Epilog

3.2K 162 50
                                    

Każdy człowiek ma marzenia. Zaczynamy je mieć już od dziecka, kiedy pragniemy jakąś zabawkę. Najnowsza lalka Barbie, sikający bobas BabyBorn albo super-wielki tor wyścigowy dla autek. Mając zaledwie siedem lat, łatwiej spełnić te małe życzenia. Powiemy rodzicom, a możliwe ze dostaniemy upragnioną rzecz na święta albo urodziny. Może nawet niektórzy doczekiwali się ich bez jakiejś okazji? Dorastając, mamy już bardziej życiowe sprawy. Zakochać się, schudnąć, mieć dobre oceny... Każdy coś innego. Moim zdaniem, na pewno połowa Fangirl ma marzenie spotkać swojego idola. Jednak... czy to takie proste, jak pójście do sklepu i zakup zabawki z półki, których swoją drogą jest multum? Niekoniecznie. Jesteśmy w opowiadaniu o One Direction, jesteśmy w Polsce, gdzie nasz kochany zespół niestety jeszcze nie był. Zabawne, bo od paru miesięcy, przeszło mi zafascynowanie nimi. Przynajmniej tak myślałam, bo słysząc że Zayn odszedł byłam załamana jak każda fanka. Stara czy nowa - z tego się po prostu nie wyrasta, nie odchodzi. Zawsze gdzieś w nas pozostaną wspomnienia po nich. Jeżeli teraz, w tym momencie ogłosiliby koncert w naszym kraju, to i tak błagałabym rodziców, żebym mogła jechać.

No właśnie... KAŻDY ma marzenia. I miała je również Holly.

Jako nastolatka, jako praktycznie dzieciak, marzyła by pojechać na ich koncert. I pojechała, bo los chciał, że mieszkała w Londynie, gdzie bardzo dużo występowali. Jak każda fanka miała swojego najbardziej ukochanego członka zespołu i był nim Harry. Chciała go spotkać, przytulić, porozmawiać...

Zanim zdążyła to zrobić to już... dorosła.

Mając zaledwie dziewiętnaście lat, skąd mogła wiedzieć, że za dwa, trzy lata, spotka tego chłopaka z loczkami, który całkowicie zawładnął jej sercem? Skąd mogła wiedzieć, że będzie pisać o nim artykuły, zaśpiewa z nim na karaoke, porozmawia z nim, przytuli go i... rozkocha w sobie? No nie wiedziała i gdyby ktoś powiedział jej to parę lat wcześniej, to pewnie wyśmiałaby go, ale mimo wszystko czuła podekscytowanie. Jednak gdyby wiedziała co się stanie, to znając życie jej losy stały by się całkiem inne...

Wyszło jak wyszło. Nie wiedziała co będzie i stało się. Chwilami była szczęśliwa, czasami płakała.. o rany, ile ona przez niego wylała łez. Zwłaszcza przez jego randki z Arianą. No bo kurde.. któraś z Was, patrzyłaby obojętnie, jak osoba którą kochacie, obściskiwała się z jakąś inną? Na pewno nie ja.

Życie z Harry'm, z pewnością pozbawiło jakiejkolwiek monotonności Holly. Zwłaszcza w tym momencie.

Musisz się oszczędzać, nie możesz się stresować. Masz ogromną ochotę na popcorn, a kiedy przychodzisz z gotową przekąską, dowiadujesz się, ze Twój narzeczony, ojciec Waszego dziecka, nie żyje. Zaczynasz rodzić...

Całe szczęście panna White nie była sama w domu i razem z przyjaciółmi szczęśliwe, może niekoniecznie szczęśliwie, dojechała do szpitala. Nie wiedziała do końca czy płacze z okropnego bólu porodowego, czy może są to łzy smutku, po stracie swojego ukochanego. Chyba obydwie opcje, sprawdzały się w tym momencie najlepiej. Będąc już na porodówce, mając obok siebie miłą położną i przyjaciółkę, musiała urodzić. Jednak nie tak wyobrażała sobie ten pieprzony dzień, który miał być najlepszym momentem w jej pieprzonym życiu. Obok miał stać Harry, miał ja wspierać, dzielnie walcząc, żeby choćby na chwilkę nie zemdleć, ale co spoglądała na lewą stronę, widziała tam tylko Alex. Nikogo więcej nie chcieli wpuścić, a Hazz, mógł tam stać tylko jej oczami wyobraźni. Jako duch. Zaczęła słabnąć, nie mogła już przeć i wielkie poruszenie zapanowało na sali. To jednak musiało być cesarskie cięcie. - Dalej, dalej! Bo ją stracimy! - jak przez mgłę słyszała krzyki lekarza. Może umierała, bo już nie mogła? Umierała, bo przerosło ją życie, odpowiedzialność? Samotna odpowiedzialność... Ostatnimi siłami otworzyła powieki. Nad sobą widziała pielęgniarkę, która pocieszająco uśmiechała się do niej i coś mówiła. Nie słyszała co, zdążyła zarejestrować jedynie że zakładała jej maskę do śpiączki. Żeby mogła zapaść w głęboki sen. Może nawet zbyt głęboki? Odpływała na tyle, że słyszała głośniejsze krzyki. Nie umiała rozróżnić poszczególnych słów, ale słyszała. Zamglonym spojrzeniem, obserwowała sufit, a oczy przymykały jej się coraz bardziej. Już prawie zamknęły jej się do końca kiedy usłyszała płacz. Głośny, oznajmujący wszystkim, że coś się dzieje. Darcy się dzieje. Holly uśmiechnęła się delikatnie i widziała jak położna odbiera od lekarza dziecko, żeby je umyć i oporządzić. Oczy stały się bardziej zamglone od łez, które zaraz gęstym strumieniami wydostały się z jej oczu. Bez żadnego szlochu czy krzyku rozpaczy. To była jedynie woda, a ona sama zaraz straciła kontaktowanie.

Charm 2 ☆ | H. S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz