękkim dywanie z łokciami opartymi na kolanach, z uwagą przypatrując się scenie odbywającej się przede mną. Przy kominku, przodem do mnie, była pochylona do przodu Caroline, trzymając mocno w górze rączki Mollie, która niepewnie stała i starała się robić swoje pierwsze kroki. Mała miała lekko uchylone usteczka i w skupieniu wpatrywała się w podłogę przed sobą, stawiając nogę przed nogą. Co chwilę przechylała się na boki, próbując balansować i łapać równowagę, co za każdym razem spotykało się z ogromnym rozbawieniem jej mamy. Sam ledwo powstrzymywałem śmiech. Nawet po kryjomu zrobiłem kilka zdjęć telefonem tak, żeby Caroline nie dostrzegła tego, obiecując sobie, że wrzucę któreś z nich na Instagrama.
Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy w pewnym momencie Mollie przekręciła się na prawą stronę i gdy była tuż nad ziemią, Caroline pociągnęła ją do góry, po czym okręciła ją dookoła swojej osi, przez co mała zaczęła się głośno śmiać. Powoli nie wyobrażałem sobie dnia bez tego malucha. Śmiało mogłem przyznać, że uzależniłem się od jej brązowego spojrzenia i jej głosiku, bo choć nie mówiła pełnych słów, to co chwilę wybuchała śmiechem i gaworzyła w tylko sobie znanym języku. Zupełnie nieświadomie okręcała mnie sobie wokół palca, a ja nie miałem nic przeciwko. Ba, poddawałem się temu, czerpiąc z tego ogromną radość.
Przeniosłem wzrok na Caroline. Widziałem w jej oczach niesamowitą dumę, gdy spoglądała z czułością na córeczkę, asekurując ją za każdym razem przed upadkiem. Naprawdę się do niej przekonałem. Może na początku naszej znajomości nie chciałem mieć z nią niczego wspólnego, ale w tamtej chwili, siedząc na dywanie, dostrzegałem w niej to, co mnie trochę urzekało. Naprawdę kochała Mollie i poświęcała jej każdą chwilę. Matczyna miłość jest piękna.
- Może teraz spróbuje przejść sama do mnie?- zaproponowałem, wyciągając ręce w stronę dziewczynki. Caroline zerknęła na mnie rozbawiona, po czym kucnęła i wyszeptała coś małej do ucha. Nie byłem w stanie dosłyszeć, co mówi, jednak po kilku sekundach puściła rączki Mollie i odsunęła się nieznacznie, nie spuszczając z niej oka.
Mollie dzielnie trzymała się prosto na nogach, wpatrując się we mnie uporczywie. Uśmiechnąłem się do niej zachęcająco i przywołałem ją do siebie ruchem ręki. Zaśmiała się perliście, a z kącika jej ust poleciała strużka śliny, co wyglądało uroczo. Postawiła jedną nóżkę do przodu, potem drugą. Po czwartym kroku niespodziewanie się zatrzymała, przez co poleciała do tyłu i z piskiem wylądowała na pupie. Niemal słyszałem, jak Caroline wciąga powietrze, przygotowując się do napadu płaczu. Kątem oka widziałem, jak wstaje i rusza w kierunku dziewczynki, jednak Mollie zaskoczyła nas, wybuchając śmiechem. Kobieta zatrzymała się w półkroku, obserwując, jak jej córeczka przekręca się, a następnie pokonuje ostatnie metry w moją stronę na czworaka. Wziąłem ją na ręce i podrzuciłem do góry. W tym samym czasie Caroline podeszła do nas, po czym pogłaskała ją po główce.
- Raczkowanie też jest fajne- stwierdziła, unosząc kąciki ust ku górze, a spojrzałem w jej stronę.
- Nie każdy musi lubić spacery- powiedziałem z rozbawieniem, wpatrując się w jej oczy.
~*~
W pełni ubrany i przygotowany do wyjścia zszedłem ze schodów i skierowałem się w stronę kuchni, skąd dochodziły zduszone dźwięki rozmowy. Zmarszczyłem brwi w niemałej konsternacji. Nie wiedziałem, kogo powinienem się spodziewać, w końcu Caroline nie uprzedzała mnie o jakiejkolwiek wizycie. Pewnym krokiem wszedłem do pomieszczenia i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, była właśnie Caroline ubrana w czarne spodnie dresowe i szarą, luźną koszulkę, z ubraną w jednoczęściową, żółtą piżamkę Mollie przytrzymywaną jedną ręką oraz z moim ulubionym kubkiem w kropki w drugiej. Dziewczynka zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie i w spokoju jadła kukurydzianą chrupkę, natomiast kobieta posłała mi szeroki uśmiech, którego nieśmiało odwzajemniłem, po czym odwróciłem się w stronę gościa, który opierał się bokiem o krawędź stołu i obserwował mnie z uwagą.
- Mama?- zapytałem z niedowierzaniem, na co kobieta zaśmiała się, a po chwili podeszła do mnie i z cichym westchnięciem objęła mnie w pasie. Bez zastanowienia oddałem uścisk z podwójną siłą, przyciągając ją mocno do siebie.- Co tu robisz?
Odsunąwszy się ode mnie na szerokość ramion, spojrzała mi głęboko w oczy, uśmiechając się od ucha do ucha. W tej chwili dotarło do mnie, jak bardzo za nią tęskniłem. Mogłem mieć te dwadzieścia siedem lat, a mimo to brakowało mi na co dzień jej radości, optymistycznego patrzenia na świat i dobrej rady. Zawsze mnie wspierała, nawet gdy błądziłem i robiłem źle; wtedy próbowała naprowadzić mnie na właściwą drogę.
- Chciałam cię po prostu zobaczyć- stwierdziła, a ja poczułem, jak robi mi się jeszcze cieplej na sercu. Właśnie za to ją kochałem.
- Mogłaś dać znać wcześniej...- zacząłem, jednak przerwała mi krótkim machnięciem ręki.
- To była spontaniczna decyzja. Poza tym, Caroline się mną zaopiekowała- powiedziała, zerkając w stronę dziewczyny i posyłając jej uśmiech. Odwróciłem się w tamtą stronę, przypominając sobie o jej obecności.
- Tak, hm, to była przyjemność- stwierdziła, rumieniąc się delikatnie. Odchrząknęła.- Pójdę przebrać Mollie.
Odłożyła kubek do zlewu, po czym spoglądnęła na nas ostatni raz nieśmiało, a następnie wyszła z kuchni, w dalszym ciągu trzymając córeczkę na rękach. Mała przekręciła w naszą stronę buźkę i uśmiechnęła się, ukazując wyżynające się ząbki.
- Bardzo fajna dziewczyna- ciszę przerwał głos mamy. Odwróciłem się z powrotem, lustrując ją wzrokiem i analizując w głowie słowa przez nią wypowiedziane.
- Tak, Mollie jest urocza.
Zaśmiała się głośno, siadając do stołu.
- Miałam na myśli Caroline, głuptasie.
CZYTASZ
Pokochaj Nas || H.S.
FanfictionTego się nikt nie spodziewał! Prawda wyszła na jaw! Dwudziestosześcioletni Harry Styles, były członek One Direction i częsty bywalec imprez, ukrywał przed całym światem sekret- narzeczoną oraz półroczną córeczkę! Fani są w szoku, a my zastanawiamy...