Na dobre wzeszło słońce. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przez cały ten czas, kiedy powoli szliśmy, dygotałem z zimna. Lekka marynarka to jednak nie najlepszy strój, nawet na tak "ciepłą zimę", jaka panowała w tym roku. Złożyłem ręce na piersi, aby choć trochę się rozgrzać i spojrzałem na Devila. Po raz pierwszy szczerze się ucieszyłem, że był ze mną. Szedł swoim charakterystycznym skrytym krokiem, a po fali gniewu nie było już ani śladu. Nie trząsł się z zimna, mimo że jego ubranie wcale nie mogło być cieplejsze od mojego. Czy on nie czuł panującego chłodu? Pozostawał dla mnie wciąż nierozwiązaną zagadką.
Szliśmy tak dłuższą chwilę bez konkretnego celu, a ja zaczynałem być głodny. Po szybkich wyliczeniach doszedłem do wniosku, że w moich ustach nie było posiłku już od ponad siedmiu godzin. Siedem godzin. Od tylu byłem na wolności. Jak się czułem? Myślałem w prawdzie, że będzie inaczej, ale w końcu nie planowałem spotkania z Devilem. Z całą pewnością było jednak lepiej niż w domu.
- Chcesz coś zjeść? - spytałem, a Devil wydał się być wyraźnie zaskoczony propozycją. Po chwili zastanowienia kiwnął twierdząco głową.
- Dobra, w takim razie idziemy coś wpałaszować. - uśmiechnąłem się - Może tajska kuchnia? - zaproponowałem i zajrzałem do torby w poszukiwaniu pieniędzy. - Hmm, chyba jednak pozostanie nam co najwyżej hot dog, ewentualnie pół kebaba w podrzędnej budce – powiedziałem po przeliczeniu funduszy.
Wszystkie moje kieszonkowe pozostały w szafce biurka. Jakoś nie wpadłem na to, że będą mogły mi się jeszcze kiedyś przydać. A szkoda. Będzie trzeba oszczędnie dysponować tym, co miałem przy sobie. Z racji, że najlepszego hot doga jadłem ostatnio na stacji benzynowej postanowiliśmy z Devilem, a raczej ja zdecydowałem, że właśnie tam się przejdziemy. Stacja była ulokowana na przedmieściach miasta, dlatego mieliśmy do niej kawał drogi. Z drugiej strony, co moglibyśmy w tym czasie innego robić, jak nie spacerować? Większość sklepów i restauracji i tak była zamknięta. W końcu był pierwszy dzień świąt.
Szliśmy tak mijając wszystkich tych szczęśliwych ludzi. Rozmawiali, cieszyli się swoją obecnością. Zacząłem się zastanawiać, co teraz czują moi rodzice. Ciekawiło mnie to, czy choćby trochę się przejęli moim zniknięciem. Jednego byłem pewny, po tym co napisałem w liście pożegnalnym nie będą mnie szukać. A w sumie kogo mieli by szukać? Z listu wynikało jasno, że w tym momencie już nie chodziłem po tym świecie. A nawet jakby mieli co do tego wątpliwości, to informacja o tym, że jestem homoseksualistą była dla nich zapewne wielkim ciosem. Z pewnością zbyt wielkim.
Dla moich rodziców zdecydowanie lepszą opcją byłoby poinformowanie świata o śmierci jedynego syna, niż to, gdyby ktokolwiek z telewizji dowiedział się o mojej orientacji seksualnej. Wyobraźcie sobie: kategoryczni przeciwnicy odmienności mieliby „nienormalnego" syna? Straciliby swoją autentyczność. Wszyscy ci, którzy wierzą w każde ich słowo odwróciliby się od nich. To byłby początek ich końca. Cała budowana pozycja zniknęłaby w jednym momencie.
Dlatego właśnie byłem pewny, że nie będą mnie szukać.
Zeszło nam trochę zanim dotarliśmy na stację benzynową. Świecące, latające wokół budynku neonowe banery od razu rzuciły mi się w oczy. Nie lubiłem tych nowości. Wszystko, co nas otaczało było takie nierealne. Życie w takim świecie było po prostu dziwne. Dziwne, dziwne, dziwne! Fakt, dorastałem w takim otoczeniu, więc od wielu lat nie zaskakiwały mnie już takie nowości, ale wciąż mocno irytowały.
Przykładowo, zupełnie zwyczajnym wydawało mi się to, że po wypiciu mleka jego opakowanie zaczyna wibrować. Oczywiście nie wibrowało ono sobie tak tylko dla frajdy. Mleko domagało się, abym na opakowaniu zaznaczył odpowiednią ilość gwiazdek, jako ocenę jego jakości. Fantastyczna sprawa. Tak było prawie przy każdym produkcie. Na początku było całkiem zabawnie, ale z każdym miesiącem takich udziwnień dochodziło coraz więcej. Świat oszalał na punkcie internetu, lajkowania, oceniania, udostępniania wszystkiego, co tylko się dało. Wypijając mleko mogłem je ocenić, polecić znajomym, polubić jego profil na facebooku (o zgrozo!) i milionach innych portali. Klikającna opakowaniu mogłem zamówić kolejne takie samo mleko z dowozem, bądź sprawić na przykład, że jadąc taksówką za pół godzinykierowca poda mi ten produkt.
CZYTASZ
Narysuj Śmierć - Ukończone - DAJĄCE DO MYŚLENIA
EspiritualZastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, kiedy po raz ostatni wychodzisz z domu i wiesz, że już nigdy do niego nie wrócisz? Była Wigilia Bożego Narodzenia. Oczekiwałem na swój prezent. To nie miał być zwyczajny podarunek od kogoś z bliskich. Mies...