Musiałem trochę ochłonąć po niespodziewanym widoku cmentarnego pomnika. Robiło się coraz zimniej, a ani ja, ani Devil nie mieliśmy już sił dalej spacerować. Cały dzień byliśmy na nogach, a naszym jedynym odpoczynkiem była chwila spędzona na stacji benzynowej, kiedy to mogliśmy usiąść na wygodnej sofie. Robiłem się niebywale śpiący, co potęgowało mój zły humor.
Kompletnie nie miałem pomysłu, gdzie moglibyśmy się udać. Nigdy nie spędzałem nocy za domem. Nie miałem żadnych przyjaciół, u których moglibyśmy przenocować. Staliśmy więc tak w blasku gwiazd wpatrując się we własne buty. Cisza była przerażająca, a z drugiej strony bardzo uspokajająca. Z braku większej ilości opcji - a raczej jakichkolwiek - postanowiłem, że pójdziemy do miejsca, do którego w życiu nie podążyliby moi rodzice. Nie chodziło mi bynajmniej o to, żeby się przed nimi ukryć, lecz to, że miejsce, do którego mieliśmy się udać nie cieszyło się dobrą renomą u zamożniejszych osób.
Przytułek. Nazwa okropna, lecz sama instytucja mieszcząca się na jednej z przycmentarnych ulic była niebywale użyteczna. „Przytułki" z prawdziwego zdarzenia masowo zaczęły powstawać od 2020 roku. Ich celem było zniwelowanie osób bezdomnych krążących bez celu przede wszystkim po dworcach i ulicach miast. Oczywiście pójście do przytułku było ostatecznością i w żadnym wypadku nie było się czym chwalić. Znów przypomniała mi się zmarła kobieta – Hilly. Gdy ostatni raz widziałem ją żywą wyglądała, jakby nie miała gdzie się udać. Dlaczego wtedy nie poszła do przytułku? Może nie wiedziała, że powstał w naszej miejscowości taki budynek.
Była to jedna z najnowszych inwestycji miasta. Oddany do użytku kilka, może kilkanaście dni temu. Słyszałem o nim od rodziców. W żadnym wypadku nie wypowiadali się o nim w superlatywach. Uważali, że „trzeba nie mieć honoru, żeby się zgłosić do takiego miejsca". Ja najwidoczniej honoru nie posiadałem, więc było mi obojętne, gdzie będę spać, byleby to było ogrzewane miejsce.
Przytułek tak jak wspomniałem znajdował się na szczęście niedaleko cmentarza. Zazwyczaj tak było, że budowano niepodzielne trio – przytułek, szpital,cmentarz.
Jakby coś sugerowali.
Fakt, faktem wiele się naczytałem o tym, że do przytułku trafiają osoby w dość kiepskim stanie, czy to psychicznym, czy fizycznym, więc często lądują po sąsiedzku w szpitalu. Kolejna podróż jest nierzadko tylko kwestią czasu.
Cały czas mnie dziwi to, że mimo tak wspaniałego rozwoju medycyny, wciąż tak wiele cząstek naszego organizmu, a przede wszystkim mózgu pozostaje tajemnicą. Przeszczepiamy serca, twarze, całe głowy. Lekarze potrafią nawet poskładać kręgosłup, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Nie jest problemem, aby wyleczyć niedowład kończyny, czy też dać "nowe oczy" niewidomemu. Wszystko tak szybko poszło do przodu. Zwyczajny człowiek nie ma szans nadążyć nad coraz to nowymi odkryciami. Coraz więcej osób potrafimy wyleczyć, pozbawić bólu i cierpienia. Jeden człowiek umiera, dwudziestu kolejnych otrzymuje potrzebne im narządy. Nie ma patyczkowania się z bezsensownym pakowaniem trumien. Jest zgon, no to kroimy. Ten chce rękę, no to ciach. Pacjent potrzebuje płuco, ciach, i płuco już do niego leci. Ktoś chętny na sprawny palec wskazujący? Siostro, skalpel, odcinamy!
Tak jest z każdym narządem. Żadna część ciała, która może jeszcze komuś posłużyć nie zostaje zakopana i składana kilka metrów pod ziemią jak to bywało jeszcze niedawno. Resztki ciała, które nie nadają się do użytku zostają skremowane i spakowane do ładnego, niewielkiego, metalowego pudełeczka. Dla zainteresowanych - kolor pudełeczka można sobie wybrać. Taka tam atrakcja.
Mijaliśmy niezatłoczone drogi, na których powolutku pojawiał się delikatny, biały puszek. Przyjemnie było obserwować, jak płatki śniegu bez pośpiechu opadają na ziemię, by chwilę później roztopić się i przejść tym samym do historii. Devil był wesoły jak nigdy. Zmieniająca się pogoda ewidentnie poprawiła mu humor i teraz radośnie wpatrywał się w niebo obserwując opady puchu. Wyciągnął przed siebie ręce i tak jak ja w dzieciństwie próbował złapać maleńkie płatki. Niedługo potrafiłem się powstrzymywać przed dołączeniem do tej zabawy. Chwilę potem okręcaliśmy się razem biegając w kółko z wyciągniętymi przed sobą rękoma. Śmialiśmy się do łez, cieszyliśmy życiem.
Z każdą chwilą robiło się jednak coraz ciemniej. W tym momencie już bardziej na wyczucie kierowałem się do budynku. Dokładnie wiedziałem, gdzie się znajduje dlatego, gdy ujrzałem przed sobą charakterystyczną srebrzystą uliczną lampę ucieszyłem się, że jesteśmy u celu.
Był to średniej wielkości ośrodek. Z zewnątrz wyglądał niezachęcająco mimo swojej nowości. Patrząc na niego od razu można było przypuszczać, że należy do tych niezwykle schludnych, lecz pozbawionych duszy miejsc. Na wschodniej części budynku znajdowało się kilkadziesiąt okien, a przy co trzecim dołączony był maleńki balkon. Nie trudno było zgadnąć, że na standardowy pokój wchodzi kilkumetrowe pomieszczenie z dwoma oknami i balkonem.
W mroku ciemna zieleń ścian wyglądała, jakby budynek został porośnięty zmieszanym z błotem mchem próbującym otulić go do snu. Śnieżnobiałe, długie firany spokojnie powiewały w oknach budynku przy uchylonych drzwiach balkonów. Dopiero patrząc na przytułek zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest mi zimno.
Czym prędzej chcieliśmy wejść do środka przez duże drewniane drzwi wejściowe. Nie będę ukrywał, miałem dość spore problemy z otwarciem drzwi. Do pakerów nie należałem, a przez koszulę muskuł próżno było szukać. Devil, taki sam szczypior jak ja, pomagał mi z całych sił, lecz nawet razem nie daliśmy rady sforsować wejścia. Drzwi nawet nie drgnęły. Szarpałem za klamkę na tyle agresywnie, że chwilę później w przedpokoju, wewnątrz budynku zapaliło się światło, a po schodach zeszła starsza kobieta. Na mój gust miała niewiele ponad 60 lat. Ubrana w ciemnoniebieski sweter i długą spódnicę do kostek przypatrywała nam się uważnie przez przeszklony otwór. Położyła pełną widocznych żył dłoń na klamce i bez większego wysiłku pociągnęła za nią otwierając przed nami wejście. Gdy stanęła przed nami zobaczyłem, że ma wyraźnie podkrążone oczy. Musiała być już w drugiej fazie snu, kiedy zaczęliśmy się „włamywać"do budynku.
Nic dziwnego, zegar ścienny pokazywał 03:37.
// Nie chcę przepraszać za to, że była dłuższa przerwa w publikowaniu, gdyż nigdzie nie ustalałam, co jaki czas będą ukazywały się nowe rozdziały ;) Niemniej jednak historia Ethana będzie pisana wolniej z racji tego, że wakacje się skończyły, a moje trzy miłości: matematyka, biologia i chemia błagają mnie o dłuższe chwile uwagi.
Wszystkim czytającym dziękuję za wyrozumiałość ;D
CZYTASZ
Narysuj Śmierć - Ukończone - DAJĄCE DO MYŚLENIA
SpiritualZastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, kiedy po raz ostatni wychodzisz z domu i wiesz, że już nigdy do niego nie wrócisz? Była Wigilia Bożego Narodzenia. Oczekiwałem na swój prezent. To nie miał być zwyczajny podarunek od kogoś z bliskich. Mies...